27 grudnia 2012

Wyniki konkursu mikołajkowego!


Witam Was ciepło i zapraszam na rozwiązanie mikołajkowego konkursu. :)

Przypominam, że nagrodą jest audiobook Telefon od Anioła G. Musso, który mogę między Was rozlosować dzięki uprzejmości portalu Audeo.pl:




A teraz to, co interesuje Was najbardziej, czyli zwycięska odpowiedź:

Gdybym jutro odebrał/a telefon od Anioła, to poprosiłabym go, by człowiek dla człowieka był aniołem.

Autorką tej odpowiedzi jest Kinga i do niej poleci audiobook :)


Wszystkim innym uczestnikom dziękuję za udział w konkursie o gorąco zapraszam do udziału w podobnych wydarzeniach w przyszłości.


Tymczasem gratuluję Zwyciężczyni, a wszystkich pozdrawiam ciepło! :)

25 grudnia 2012

C. Ahern - If You Could See Me Now [Gdybyś mógł mnie teraz zobaczyć]

Cecelia Ahern zaczęła swoją przygodę z pisarstwem mając zaledwie 21 lat. Patrząc przez pryzmat wieku na jej pierwszą powieść - PS. Kocham cię - można uznać, że irlandzka autorka ma niesamowity dar pisania o uczuciach. I choć jej debiutancka książka poruszała temat raczej smutny (o czym pisałam tutaj), to w przypadku trzeciej pozycji w jej dorobku literackim, wydanej w 2005 roku, jest zupełnie inaczej.

If You Could See Me Now [Gdybyś mnie teraz zobaczył] to opowieść o życiu Elizabeth Egan. Los nigdy jej nie oszczędzał - trudne dzieciństwo, kłopoty młodszej siostry i dziecko, które pojawiło się w jej życiu wbrew jej woli. To wszystko sprawia, że Elizabeth jest raczej nieszczęśliwa, rzadko ufa sercu i mocno stąpa po ziemi. Sytuacja zmienia się jednak o 180 stopni wraz z pojawieniem się Ivana. Niestety, wspaniała znajomość, która mogłaby być początkiem czegoś pięknego, okazuje się trudna do utrzymania, a wszystko z powodu jednego sekretu, który skrywa mężczyzna.

Oczekiwałam od tej książki dosyć prostej i przyjemnej historii miłosnej i nie rozczarowałam się. A nawet jestem pozytywnie zaskoczona, bo okazało się, że opowieść ma także głębsze przesłanie. Fabuła płynie raczej leniwie, przyjemnie, obfituje w wydarzenia, których nie można nazwać dynamicznymi, ale mają one duże znaczenie dla życia bohaterów, więc i tak przyciągają naszą uwagę. A na dodatek, rozwijający się wątek miłosny sprawia, że z zapartym tchem śledzimy poczynania Elizabeth i rozterki Ivana. Bo na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się proste. Ale narracja poprowadzona dwutorowo, z perspektywy obojga bohaterów, uświadamia nam, że ich relacja wcale nie jest tak zwyczajna, jak mogłoby się wydawać. Od pierwszej strony wiemy, że opowieść zmierza do punktu kulminacyjnego, który możemy sobie częściowo wyobrazić. Ale ja byłam też zaskoczona - takiego zakończenia się nie spodziewałam. Same postacie zostały naszkicowane dosyć oszczędnie, tylko główni bohaterowie mają bardziej złożone osobowości i skrywają skomplikowaną przeszłość. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze opowieści - wręcz przeciwnie, dzięki temu możemy się skupić na jej głównym przekazie.

Ogromnym plusem powieści jest kalejdoskop emocji, który wręcz zalewa czytelnika. Poznajemy uczucia towarzyszące Elizabeth w jej codzienności - mimo, że trudne, to jednak ważne i pokazujące jej ludzką dobroć. Smakujemy także całą słodycz rodzącej się miłości, radość z przebywania z drugą osobą, z przełamywania własnych słabości i poznawania tego, co dotąd było nieznane. Całą tą mieszankę autorka doprawiła szczyptą magii i dzięki temu uzyskała lekką, przyjemną, ale też niezwykle kojącą opowieść o tym, co w życiu człowieka powinno być najważniejsze. Można uznać, że to właśnie ten emocjonalny ładunek jest głównym elementem książki, a otaczająca go fabuła, to tylko sposób na zilustrowanie tego, co niewidoczne.

Podsumowując, If You Could See Me Now to lekka pozycja, ale niosąca ze sobą spory ładunek emocjonalny. Na szczęście, jej ogólna wymowa jest bardzo pozytywna i optymistyczna, dlatego powieść szybko się czyta. Mam wrażenie, że to świetny tytuł na poprawę humoru. Tak więc, kolejne spotkanie z twórczością Cecelii Ahern zaliczam na plus i pewnie za jakiś czas skuszę się na którąś z jej kolejnych powieści. Tymczasem, polecam powyższą książkę. :)

I na koniec jeszcze mała przypominajka konkursowa :)

23 grudnia 2012

Życzenia świąteczne

Jako, że jutro pewnie będę pochłonięta ostatnimi przygotowaniami do świątecznego świętowania ;), to postanowiłam życzenia złożyć Wam już dziś. :)



A więc:

Kiedy pierwsza gwiazdka na granacie nieba
mruganiem przypomni, że do stołu siadać pora,
niech otoczy Cię radość, szczęście i miłość,
abyś dostrzegł piękno tego wieczora.

Popatrz uważnie na najbliższych twarze,
tak sercu drogie i od lat dobrze znane,
raduj się tym, że jesteście wciąż razem,
że razem spędzacie chwile niezapomniane.

Niech Wam w tej radości Jezusek błogosławi,
zdrowiem, miłością i szczęściem Was obdarzy,
niech Wam nie zbraknie siły i odwagi,
niech spełni się to, o czym każdy z Was marzy.

A kiedy już podarki spod choinki znikną
i ustaną kolędy ostatnie brzmienia,
w ciszy i skupieniu, w szczęściu i radości,
cieszcie się magią Bożego Narodzenia!


Ps. Przy okazji zapraszam Was jeszcze raz do udziału w przedłużonym konkursie mikołajkowym, może akurat znajdziecie w Święta chwilę czasu, żeby napisać zgłoszenie! :)


20 grudnia 2012

Przedłużenie KONKURSU MIKOŁAJKOWEGO

Dziś miałam opublikować zwycięzców konkursu mikołajkowego, który ogłosiłam 3 tygodnie temu, ale liczba zgłoszeń była bardzo mała. Postanowiłam więc przedłużyć termin zgłaszania się do dnia 26.12, a wyniki pojawią się 27.12. 

Gorąco zapraszam do udziału. Warunki konkursu znajdują się w notce, do której podlinkowany jest baner. Zgłoszenia możecie zostawiać i pod tamtą notką i pod tą.



Zapraszam i życzę powodzenia!

19 grudnia 2012

S. J. Watson - Zanim zasnę

Źródło
Zanim zasnę to literacki debiut brytyjskiego pisarza, Stevena "S. J." Watsona. Książka została opublikowana w 2011 roku i szybko zyskała rzesze fanów na całym świecie. Jej popularność okazała się tak duża, że zainteresował się nią świat filmowy. Producentem obrazu będzie Ridley Scott, a w roli głównej zobaczymy Nicole Kidman. Film ma wejść do kin już za rok.

Książka opowiada historię cierpiącej na amnezję Christine Lucas. Kobieta każdego ranka budzi się zdezorientowana, nie wie, gdzie jest ani dlaczego osoba, którą widzi w lustrze, nie wygląda jak ona. Nie pamięta zupełnie niczego. Pewnego dnia, lekarz podpowiada jej, aby zaczęła pisać pamiętnik i  codziennie przypomina jej o tym, żeby go czytała. Wtedy Christine orientuje się, że niektóre fakty nie zgadzają się, a najbliższe osoby okłamują ją na każdym kroku. Nie wie, komu może ufać i boi się tego, że jest zdana tylko na siebie.

Moje ogólne wrażenia odnośnie tej opowieści są pozytywne, chociaż zauważyłam w niej kilka niedociągnięć. Niemniej jednak, muszę pochwalić przewrotną, wciągającą fabułę, skonstruowaną w dosyć niestandardowy sposób. Jej centralnym punktem jest pierwszoosobowa narracja - relacja Christine z kolejnych dni jej życia, oparta na zapiskach z pamiętnika. Ten jeden element tworzy nie tylko główny wątek, ale też wprowadza specyficzny klimat do opowieści. Akcję poprowadzono tak, że rozpoczynając lekturę, nie wiemy praktycznie nic, ale z każdą kolejną stroną, w miarę jak bohaterka przypomina sobie różne rzeczy, i my uzyskujemy kolejne informacje, które układają się w kompletną historię. Brzmi prosto, ale wcale tak nie jest, bo autor wodzi nas za nos, nie raz wpycha w ciemne zaułki pamięci Christine, kłamie i oszukuje. Dzięki temu, słuchając, sama nie byłam pewna, co jest prawdą, a co nie... Tym bardziej więc chciałam poznać zakończenie. Nie usatysfakcjonowało mnie ono jednak w stu procentach. Po pierwsze, już wcześniej udało mi się rozgryźć zagadkę, a poza tym, nie do końca wytłumaczono, jak potoczyły się wydarzenia pomiędzy punktem kulminacyjnym, a rozwiązaniem akcji. Niby coś było powiedziane, ale wydało mi się to mało przekonujące. A po drugie, niektóre elementy fabuły wydały mi się trochę naciągane i niezbyt realistyczne. Rozumiem, że różne rzeczy się zdarzają, ale moim zdaniem, w przypadku zakończenia tej książki autor trochę popłynął.

Kolejną zaletą powieści były uczucia, niejednokrotnie wręcz namacalne. Podczas słuchania, nie raz robiło mi się smutno na myśl o bohaterce. Bo Zanim zasnę to nie tylko thriller psychologiczny, który ma czytelnika zaniepokoić, a może nawet trochę przestraszyć. To przede wszystkim studium wewnętrznych odczuć osoby dotkniętej amnezją. Praktycznie przez cały czas miałam wrażenie, że siedzę w głowie Christine. Słyszałam więc każdą jej myśl, odczuwałam wszystkie emocje, widziałam świat jej oczami. I muszę przyznać, że trochę mnie to przeraziło. Z lektury wyniosłam przekonanie, że utrata pamięci musi być jedną z najtrudniejszych w odczuciu chorego przypadłości. Bezradność, strach i niepewność bohaterki udzielała mi się, tworząc tą specyficzną atmosferę lęku. Także sama intryga, kiedy już wyszła na jaw, pokazała całą historię w nowym świetle - podkreślając, jak bezbronny jest człowiek, który nie jest w pełni władz umysłowych.

Prosty i przyjemny język, jakim napisana została powieść, dopełnia listy plusów. Także realizacja audiobooka jest na dobrym poziomie - czytająca autorka już po kilku pierwszych minutach słuchania wydała mi się idealnie dobrana do roli Christine. Zanim zasnę można więc śmiało uznać za porządną, trzymającą w napięciu powieść psychologiczną. Rządzące fabułą poczucie lęku dodaje całości smaku i charakteru, a niezbyt udane zakończenie na szczęście nie psuje ogólnego, pozytywnego wrażenia. Jednym słowem - polecam.

Audiobooka wysłuchałam dzięki uprzejmości portalu Audeo.pl

 

14 grudnia 2012

R. Riggs - Osobliwy dom Pani Peregrine

Osobliwy dom Pani Peregrine pojawił się na mojej liście must-read pod wpływem wielu pozytywnych recenzji innych bloggerów. Ogarnęła mnie niesamowita chęć zapoznania się z tą historią i na szczęście w miarę szybko udało mi się ją zrealizować (wielkie dzięki, Mikołaju :) ). W pierwszej chwili nazwisko autora zupełnie nic mi nie mówiło, ale kiedy poszukałam informacji, okazało się, że nie ma w tym niczego dziwnego. Ransom Riggs, amerykański pisarz, ma bowiem w swoim dorobku tylko cztery pozycje, które nie osiągnęły zbyt wielkiej popularności. Można więc powiedzieć, że książka, którą właśnie przeczytałam, to jego zupełnie świeży debiut na światową skalę.

Głównym bohaterem powieści jest nastoletni Jacob Portman. Chłopak uwielbia swojego dziadka, Abe'a, który przez wiele lat opowiadał mu historie o sierocińcu na słonecznej, walijskiej wyspie, w którym wychowywał się razem z innymi dziećmi. Z dziećmi, które były osobliwe, uzdolnione w niesamowity sposób. Z biegiem lat dorastający Jacob z coraz większym sceptycyzmem podchodzi do fantastycznych opowieści dziadka, u którego w końcu zostaje zdiagnozowana demencja. Wszystko zmienia się jednak, kiedy Abe zostaje zamordowany praktycznie na oczach Jacoba, a w swoich ostatnich słowach prosi wnuka, aby w poszukiwaniu prawdy udał się na wyspę z jego opowieści.

Na początku zaznaczę uczciwie, że recenzja będzie bardzo entuzjastyczna i pełna zachwytów, bo dawno już nie czytałam tak magicznej, przejmującej bajki niekoniecznie dla dzieci. Sama fabuła jest dosyć prosta, jednowątkowa, ale za to niesamowicie wciągająca. Nie możemy się od niej oderwać głównie za sprawą dynamicznej akcji, na początku opartej na intrygującej zagadce, a później przemieniającej się w pasmo sensacyjnych wydarzeń. Opowieść jest naszpikowana elementami fantastycznymi i, co ciekawe, im bardziej nas pochłania i im dalej w nią zabrniemy, tym bardziej nieoczekiwany obrót przybiorą sprawy. Mimo, że nie jestem miłośniczką zbyt wybujałej fantazji w książkach, to w tym przypadku, wszystko gładko przełknęłam i bardzo mi smakowało. Całości dopełniają wspaniale wykreowane postacie. Poza Jacobem, który odgrywa rolę pierwszoplanowego bohatera i naszego przewodnika, poznajemy także gromadkę osobliwych dzieciaków. Każde z nich samo w sobie jest ciekawe ze względu na swoje zdolności, ale poza nimi, każde z nich posiada także oryginalną osobowość i nierzadko, tajemniczą przeszłość.

Bardzo spodobał mi się fakt, że książka autentycznie przemawia do emocji czytelników. Nie da się czytać jej pobieżnie, jednym okiem zerkając w telewizor. Ona dosłownie pochłania, angażuje zmysły i uczucia. Bo przede wszystkim, sympatyzujemy z bohaterami, trzymamy kciuki za ich poczynania, nie raz współczujemy im. Podziwiamy ich odwagę, chęć do działania i niesienia pomocy, lojalność i otwartość. Śledzimy problemy osobiste i moralne wybory Jacoba, które, jak w prawdziwym życiu, nie są proste. Jesteśmy świadkami rodzących się przyjaźni, a nawet młodzieńczego zauroczenia. To wszystko sprawia, że mimo odrobinę mrocznej otoczki, powieść niesie jak najbardziej pozytywne przesłanie. Jednocześnie, mistrzowsko wykreowany klimat wyspy i sierocińca budzi w nas wewnętrzny niepokój. W niektórych momentach, czytając wieczorem w pustym domu, nie raz oglądałam się przez ramię i zastanawiałam się, cóż to za dziwne dźwięki dochodzą z kuchni... Mimo tego, cały czas miałam wrażenie, że razem z Jacobem i jego przyjaciółmi jestem w magicznym, choć trochę strasznym świecie. Plastyczny i lekki język powieści sprawiał, że w mojej wyobraźni łatwo formowały się wszystkie obrazy - i te piękne, i te mroczne. A kalejdoskop emocji nie pozwalał mi ani na chwilę tego świata opuścić.

No i najważniejszy chyba element, dzięki któremu książka w ogóle powstała - fotografie. Nie tylko ułatwiają wyobrażenie sobie osobliwych dzieci, ale także dopełniają tajemniczej atmosfery. Zwłaszcza, że autor potwierdza ich autentyczność. Na dodatek, są źródłem wrażeń estetycznych. Powieść jest bowiem pięknie wydana. W twardej oprawie, wydrukowana na grubym, kredowym papierze, z ozdobnikami i ładnym drukiem, przynosi prawdziwą przyjemność z obcowania z tradycyjną książką.

Osobliwy dom Pani Peregrine to naprawdę świetna, przyjemna lektura. Łączy w sobie najlepsze elementy - trochę fantazji, odrobinę strachu i szczyptę najprawdziwszych uczuć. Pod tym względem przypominała mi trochę młodzieżowe powieści Zafona i mogę się założyć, że na pewno trafi w gusta jego wielbicieli. Prosta, ale ciekawa fabuła wciągnie nie tylko nastolatków, dla których książka jest podobno przeznaczona, ale i niejednego dorosłego czytelnika, który lubi oderwać się od rzeczywistości. Ja jestem zauroczona powieścią Riggsa i myślę, że jeszcze przez długi czas nie opuści ona moich myśli, wnosząc w nie powiew tych ciepłych uczuć, które emanują z jej kart.

12 grudnia 2012

Ch. Llorens - Morze ognia. Władca Barcelony II

Morze ognia. Władca Barcelony II to kontynuacja opowieści rozpoczętej w książce Władca Barcelony. Poznajemy dalsze losy armatora Martiego Barbany oraz jego rodziny i przyjaciół. Mężczyzna jest teraz znamienitym obywatelem miasta, cenionym zarówno przez lud, jak i dwór hrabiowski. Jednak życie go nie oszczędza. Jedynym pocieszeniem jest dla niego Marta, ukochana córka. Niestety, losy układają się dla Martiego niepomyślnie i w wyniku nieprzewidzianego splotu wydarzeń, mężczyzna musi zostawić swoją córkę w Barcelonie i wyruszyć w niebezpieczną podróż.

Z twórczością Chufo Llorensa spotykam się już nie pierwszy raz, autor jest mi znany - a tu proszę, przy okazji lektury kolejnej książki dowiedziałam się dwóch nowych i zaskakujących rzeczy. Otóż, po raz pierwszy zobaczyłam hiszpańskiego pisarza na zdjęciu i zdziwił mnie jego wiek. Nie wiedzieć czemu, zawsze wydawało mi się, że to mężczyzna w okolicach 40-stki, a okazuje, że pan Llorens już od dawna jest na emeryturze i zabija czas pisaniem. Nic odkrywczego, ale byłam zaskoczona. Drugą niespodzianką okazała się informacja, że w lipcu 2013 w Polsce zostanie wydana kolejna książka tego autora, Saga przeklętych. Tym razem bardzo się ucieszyłam, bo jak dotąd wszystkie powieści spod pióra Llorensa bardzo przypadły mi do gustu.

Morze ognia. Władca Barcelony II nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Tak, jak w przypadku pierwszej części, tak i teraz czytelnik otrzymuje długą, wielowątkową powieść, pełną niebezpiecznych wydarzeń, dworskich intryg i prawdziwych emocji. Kiedy już raz otworzymy ten gruby tom, nie sposób się od niego oderwać. Złożona fabuła jest pomyślana tak, żeby nie znudzić czytelnika. Skaczemy z wątku na wątek, ale nie ma w tym nic złego - akcja jest bowiem bogata, wiele rzeczy dzieje się na raz i dzięki takiej kompozycji jesteśmy w stanie nadążyć za chronologią wydarzeń. Tak jak poprzednio, mamy tu również mieszankę gatunków. Wraz z Martim powracamy na pokład statku, aby wyruszyć w niebezpieczną podróż morską, jego córka staje się bohaterką dworskiego romansu, a służący i przyjaciele uczestniczą w wydarzeniach niemal sensacyjnych (na miarę średniowiecza, oczywiście). Także mnogość postaci działa na korzyść powieści. Część z nich znamy już z pierwszego tomu, a część poznamy lepiej dopiero teraz. Bez wątpienia, każdy czytelnik znajdzie przynajmniej jednego bohatera, którego obdarzy sympatią i którego poczynania będzie śledził ze szczególnym przejęciem. Taka sytuacja sprawia, że przez długie godziny nie będziemy chcieli opuścić tętniącej życiem Barcelony.

Niestety, mimo tak pozytywnego wrażenia, znalazłam w lekturze dwa elementy, które mi się nie spodobały. Pierwszym z nich jest fakt, że wątek głównych bohaterów - Martiego i Marty - był, jak dla mnie, zbyt krótki. Jak już wspominałam, historia jest pełna różnorakich wydarzeń i chcemy nadążać za wszystkimi, ale moim zdaniem, część z nich mogła zostać przez autora pominięta na rzecz większej ilości informacji o Barbanych. W ten sposób, nie byliby oni przytłoczeni przez inne wątki i postacie. A tak, pozostał mi pewien niedosyt w kwestii ich obecności w opowieści. Drugim elementem było zakończenie. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale muszę przyznać, że pozostawiło ono we mnie słodko-gorzkie odczucia. Niby spodziewałam się czegoś w tym stylu, ale jedno wydarzenie szczególnie mnie zaskoczyło i zasmuciło, a rozwiązanie wątku Marty nie usatysfakcjonowało mnie w pełni.

Nie sposób również nie wspomnieć o niezwykle dopracowanym tle historycznym powieści. To nie tylko obraz średniowiecznej Barcelony, jako portowego miasta, prężnie rozwijającego się i będącego domem dla reprezentantów wszystkich szczebli społecznych. Historia została w Morzu ognia zastosowana jako swego rodzaju szkielet - na wydarzenia rzeczywiste została nałożona warstwa fikcji literackiej. Obok autentycznych postaci historycznych pojawiają się zmyśleni przez autora bohaterowie. To sprawia, że lektura książki to nie tylko wspaniała rozrywka, ale także oryginalna i arcyciekawa lekcja historii.

Kończąc ten długi wywód, dodam jeszcze kilka słów podsumowania. Gorąco polecam książkę Morze ognia. Władca Barcelony II, tak samo, jak polecałam poprzedni tom serii. Opowieść na pewno przypadnie do gustu wielu czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy lubią złożone, dynamiczne historie lub chociaż trochę interesują się tym, jak wyglądał świat i życie codzienne w przeszłości. Ostrzegam tylko, że przygody Martiego i spółki naprawdę wciągają i pochłaniają czytelnika na długie godziny. Ale przecież chyba właśnie o to chodzi w dobrej książce.

10 grudnia 2012

Stosik po-mikołajkowy (18)

No to wreszcie i ja chwalę się, jaka byłam grzeczna w tym roku i jak mnie Mikołaj obdarował. ;)



  • Rekonstrukcja, K. Bielecki - to był pierwszy mikołajkowy prezent, zupełnie niespodziewany, bo zapowiedziany tylko kilka dni wcześniej;
  • Widma w mieście Breslau, M. Krajweski - to akurat nabytek jeszcze z listopada, pochodzi z wymiany książkowej na portalu Wizaż.pl;
  • Salem Falls, J. Picoult - również z listopada, upolowałam na Allegro, to już chyba ostatnia książka Picoult z tych starszych, której jeszcze nie czytałam;
  • Człowiek nietoperz, J. Nesbo - tak świeża, że aż jeszcze ciepła, upolowana dzisiaj na promocji w Lidlu, taki mój mikołajowy prezent ode mnie dla mnie ;) ;
  • Osobliwy dom Pani Prergrine, R. Riggs - ten wyczekany przeze mnie tytuł Mikołaj zostawił w u moich rodziców, muszę przyznać, że mam niesamowitą chrapkę na tą książkę :).


A to zadowolony sprawca mojej radości, oby tak samo spisał się na gwiazdkę. ;)

Na koniec przypominam jeszcze o konkursie, zgłaszajcie się, bo naprawdę warto - jeśli sami nie jesteście zainteresowani, to może będziecie mogli zrobić prezent komuś z bliskich. :)




Pozdrawiam ciepło! :)

8 grudnia 2012

G. Musso - Telefon od Anioła

Źródło
Guillaume Musso był mi dotychczas znany jedynie z recenzji innych bloggerów. Na szczęście, zmieniło się to dzięki audiobookowi Telefon od Anioła, którego miałam okazję słuchać w ostatnim czasie. I muszę przyznać, że chyba dołączę do grona fanów francuskiego powieściopisarza. Okazuje się jednak, że, jeśli chodzi o jego dorobek, mam spore tyły. Autor debiutował w 2001 roku, a na swoim koncie ma już 9 tytułów. Polskie wydanie dziesiątego jest w przygotowaniu. Także nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czytać (albo słuchać) więcej!

Telefon od Anioła to historia kompletnego przypadku. Jonathan i Madeline, pędząc do jedynego wolnego stolika w lotniskowej kawiarni, wpadają na siebie z impetem. Po pozbieraniu swoich porozrzucanych rzeczy i wymienieniu kilku cierpkich uwag na temat wypadku, każde z nich rusza w swoją stronę, nie przypuszczając, że to wcale nie jest ich ostatnie spotkanie. Zamienione telefony komórkowe i dla Jonathana, i dla Madeline stają się bramą do poznania sekretów i tajemnic z przeszłości tej drugiej osoby.

Na początku sądziłam, że książka okaże się lekkim romansem i podeszłam do niej, jak do przyjemnej i niewymagającej lektury na jeden wieczór. Po skończeniu słuchania byłam jednak zupełnie zaskoczona! Po raz kolejny doceniam powiedzenie: nie oceniaj książki po okładce. Okazało się bowiem, że Telefon od Anioła ma złożoną fabułę, w której mieszają się elementy różnych gatunków literackich. Już sam wątek miłosny odbiegał od tego, czego się spodziewałam i muszę przyznać, że idealnie pasował do innych wydarzeń w książce. Niezbyt przesłodzony i dosyć realistyczny, bardzo przypadł mi do gustu. Oprócz niego, w powieści natkniemy się też na całkiem zgrabną zagadkę kryminalną z zaskakującym zakończeniem, a nawet na akcję rodem z powieści sensacyjnych, która  jest naprawdę dynamiczna! Właśnie dlatego powieść niesamowicie wciąga i przykuwa ciekawość czytelnika. Muszę przyznać, że słuchałam, kiedy tylko się dało, bo tak zaintrygowały mnie losy bohaterów!

Oni sami również zostali przez autora naszkicowani z wielką starannością. Każda postać posiadała swoją historię, była złożona i sprawiała wrażenie osoby z krwi i kości. Tak jak w prawdziwym życiu - kiedy kogoś spotykamy, na początku jest on dla nas zagadką, a z czasem poznajemy go coraz lepiej i odkrywamy różne aspekty jego osobowości. Tak samo było z Jonathanem, czy Madeleine. Musso sprawił, że podczas słuchania nie raz zdarzyło mi się zmienić zdanie na temat któregoś z nich, przechodziłam od sympatii do irytacji i z powrotem. Bardzo mi się to podobało, bo dzięki temu nawet fragmenty opowieści dotyczące relacji między bohaterami były niezmiernie ciekawe.

Jeśli chodzi o samą formę przedstawienia historii, nie mam żadnych zastrzeżeń. Książka jest napisana plastycznym, prostym językiem, dzięki czemu z łatwością odtworzyłam ją w swojej wyobraźni. Odniosłam nawet wrażenie, że powieść ma spory potencjał filmowy - na pewno świetnie oglądałoby się ją na ekranie. Samo wykonanie audiobooka również przypadło mi do gustu. Czytający książkę Krzysztof Gosztyła profesjonalnie operował głosem, nadając opowieści odpowiednią oprawę emocjonalną. Nie mogę jednak przemilczeć faktu, że czasami śmieszyły mnie kwestie Madeline wypowiadane basem dorosłego mężczyzny... Audiobook został podzielony na ok. 12-15 minutowe fragmenty, które były wygodne do odsłuchiwania.

Podsumowując - bardzo polecam Telefon od Anioła, zarówno jako lekturę tradycyjną, jak i w formie czytanej. Książka zgrabnie łączy w sobie kilka gatunków literackich i prezentuje błyskotliwą, trzymającą w napięciu i pełną emocji historię. To lekka i przyjemna lektura, która zostaje w pamięci. Myślę, że nikt nie będzie zawiedziony. Ja natomiast z chęcią spotkam się jeszcze z twórczością Guillaume Musso.

Za możliwość posłuchania audiobooka dziękuję portalowi Audeo.pl




A jeżeli ktoś z Was interesuje się sportem albo szuka motywacji do prowadzenia bardziej aktywnego trybu życia, to na pewno zaintryguje go nowa pozycja na rynku audiobooków: Trzy mądre małpy Łukasza Grassa. Jak piszą o niej wydawcy:

Wbrew pozorom audiobook "Trzy mądre małpy" nie jest dedykowany wyłącznie sportowcom czy porusza tylko taką tematykę. Książka Łukasza Grassa to nie sucha opowiastka czy poradnik o tym jak zacząć trenować i przechodzić na kolejne poziomy. Jest to przede wszystkim audiobook inspirujący, motywujący do działania i skłaniający do zmian... do wstania z kanapy i rozpoczęcia aktywności. To osobista historia człowieka, który postanawia coś zmienić w swoim życiu. Można stwierdzić, że jest to właśnie książka do osób, które ze sportem mają niewiele lub nic wspólnego.
Audiobook "Trzy mądre małpy" jest pierwszą sportowo - motywacyjną książką do słuchania na polskim rynku. Natomiast dzięki cyklowi "Aubiobiblioteka sportowca" z pewnością nie będzie ostatnim. 

Audiobooka można kupić poprzez stronę http://www.audiotrening.pl/, gdzie udostępniono także fragment do posłuchania. Pozycję można również zdobyć na Audeo.pl .


I na koniec jeszcze przypominajka konkursowa, dla tych, którzy przegapili - baner przeniesie Was do notki z zasadami konkursu. :)


6 grudnia 2012

Santa Claus is coming... czyli KONKURS MIKOŁAJKOWY!

Słyszycie?

Chyba ktoś skrada się po dachu..?

Tak! To Święty Mikołaj, który zawitał też do mnie! :) Tym, co przyniósł dla mnie, pochwalę się Wam już w poniedziałek. Ale, ale... Okazało się, że w tym roku nie tylko ja byłam grzeczna, bo Mikołaj zostawił także coś dla Was. A konkretnie - dla jednej osoby, która zwycięży w moim mikołajkowym konkursie.


Źródło


Wspomniany prezent, który zostawił u mnie Mikołaj, to audiobook Telefon od Anioła Guillaume Musso, czytany przez Krzysztofa Gosztyłę. Osobiście, jestem w trakcie przesłuchiwania go i mogę bardzo serdecznie polecić, zresztą wkrótce ukaże się jego recenzja.

Co trzeba zrobić, żeby stać się posiadaczem audiobooka?
  • Wykazać się kreatywnością i dokończyć zdanie Gdybym jutro odebrał/a telefon od Anioła, to...
  • w komentarzu pod tą notatką umieścić odpowiedź oraz podać adres e-mail, żebym potem mogła się skontaktować ze zwycięzcą,
  • na swoim blogu wstawić baner reklamujący konkurs (można dowolnie zmieniać jego rozmiar):


  • można też polubić mojego bloga na Facebooku, ale nie jest to konieczne,
  • nadesłać odpowiedź do 18 grudnia włącznie,
  • uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na wyniki, które pojawią się 20 grudnia 2012.
Cóż, pozostaje mi tylko zaprosić Was wszystkich bardzo serdecznie do udziału i podziękować portalowi Audeo.pl za ufundowanie nagrody.
Tak więc, czekam na Wasze odpowiedzi i pozdrawiam cieplutko! :)