Morze ognia. Władca Barcelony II to kontynuacja opowieści rozpoczętej w książce Władca Barcelony. Poznajemy dalsze losy armatora Martiego Barbany oraz jego rodziny i przyjaciół. Mężczyzna jest teraz znamienitym obywatelem miasta, cenionym zarówno przez lud, jak i dwór hrabiowski. Jednak życie go nie oszczędza. Jedynym pocieszeniem jest dla niego Marta, ukochana córka. Niestety, losy układają się dla Martiego niepomyślnie i w wyniku nieprzewidzianego splotu wydarzeń, mężczyzna musi zostawić swoją córkę w Barcelonie i wyruszyć w niebezpieczną podróż.
Z twórczością Chufo Llorensa spotykam się już nie pierwszy raz, autor jest mi znany - a tu proszę, przy okazji lektury kolejnej książki dowiedziałam się dwóch nowych i zaskakujących rzeczy. Otóż, po raz pierwszy zobaczyłam hiszpańskiego pisarza na zdjęciu i zdziwił mnie jego wiek. Nie wiedzieć czemu, zawsze wydawało mi się, że to mężczyzna w okolicach 40-stki, a okazuje, że pan Llorens już od dawna jest na emeryturze i zabija czas pisaniem. Nic odkrywczego, ale byłam zaskoczona. Drugą niespodzianką okazała się informacja, że w lipcu 2013 w Polsce zostanie wydana kolejna książka tego autora, Saga przeklętych. Tym razem bardzo się ucieszyłam, bo jak dotąd wszystkie powieści spod pióra Llorensa bardzo przypadły mi do gustu.
Z twórczością Chufo Llorensa spotykam się już nie pierwszy raz, autor jest mi znany - a tu proszę, przy okazji lektury kolejnej książki dowiedziałam się dwóch nowych i zaskakujących rzeczy. Otóż, po raz pierwszy zobaczyłam hiszpańskiego pisarza na zdjęciu i zdziwił mnie jego wiek. Nie wiedzieć czemu, zawsze wydawało mi się, że to mężczyzna w okolicach 40-stki, a okazuje, że pan Llorens już od dawna jest na emeryturze i zabija czas pisaniem. Nic odkrywczego, ale byłam zaskoczona. Drugą niespodzianką okazała się informacja, że w lipcu 2013 w Polsce zostanie wydana kolejna książka tego autora, Saga przeklętych. Tym razem bardzo się ucieszyłam, bo jak dotąd wszystkie powieści spod pióra Llorensa bardzo przypadły mi do gustu.
Morze ognia. Władca Barcelony II nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Tak, jak w przypadku pierwszej części, tak i teraz czytelnik otrzymuje długą, wielowątkową powieść, pełną niebezpiecznych wydarzeń, dworskich intryg i prawdziwych emocji. Kiedy już raz otworzymy ten gruby tom, nie sposób się od niego oderwać. Złożona fabuła jest pomyślana tak, żeby nie znudzić czytelnika. Skaczemy z wątku na wątek, ale nie ma w tym nic złego - akcja jest bowiem bogata, wiele rzeczy dzieje się na raz i dzięki takiej kompozycji jesteśmy w stanie nadążyć za chronologią wydarzeń. Tak jak poprzednio, mamy tu również mieszankę gatunków. Wraz z Martim powracamy na pokład statku, aby wyruszyć w niebezpieczną podróż morską, jego córka staje się bohaterką dworskiego romansu, a służący i przyjaciele uczestniczą w wydarzeniach niemal sensacyjnych (na miarę średniowiecza, oczywiście). Także mnogość postaci działa na korzyść powieści. Część z nich znamy już z pierwszego tomu, a część poznamy lepiej dopiero teraz. Bez wątpienia, każdy czytelnik znajdzie przynajmniej jednego bohatera, którego obdarzy sympatią i którego poczynania będzie śledził ze szczególnym przejęciem. Taka sytuacja sprawia, że przez długie godziny nie będziemy chcieli opuścić tętniącej życiem Barcelony.
Niestety, mimo tak pozytywnego wrażenia, znalazłam w lekturze dwa elementy, które mi się nie spodobały. Pierwszym z nich jest fakt, że wątek głównych bohaterów - Martiego i Marty - był, jak dla mnie, zbyt krótki. Jak już wspominałam, historia jest pełna różnorakich wydarzeń i chcemy nadążać za wszystkimi, ale moim zdaniem, część z nich mogła zostać przez autora pominięta na rzecz większej ilości informacji o Barbanych. W ten sposób, nie byliby oni przytłoczeni przez inne wątki i postacie. A tak, pozostał mi pewien niedosyt w kwestii ich obecności w opowieści. Drugim elementem było zakończenie. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale muszę przyznać, że pozostawiło ono we mnie słodko-gorzkie odczucia. Niby spodziewałam się czegoś w tym stylu, ale jedno wydarzenie szczególnie mnie zaskoczyło i zasmuciło, a rozwiązanie wątku Marty nie usatysfakcjonowało mnie w pełni.
Nie sposób również nie wspomnieć o niezwykle dopracowanym tle historycznym powieści. To nie tylko obraz średniowiecznej Barcelony, jako portowego miasta, prężnie rozwijającego się i będącego domem dla reprezentantów wszystkich szczebli społecznych. Historia została w Morzu ognia zastosowana jako swego rodzaju szkielet - na wydarzenia rzeczywiste została nałożona warstwa fikcji literackiej. Obok autentycznych postaci historycznych pojawiają się zmyśleni przez autora bohaterowie. To sprawia, że lektura książki to nie tylko wspaniała rozrywka, ale także oryginalna i arcyciekawa lekcja historii.
Kończąc ten długi wywód, dodam jeszcze kilka słów podsumowania. Gorąco polecam książkę Morze ognia. Władca Barcelony II, tak samo, jak polecałam poprzedni tom serii. Opowieść na pewno przypadnie do gustu wielu czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy lubią złożone, dynamiczne historie lub chociaż trochę interesują się tym, jak wyglądał świat i życie codzienne w przeszłości. Ostrzegam tylko, że przygody Martiego i spółki naprawdę wciągają i pochłaniają czytelnika na długie godziny. Ale przecież chyba właśnie o to chodzi w dobrej książce.
Niestety, mimo tak pozytywnego wrażenia, znalazłam w lekturze dwa elementy, które mi się nie spodobały. Pierwszym z nich jest fakt, że wątek głównych bohaterów - Martiego i Marty - był, jak dla mnie, zbyt krótki. Jak już wspominałam, historia jest pełna różnorakich wydarzeń i chcemy nadążać za wszystkimi, ale moim zdaniem, część z nich mogła zostać przez autora pominięta na rzecz większej ilości informacji o Barbanych. W ten sposób, nie byliby oni przytłoczeni przez inne wątki i postacie. A tak, pozostał mi pewien niedosyt w kwestii ich obecności w opowieści. Drugim elementem było zakończenie. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale muszę przyznać, że pozostawiło ono we mnie słodko-gorzkie odczucia. Niby spodziewałam się czegoś w tym stylu, ale jedno wydarzenie szczególnie mnie zaskoczyło i zasmuciło, a rozwiązanie wątku Marty nie usatysfakcjonowało mnie w pełni.
Nie sposób również nie wspomnieć o niezwykle dopracowanym tle historycznym powieści. To nie tylko obraz średniowiecznej Barcelony, jako portowego miasta, prężnie rozwijającego się i będącego domem dla reprezentantów wszystkich szczebli społecznych. Historia została w Morzu ognia zastosowana jako swego rodzaju szkielet - na wydarzenia rzeczywiste została nałożona warstwa fikcji literackiej. Obok autentycznych postaci historycznych pojawiają się zmyśleni przez autora bohaterowie. To sprawia, że lektura książki to nie tylko wspaniała rozrywka, ale także oryginalna i arcyciekawa lekcja historii.
Kończąc ten długi wywód, dodam jeszcze kilka słów podsumowania. Gorąco polecam książkę Morze ognia. Władca Barcelony II, tak samo, jak polecałam poprzedni tom serii. Opowieść na pewno przypadnie do gustu wielu czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy lubią złożone, dynamiczne historie lub chociaż trochę interesują się tym, jak wyglądał świat i życie codzienne w przeszłości. Ostrzegam tylko, że przygody Martiego i spółki naprawdę wciągają i pochłaniają czytelnika na długie godziny. Ale przecież chyba właśnie o to chodzi w dobrej książce.