28 lutego 2012

J. Picoult - Linia życia

Linia życia to ostatnia pozycja z mojego noworocznego stosiku. Przez sesję trochę mi się zeszło, ale nareszcie mogłam sięgnąć po kolejny tytuł ulubionej autorki. 

Za każdym razem, kiedy zaglądam na stronę internetową Jodi Picoult, czeka tam na mnie miła niespodzianka. Pisarka nie próżnuje i co jakiś czas ogłasza rychłą publikację nowej powieści. Dopiero, co pisałam o polskim przekładzie Tam, gdzie ty, a już kolejna książka oczekuje na tłumaczenie. Between the lines jest jednak wyjątkowa - to pierwsza powieść młodzieżowa napisana przez Amerykankę, a na dodatek, jej współautorką jest córka Picoult. Szczerze przyznam, że jestem tej pozycji bardzo ciekawa, ale raczej będę musiała na nią poczekać.

Wracając do Linii życia - tym razem, akcja opowieści rozgrywa się w latach 90. XX wieku, w Ameryce, a dokładniej, w Cambridge i Chicago. Paige od piątego roku życia wychowuje się bez matki. Po burzliwych latach nastoletnich miłości i przyjaźni, wyjeżdża z Chicago w poszukiwaniu swojego miejsca na świecie i w Cambridge poznaje Nichaolasa, swojego przyszłego męża. Ich wspólne życie wydaje się idealne - do czasu, kiedy kobieta zachodzi w ciążę i rodzi dziecko. Wydarzenia, które potem następują, nie tylko zmuszają Paige do zmierzenia się z przeszłością, ale też wystawiają na próbę siłę jej rodziny.

Przedstawiona w książce historia wzbudziła we mnie pozytywne emocje, ale też zmusiła do przemyśleń. Przede wszystkim, spodobała mi się wielowątkowa, obyczajowa fabuła. Mimo, że bardzo realistycznie opisuje ona samo życie, a w nim trudne sytuacje i poważne problemy, autorka w magiczny sposób nadała jej lekkości i dynamizmu. Dzięki temu, czytelnik pozwala się pochłonąć lekturze, a z każdą stroną coraz trudniej mu oderwać się od wartkiej akcji. I choć wydarzenia czasem są dramatyczne, to odniosłam wrażenie, że cała opowieść jest ciepła, pełna tych dobrych, pozytywnych uczuć, które kojarzą się z kochającą rodziną. Sympatię wzbudzają także bohaterowie - głównie dlatego, że łatwo można się z nimi utożsamić. Są bardzo prawdziwi, mają swoje słabości, ale też ulegają emocjom. Tak, jak każdy z nas. Od razu polubiłam postać Paige, która, choć zagubiona we własnym życiu i niepewna swoich uczuć, wydała mi się mądra i dobra. Kibicowałam jej poczynaniom do ostatniej strony i z pewnością mogę powiedzieć, że trochę się z nią zaprzyjaźniłam. Podobała mi się charakterystyczna dla Picoult, dwutorowa narracja, prowadzona na przemian przez Paige i Nicholasa. Dzięki niej, czytelnik może poznać tą samą historię z perspektywy obojga bohaterów, zrozumieć pobudki, jakimi się kierowali - jednym słowem, docenić psychologiczny aspekt powieści. 

Do przemyśleń skłonił mnie wątek dotyczący macierzyństwa. Na co dzień otaczają nas zachwyty nad tym, jak to wspaniale jest mieć dzieci, jakie to cudowne doświadczenie. Patrzymy na tkliwe spojrzenia młodych matek, które nie widzą świata poza swoimi maluchami. Picoult w Linii życia pokazuje nam przysłowiową drugą stronę medalu. Paige nie jest idealną matką, często nie potrafi sobie poradzić z dzieckiem i nie wytrzymuje psychologicznej presji otoczenia. Jej oczami poznajemy więc prawdziwy trud wychowania dziecka, a nawet dotykamy problemu depresji poporodowej. Okazuje się, że nie zawsze jest tak łatwo i pięknie, jak się wydaje. Można by więc odnieść wrażenie, że autorka zniechęca swoich czytelników do bycia rodzicami, ale nie taki jest jej cel. Ciekawe i pouczające zakończenie historii odkrywa przed nami kolejną prawdę o macierzyństwie, tym razem już nie tak gorzką, jak poprzednie, ale też nie za słodką. Akurat, żeby dłużej się nad nią zatrzymać i dobrze ją przemyśleć. Muszę przyznać, że ten aspekt książki wzbogacił mnie o nową perspektywę spojrzenia na świat i za to autorce należy się ogromny plus.

Podsumowując, lektura utworu Jodi Picoult to niezmiennie wspaniała rozrywka, ale także swego rodzaju lekcja o życiu. Porywa czytelnika bez reszty, jednocześnie pozostawiając po sobie ślad, który wzbogaca go jako człowieka. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że naprawdę warto sięgnąć po tego typu literaturę. I po raz kolejny, zamykając książkę Picoult, nie mogę się już doczekać, kiedy otworzę kolejną...


Ta recenzja została nagrodzona w konkursie na najlepszą recenzję, organizowanym przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Bardzo dziękuję! :) 

25 lutego 2012

H. Mankell - Fałszywy trop

W moim domu sezon na kryminały pełną parą, zwłaszcza na te autorstwa Henninga Mankella. Szwedzki pisarz, o którym pisałam już kilkakrotnie, zdecydowanie podbił moje serce. Staram się dawkować sobie przyjemność wynikającą ze śledzenia losów Kurta Wallandera (wszak seria z nim w roli głównej liczy TYLKO dziewięć pozycji!), ale, jak widać, co jakiś czas moja ciekawość bierze górę i sięgam po kolejny tom.

Część piąta, czyli Fałszywy trop to historia kolejnego śledztwa prowadzonego pod przewodnictwem Kurta Wallandera. Jej akcja rozgrywa się w lecie 1993 roku, w szwedzkiej Skanii. Policja ma w perspektywie trudne dochodzenie. Próbuje bowiem złapać tajemniczego mordercę byłego szwedzkiego premiera. W dodatku, lato obfituje w tragiczne wypadki - na polu rzepaku młoda dziewczyna dokonuje samospalenia. Tym razem, czytelnicy wiedzą od samego początku, kto jest mordercą. Nie mają jednak pojęcia, dlaczego pozbawia życia swoje ofiary.

Nauczona pozytywnym doświadczeniem, rozpoczynając lekturę Fałszywego tropu, spodziewałam się dobrego, trzymającego w napięciu kryminału policyjnego. I nie rozczarowałam się! Mankell po raz kolejny zaskakuje swoim kunsztem literackim. Czytelnik, który od początku serii śledzi przygody szwedzkich policjantów, może mieć wrażenie, że z każdym kolejnym tomem pisarz prezentuje mu coraz bardziej tajemniczą intrygę, coraz bardziej wciągające śledztwo. Tym razem fabuła jest odrobinę inna, ponieważ wydarzenia poznajemy nie tylko z perspektywy odkrywających prawdę śledczych, ale także z punktu widzenia mordercy. Co nie oznacza, że dzięki temu wiemy więcej. Oddając głos sprawcy, autor osnuwa główny wątek specyficzną atmosferą - mroczną, tajemniczą, wciągającą nas w pełną ciemnych zaułków psychikę mordercy. Mamy możliwość przekonać się, w jaki sposób ten człowiek działa, jak planuje swoje zbrodnie, czym je motywuje. Jest to na swój sposób fascynujące, ale też może wzbudzać niepokój. Także samo śledztwo jest trochę inne, niż dotychczas. Policjanci nie triumfują, czytelnik widzi ich bezradność i frustrację, ale także jest świadkiem sukcesów. Wallander i jego współpracownicy podejmują działania pełne wątpliwości, dramatycznych zwrotów akcji i właściwie do ostatnich stron trzymające czytelnika w niepewności. Czytając każdą kolejną książkę Mankella, zachwycam się tym, jak zręcznie udaje mu się z pozornie nudnego i żmudnego wątku "biurowego" wycisnąć maksimum akcji. Oba aspekty zostały złożone w dynamiczną, momentami sensacyjną opowieść, od której naprawdę ciężko się oderwać.

Na uwagę zasługują niezmiennie świetne dialogi, pełne ironicznego poczucia humoru głównego bohatera, który z dystansem spogląda na otaczającą go rzeczywistość. Kurt, jak zwykle, jest centralną postacią powieści. Mimo, że nadal pielęgnuje swój kruchy związek z Bajbą i niezmiennie martwi się o córkę, na jego głowę spadają kolejne problemy natury osobistej. Nie pozbawia go to jednak policyjnej intuicji i przenikliwości, które sprawiają, że policyjne dochodzenie staje się spektakularne. Wątek obyczajowy wprowadza do powieści realizm - czytając, mamy wrażenie, że to wszystko dzieje się naprawdę, a mężczyzna rzeczywiście zmaga się z pogodzeniem pracy i wszystkich innych aspektów swojego życia.

Mam wrażenie, że moja entuzjastyczna recenzja Fałszywego tropu mówi sama za siebie - gorąco zachęcam do lektury tej książki! To porządny, wciągający, wielowątkowy kryminał śledczy, który każdemu miłośnikowi gatunku na pewno przypadnie do gustu. W dodatku, w odcinkach, więc ci, którzy odczuwają niedosyt po przeczytaniu dobrej książki, będą mogli odsunąć w czasie smutny moment pożegnania. Ja już na dobre zaprzyjaźniłam się z Wallanderem i z niecierpliwością czekam na kolejne spotkanie z nim i resztą skańskiej ekipy policyjnej. 

24 lutego 2012

Stosik marcowo - kwietniowy (12)

Uzbierał mi się na półce kolejny stosik, więc się pochwalę. Niestety, wbrew mojemu postanowieniu, większość to nadal książki, które kupuję, ale... Już niedługo, jak tylko znajdę więcej czasu, na pewno wybiorę się do biblioteki.


  1. Great Expectations Ch. Dickensa - jedyna wypożyczona pozycja, w dodatku - po angielsku. Trochę z musu, bo to moja lektura i dobrze by było ją przeczytać, ale z drugiej strony - czytałam kiedyś Davida Copperfielda i bardzo mi się podobał, więc chciałam przeczytać jeszcze coś tego autora. I akurat nadarzyła się okazja. :)
  2. Defekt pamięci K. Bieleckiego - to książka, która właściwie sama mnie znalazła. Nie mam pojęcia, czego się po niej spodziewać, ale po przeczytaniu notki od wydawcy (a raczej od autora), fabuła zaciekawiła mnie. Zobaczymy. :)
  3. Igrzyska śmierci S. Collins - bestseller pełną gębą, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Mam nadzieję, że zdążę ją przeczytać przed premierą filmu.
  4. Numery. Przyszłość R. Ward - trzecia i ostatnia część serii, zakupiona zupełnie spontanicznie. Spodziewam się, że będzie równie dobra, jak dwie poprzednie.
  5. Piąta kobieta H. Mankella - czyli kolejna część losów Kurta Wallandera. :)
Tak przedstawiają się moje czytelnicze plany na najbliższy czas. Pozdrawiam serdecznie! :)

19 lutego 2012

Wyniki konkursu urodzinowego!


Konkurs urodzinowy za nami. Chęć uczestnictwa zgłosiło tylko 5 osób, a szkoda, bo liczyłam na większe zainteresowanie. W każdym razie - przystępujemy do losowania:


1 - Gabrielle_
2 - Bishoujo
3 - Heyday
4 - Dusia
5 - Deline


Maszyna losująca rusza! Iiii... Zwycięzcą zostaje osoba z numerem... 4, czyli...



Dusia !!!

Gratuluję Ci zwycięstwa i czekam na maila z adresem do wysyłki książki! Reszcie uczestników serdecznie dziękuję za zainteresowanie i życzę powodzenia w kolejnych konkursach.

Pozdrawiam! :)



18 lutego 2012

T. Valko - Arabska córka

W poprzedniej recenzji chwaliłam Arabską żonę, więc bez zwłoki sięgnęłam po część drugą powieści - Arabską córkę. Nie byłam przekonana, czy kontynuacja utrzyma poziom, ale miło się rozczarowałam! :)

Tym razem Tanya Valko postanowiła opowiedzieć nam, między innymi, o swoich doświadczeniach związanych z życiem w Arabii Saudyjskiej. Informacje zawarte w powieści pod postacią kulturowego tła to wyraz pasji Polki. Jej fascynacja krajami arabskimi znalazła ujście nie tylko w tej książce. Pisarka już wcześniej wydała trzy pozycje: Libia od kuchni, Życie codzienne w Trypolisie i Sahara - ocean ciszy. Tytuły mówią same za siebie - Valko to prwadziwa specjalistka w swojej dziedzinie. Zagłębiając się w historię przedstawioną w cyklu o polskich kobietach w świecie arabskim, możemy mieć pewność, że to nie literacka fikcja, ale rzeczywistość.

Bohaterką Arabskiej córki jest Marysia, starsza córka Doroty. Po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w Trypolisie, dziewczynka razem z babcią, siostrą i ciotkami uciekają do Ghany. Tam próbują stworzyć nowy dom. Początkowo wydaje się, że pech opuścił kobiety z rodziny Salimich i wreszcie nastały dla nich czasy spokoju. Jednak los nie jest dla nich łaskawy. Splot nieszczęśliwych wydarzeń powoduje, że Marysia znowu musi tułać się po świecie, nie tylko w poszukiwaniu szczęścia, ale także po to, by zadbać o swoją przyszłość. 

Druga część historii jest skonstruowana bardzo podobnie do pierwszej. W fabule przeważa wątek obyczajowy, którego główną bohaterką jest dorastająca Marysia. Choć na początku nie znamy jej zbyt dobrze - w końcu w Arabskiej żonie była postacią wręcz epizodyczną - trzeba przyznać, że autorka postarała się, aby czytelnik polubił dziewczynkę i w ciekawy sposób poprowadziła jej życie. To jej los jest centralnym punktem opowieści, skupiającym także szereg wątków pobocznych, dotyczących członków rodziny i jej przyjaciół. Takie nagromadzenie różnego rodzaju wydarzeń sprawia, że czytelnik nie może oderwać się od lektury. Uwagę skutecznie przyciąga również psychologiczny aspekt powieści. Obejmuje on dorastanie dziewczynki, okres dojrzewania oraz kształtowanie się jej poglądów i sposobu postrzegania świata. Z tych procesów wyłania się bardzo ciekawy obraz kobiety wychowywanej w nieprzyjaznym, trudnym świecie. Marysia okazuje się być zupełnie inną osobą, niż jej matka - dużo bardziej zdecydowaną, zdeterminowaną, silniejszą. Także bohaterowie drugoplanowi, tym razem bardziej jednoznaczni, z łatwością zaskarbiają sobie naszą sympatię, co sprawia, że z zapartym tchem śledzimy ich poczynania. Po raz kolejny na pochwałę zasługuje aspekt kulturowy powieści - ciekawym, choć gorzkim doświadczeniem było spojrzenie na europejskie nacje oczami osób wychowywanych w państwach arabskich. Nie zabrakło także kolejnych ciekawostek antropologiczno-kulinarno-zwyczajowych. Do tego kanonu zalet należy także dodać prosty, przyjemny język. Bardzo spodobały mi się arabskie zwroty, wtrącane przez autorkę do dialogów. Dzięki temu zabiegowi, znam już co najmniej kilka słów w tym języku. :)

Niestety, w przypadku Arabskiej córki istnieje również przysłowiowa druga strona medalu, czyli garść niedociągnięć, jakie zauważyłam w trakcie czytania. Pisałam o wciągającej fabule z wieloma zwrotami akcji. Mam jednak wrażenie, że nadanie książce dynamizmu odbyło się kosztem realizmu. Los kobiet w krajach arabskich nie jest łatwy, jednak nagromadzenie negatywnych zdarzeń, jakie przytrafiały się bohaterom, niezależnie co robili i gdzie byli, wydał mi się mało prawdopodobny. W podobny sposób odebrałam kwestię statusu majątkowego arabskich mężczyzn - może to czysty przypadek, ale dlaczego większość z nich jest obrzydliwie bogata, przy tym niesamowicie skromna i rozsądna, i szuka biednej żony? Wydaje mi się, że autorka zapomniała zróżnicować swoich bohaterów. Kolejnym minusem jest dla mnie zakończenie. Przy lekturze poprzedniego tomu, liczyłam, że autorka uchyli rąbka tajemnicy i nie zostawi nas jedynie z domysłami. Niestety, po raz kolejny bardzo ciekawa sytuacja nie zostaje rozwiązana, lecz urwana w połowie. Jeżeli jest to sygnał, że Tanya Valko pracuje nad kolejną częścią powieści, to wybaczam (choć wydaje mi się, że ta historia powinna się już skończyć). Jeśli nie, to bardzo szkoda, że nie podzieliła się z czytelnikami tym, na co wielu z nich czekało zapewne od pierwszej strony.

Mimo kilku drobnych wad, uważam, że Arabska córka jest kontynuacją na wysokim poziomie. Równie mocno wciąga, równie mocno wzrusza i wzbudza refleksje. Myślę, że każdy kto przeczytał część pierwszą tej opowieści, bez wahania powinien sięgnąć po ten tytuł. Reszcie czytelników gorąco polecam obie pozycje, bo naprawdę warto zapoznać się z historią Doroty i Marysi - jeśli nie dla samej przyjemności czytania dobrej książki, to dla podniesienia swojej wiedzy o sytuacji kobiet na świecie.


***

Na koniec trochę prywaty, a mianowicie - przypominam, że dziś ostatni dzień zgłaszania się do urodzinowego konkursu! Link do konkursowej notki i zasad tutaj. Gorąco zachęcam i czekam na zgłoszenia!
Wyniki, jak obiecywałam, pojawią się jutro.
Pozdrawiam! :)

15 lutego 2012

Pierwsze urodziny bloga!

Jak na złość, pierwsze urodziny bloga wypadły mi w mega zaganiany dzień. Nie zapomniałam o nich jednak, dlatego wieczorem pojawi się aktualizacja tej notki z małym podsumowaniem mojej obecności wśród internetowych recenzentów i z urodzinowym konkursem! :) 




Póki co, czeka mnie jeszcze niestety wyjście z domu wprost w zimowe szaleństwo i przedzieranie się przez zaspy...

AKTUALIZACJA :)

Dotarłam do domu, tak więc mogę teraz na spokojnie napisać urodzinową notkę. Zacznę od tego, że to chyba mój pierwszy blog (a było ich wcześniej niemało ;) ), który przetrwał próbę czasu i zadał kłam teorii, jakobym miała słomiany zapał. Niezmiernie się z tego cieszę. Po namyśle, dochodzę do wniosku, iż sukces jest na pewno efektem tego, że nareszcie robię to, co naprawdę lubię - czyli dużo czytam, recenzuję, dyskutuję i jestem na czasie z "branżą". Na początku nie sądziłam, że ktokolwiek będzie czytał moje wypociny, dlatego uważam, że istnienie mojego bloga to w połowie zasługa Was - Czytelników, którzy mnie motywujecie. Za to ogromne dzięki. :) Z czasem przekonałam się też, że literatura to moja największa pasja i to właśnie z nią chciałabym związać przyszłość, także bloga traktuję z jednej strony jak rozrywkę, a z drugiej - bardzo poważnie. 

Co do samych książek, to przez ten rok przede wszystkim przeczytałam kilka naprawdę świetnych książek, poznałam wielu nowych autorów i przekonałam się, że w naszym blogowym, książkowym światku jest masa osób z naprawdę świetnym gustem literackim. Nie chcę wybierać książki roku, bo wiem, że nie umiałabym dokonać tego wyboru...

Czego sobie życzę? Żeby blog doczekał drugich i kolejnych urodzin; żeby moje recenzje podobały się Wam jeszcze bardziej i żebym miała szansę przeczytać jeszcze wiele wspaniałych książek. O! :)

A teraz konkurs, o którym wspominałam. Nagrodą jest książka w języku angielskim - The Sacred Vault autorstwa Andy'ego McDermott'a. 


Zasady konkursu są banalnie proste:
  1. Pod tą notatką należy zostawić komentarz zgłoszeniowy. Wystarczy zwykłe wyrażenie chęci przystąpienia do konkursu, ale byłoby mi miło, gdybyście w ramach urodzinowego prezentu dodatkowo polecili mi swoją ulubioną książkę.
  2. Na swoim blogu należy umieścić poniższy baner z linkiem do notki konkursowej.

Konkurs trwa do soboty (18.02.br), wyniki w niedzielę na blogu. :)


Pozdrawiam Was ciepło w ten mroźny wieczór i do poczytania!
Invissible - Paulina :)

12 lutego 2012

T. Valko - Arabska żona

Wróciłam, jestem w jednym kawałku, wymęczona, ale zadowolona. I nareszcie miałam czas na czytanie!

Arabską żonę dosłownie połknęłam w kilka dni. Może to wina długiego przymusowego odwyku, a może zwyczajnie urok naprawdę dobrze napisanej, ciekawej powieści... ;)

Autorka - Tanya Valko - to ukrywająca się pod pseudonimem Polka. Bazą dla książki stały się jej doświadczenia związane z pobytem i pracą w krajach arabskich, najpierw w Libii, a potem w Arabii Saudyjskiej. Recenzowana przeze mnie pozycja nie jest pierwszą pozycją w dorobku autorki. Już wcześniej publikowała tytuły związane z kulturą arabską, ale żaden z nich nie miał charakteru powieści, no i żaden nie stał się aż tak głośnym bestsellerem.

Pisarka przedstawia nam historię Doroty, która jako nastolatka zupełnie przypadkowo zakochuje się w Libijczyku Ahmedzie i postanawia związać się z nim na całe życie. Zaślepiona miłością, nie słuchał o różnicach kulturowych, nie przeraża jej zachowanie narzeczonego ani brak tolerancji społeczeństwa dla ich związku. Mimo to, młodym małżonkom udaje się ułożyć sobie życie. Po kilku latach i długich namowach Ahmeda, postanawiają odwiedzić arabskich krewnych. Wyjazd, z miłych wakacji, zamienia się w długoterminowy pobyt, a Dorota dopiero dzięki niemu dostrzega prawdziwe oblicze swojego męża...

Arabska żona wzbudziła we mnie bardzo pozytywne odczucia, aczkolwiek kilka elementów powieści irytowało mnie podczas lektury. Zdecydowanym plusem książki jest wciągająca fabuła, oparta na bardzo rozbudowanym wątku obyczajowym. Perypetie postaci drugoplanowych, które ciągle absorbują główną bohaterkę, stwarzają atmosferę "chaosu", charakterystycznego dla dużych rodzin. Łatwiej nam wczuć się w sytuację Doroty - jedynaczki, która czuje się zagubiona wśród bliskich swojego męża. Historii nie brak realizmu, czyta się ją jak prawdziwe wspomnienia, swoisty reportaż. Autorka opisała tragiczną historię, nie szczędząc czytelnikom szczegółów, nierzadko brutalnych i przerażających. Czytając, nie raz łapałam się za głowę z przerażenia i współczucia dla bohaterów, nie raz nie dowierzałam, że takie okropieństwa dzieją się w cywilizowanym świecie, bo przecież historia oparta jest na tym, co polska pisarka widziała i słyszała w czasie swoich podróży. Drugą, ogromną zaletą powieści jest szczegółowy i, wbrew pozorom, obiektywny opis arabskiej kultury. Mamy możliwość zajrzeć za wysokie mury rodzinnych posiadłości i podpatrzeć lokalne zwyczaje, powąchać i posmakować orientalnej kuchni, dowiedzieć się, że Trypolis nigdy nie śpi, a nawet nauczyć się podstawowych słów po libijsku. Tanya Valko wplata w swoją opowieść nie tylko ciekawostki, które poznajemy oczami Doroty, ale także uczy nas, na jakich zasadach opiera się życie w kraju rządzonym przez islam i patriarchalny model rodziny. Dla nas, Polaków, większość tych reguł okaże się niezrozumiała, bezsensowna i zwyczajnie głupia. Niemniej jednak, podczas czytania zaciekawiło mnie kilka aspektów codziennego życia Arabów i wydały mi się one pozytywne.

Niestety, książka nie jest pozbawiona wad. Dla mnie największą z nich okazała się postać głównej bohaterki. Dorota okazała się być niezbyt inteligentną, rozpieszczoną i niedojrzałą osobą. Mimo, iż jej sytuacja nie była prosta i trzeba o tym pamiętać, jej podejście do życia charakteryzowało się wielką naiwnością. Wystarczy kobietę skontrastować z jej koleżanką, Baśką, czy też szwagierką, Maliką. W porównaniu do nich, Dorota rzeczywiście przypomina "królewnę", co kilkakrotnie wytykają jej bliscy i znajomi. Nawet jej stosunek do ukochanej córeczki wydaje się dziwny - dziecko biega samopas, zajmują się nią praktycznie obcy ludzie, a matka martwi się tylko i wyłącznie o to, czy mąż jeszcze ją kocha. może to i drobnostki, ale wiele razy sprawiały, że w moich oczach postać Doroty traciła na wiarygodności. Nie do końca usatysfakcjonowało mnie też zakończenie. Niby wszystko jest powiedziane dosadnie, ale jakoś tak... za mało. Przydałby się chociaż jeszcze jeden rozdział, który wyjaśniłby jak dokładnie rozwiązała się sytuacja. To potknięcie jestem jednak w stanie wybaczyć autorce - przecież napisała kontynuację, więc wierzę, że wszystkiego dowiem się w swoim czasie.

Książka okazała się bardzo ciekawa, wciągająca, ale ciężko o niej powiedzieć, że dostarcza rozrywki. Raczej skłania do przemyśleń na temat sytuacji kobiet w krajach arabskich i uświadamia o tym, że małżeństwo z człowiekiem pochodzącym z innej kultury to nie zawsze sielanka, zwłaszcza dla kogoś, kto psychicznie jest na nie nieprzygotowany. Uważam, że warto się z tą historią zapoznać, chociażby po to, żeby nie pozostawać obojętnym na kwestie, które porusza autorka. Gorąco polecam Arabską żonę, bo mimo niełatwej tematyki, czyta się ją naprawdę szybko i ciężko się od niej oderwać. Ja tymczasem zmykam do czytania Arabskiej córki.

***

Na zakończenie mały fotograficzny gratis, który (mam nadzieję ;) ) zrekompensuje Wam moją długą nieobecność, spowodowaną sesją, a potem wyjazdem. 








Taka oto piękna zima za naszą południową granicą. No i idealne warunki dla tych, co kochają białe szaleństwo. :) Na zdjęciach ośrodek Jasna-Chopok na Słowacji. :)

4 lutego 2012

Update

Sesja nareszcie za mną, ale recenzje nie pojawią się jeszcze przez około tydzień. A to dlatego, że jutro wybieram się na zasłużony odpoczynek i białe szaleństwo w góry. Dostęp do Internetu niby będzie, ale raczej nie uda mi się nic napisać.

Za to po powrocie powinnam mieć dla Was recenzje Arabskiej żony i Arabskiej córki :)