29 maja 2014

Stos przedwakacyjny (#29)

Muszę przyznać, że w maju stosów u mnie w bród. Wszystkie moje książkowe zakupy to prawdziwe okazje, grzech było nie skorzystać. ;) Najpierw zawitałam na Warszawskie Targi Książki, o których pisałam całkiem niedawno, a potem udało mi się upolować świetny pakiet książek na facebook'owej grupie sprzedażowo-wymianowej. Cena była naprawdę korzystna - za 4 tomy z przesyłką zapłaciłam niecałe 60 zł! 

A na dodatek już za moment (a dokładnie, za niecałe 2 tygodnie) kończę studia, co oznacza dla mnie upragnione wakacje i dużo więcej wolnego czasu, który będę mogła spędzać na nadrabianiu zaległości. Co prawda, przez te dwa tygodnie muszę jeszcze popracować na najwyższych obrotach, ale to już ostatnia prosta i nie może się nie udać. :)

Stosik w dużej mierze składa się z pozycji, które pokazywałam Wam po WTK. Tym razem na zdjęciu znajdują się tylko moje książki. Brak na nim pozycji, które wybrał dla siebie Narzeczony. No i do tego kilka tytułów, które dotarły do mnie dziś:

  • Ostatnia noc jej życia, M. Jennings - zakupiona na FB. Powrót do serii o detektywie Murdochu - tym razem mam szansę poznać początek historii:) ;
  • Trafny wybór, J.K. Rowling - również z FB. Czaiłam się na nią praktycznie od dnia premiery, ale jakoś było mi z nią nie po drodze. Teraz nareszcie mam okazję zobaczyć, jak słynnej autorce udało się coś innego, niż Harry Potter;
  • Erynie, M. Krajewski - tym razem cofam się do początków serii o komisarzu Popielskim. To również zakup z FB.
  • Fabrykantka aniołków, C. Lackberg - kolejna część serii, co prawda ostatnia, ale w sumie 3 tomy to już porządny zalążek kolekcji. Na pewno będę ją czytać do spółki z Narzeczonym :) Tak jak poprzednie tytuły, zakupiona u przemiłej koleżanki na FB ;
  •  Jej wszystkie życia, K. Atkinson - to chyba największa gwiazda mojego stosu i zarazem tajemnicza zdobycz z WTK. Tak naprawdę, dostałam ją w prezencie od Narzeczonego, chyba z okazji Dnia Dziecka ;). Nie mogę się doczekać, kiedy się za nią zabiorę. :)
Muszę przyznać, że widok tego stosu sprawia mi ogromną przyjemność. Upływający tydzień był dla mnie mega pechowy i dzisiejsza wizyta listonosza to dla mnie prawie jak wizyta Świętego Mikołaja. :)

Pozdrawiam Was ciepło i tym, którzy tak jak ja kończą w tym roku studia, życzę szybkiego i bezproblemowego finiszu! :)

27 maja 2014

H. Murakami - 1Q84 (Tom 2 i 3)

Tytuł: 1Q84. Tom 2, Tom 3
Autor: Haruki Murakami
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2011

Trylogię 1Q84 zaczęłam czytać w listopadzie zeszłego roku. Dopiero niedawno udało mi się poznać zakończenie tej niebanalnej opowieści, snutej przez japońskiego pisarza Haruki Murakamiego. Praktycznie na raz połknęłam tomy 2 i 3, bo zwyczajnie nie mogłam się oderwać od losów Aomame i Tengo.

Przede wszystkim dlatego, że w kolejnych częściach powieści sporo się dzieje. O ile pierwszy tom można było potraktować, jak swego rodzaju wstęp do opowieści, to od drugiego zaczyna się dynamiczna akcja. Tengo coraz bardziej zagłębia się w świat nakreślony przez Fukaeri w Powietrznej poczwarce. W dodatku, członkowie sekty dowiadują się, że to właśnie on jest ghost writerem bestsellerowej pozycji, co okazuje się nie bez znaczenia dla ich sytuacji. Tymczasem Aomame przygotowuje się do wykonania powierzonego jej trudnego zadania. Jednocześnie nie może przestać myśleć o odszukaniu swojej życiowej miłości.

Murakami po raz kolejny kompletnie mnie zaskoczył. Po zakończeniu lektury pierwszej części byłam zaintrygowana, ale nie spodziewałam się, że kontynuacja tej historii wciągnie mnie aż tak. A już od pierwszej strony drugiego tomu oniryczny, magiczny świat, w którym na niebie widać dwa księżyce, bez reszty mnie pochłonął. Według mnie to właśnie ten specyficzny, oryginalny klimat jest największą zaletą książki. Autor dodatkowo otula fabułę aurą tajemniczości. Nie wszystkie sekrety zostają wyjaśnione, część z nich czytelnicy mogą zinterpretować po swojemu lub po prostu pozostawić w sferze domysłów. Abstrakcyjne wydarzenia, specyficzni bohaterowie i ich kierowane emocjami zachowania na naszych oczach budują niecodzienną rzeczywistość. Na dodatek, Murakami operuje bardzo płynnym, plastycznym i lekkim językiem, co bardzo ułatwia wyobrażenie sobie historii.

Na tym mrocznym, tajemniczym tle rysuje się fabuła, która wbrew moim wrażeniom z pierwszej części opiera się na wartkiej akcji i licznych niespodziankach. Autor niejednokrotnie zwodzi nas, przekonując do czegoś przez kilkadziesiąt stron tylko po to, żeby na koniec kompletnie odmienić sytuację. Zachowania bohaterów, ich przeżycia i wypadki, które im się przydarzają, momentami są zupełnie oderwane od rzeczywistości, którą znamy z autopsji. Czasem miałam nawet wrażenie, że dana postać kompletnie odpłynęła w abstrakcję, a Murakami zwyczajnie pogrywa sobie z czytelnikami. Ale finalnie zawsze okazywało się, że każde zdarzenie ma sens i prowadzi do czegoś więcej. Na plus zaliczam także miks gatunkowy, który znajdujemy w 1Q84. Dominuje słodko-gorzki wątek miłosny, który finalnie bardzo przypadł mi do gustu, choć przez długi czas nie wiedziałam, jak go ocenić. Oprócz tego, znajdziemy w książce również elementy powieści kryminalnej, odwołania do szeroko pojętych problemów społecznych, wydarzeń politycznych z historii Japonii oraz dosyć mocno zaakcentowany wątek obyczajowy, skupiający się na przeszłości Tengo. Samo zakończenie, choć trochę nierealistyczne i otwarte (a do takich mam ambiwalentny stosunek), usatysfakcjonowało mnie w pełni.

Podsumowując: 1Q84 to niecodzienna historia, która porywa czytelnika i przenosi go w równoległą rzeczywistość. Mnie urzekła przede wszystkim trochę tajemnicza, trochę niebezpieczna i z pewnością budząca fascynację atmosfera powieści. Polubiłam także bohaterów, którzy w tym dziwnym splocie wydarzeń pozostali wierni sobie i potrafili kierować się zarówno sercem, jak i rozumem. Dzięki nim udało mi się na chwilę wsiąknąć w inny świat i odpocząć od tego, co na co dzień widzę z drugiej strony okładek. Murakami już po raz drugi przekonał mnie, że nie bez przyczyny jest ulubieńcem milionów czytelników na całym świecie, a jego książki szybko zyskują miano bestsellerów. Niniejszym i ja na dobre dołączam do rzeszy wielbicieli japońskiego pisarza, a 1Q84 gorąco polecam.

25 maja 2014

Warszawskie Targi Książki 2014 - wrażenia

Dzisiejsze słoneczne przedpołudnie stało się dla mnie okazją do wybrania się na tegoroczne Warszawskie Targi Książki. To już trzeci raz, kiedy uczestniczę w tym święcie czytelników, wydawców, autorów i szeroko pojętej literatury. I na pewno nie ostatni! Samo przechadzanie się wśród stoisk sprawia mi niesamowitą radość, a jeśli uda mi się zdobyć jakieś książki, to już w ogóle pełnia szczęścia. Tak jak w tym roku -  udało mi się nie tylko uczestniczyć w zorganizowanej przez portal LubimyCzytać.pl wymianie książek, ale także upolować dwie dodatkowe pozycje.


Tegoroczna edycja wymiany książkowej Z półki na półkę trochę mnie rozczarowała. Przede wszystkim, organizatorzy bardzo kiepsko rozwiązali problem dużej ilości uczestników. Założenie było takie, że na raz będą wpuszczane 200-osobowe grupy. Ostatecznie wyszło tak, że w chwili otwarcia wpuszczono 3/4 kolejki, a dosłownie 20 osób zostało za linią wstępu. Jak nietrudno się domyślić, w te 7 minut wszystkie najciekawsze pozycje zostały dosłownie wymiecione i osoby, które nie weszły w pierwszym rzucie, mogły tylko obejść się smakiem. :( Dużo gorzej niż w zeszłym roku wypadły także książki przygotowane przez organizatorów na wejście, czyli nowe pozycje ufundowane przez wydawnictwa. Tytuły, której pojawiły się w tej grupie, nie powaliły na kolana, a na dodatek wybrano chyba tylko wydania kieszonkowe. To duży regres w stosunku do zeszłego roku, kiedy rzeczywiście można było upolować kuszące nowości. W ogóle, zarówno w moim, jak i Narzeczonego odczuciu, w tym roku nie było się czym zainteresować. P. narzekał na małą ilość tytułów z gatunku fantastyki, a ja oczekiwałam chyba większej liczby kryminałów.

W ogólnym rozrachunku nie wyszło jednak tak źle. Oboje jesteśmy zadowoleni z naszych łupów. W zamian za 10 tytułów, które nie przypadły nam do gustu lub były lekko przestarzałe, udało nam się zdobyć 9 satysfakcjonujących, grubych tomów.

Oddaliśmy (niestety bez zdjęcia, bo w ferworze przygotowań zapomniałam zrobić):
  • J. Komuda - Czarna bandera,
  • G. Masterton - Zjawa,
  • R. Benson - Hitman. Potępienie,
  • H. Safrin - Przy szabasowych świecach. Humor żydowski,
  • K. Bielecki - Various Faces of Almightness,
  • A. Christie - Murder on the Orient Express,
  • W.W. Jacobs - Monkey's Paw,
  • + trzy dodatkowe tytuły, które podarował mi Tata.
  Wymieniliśmy je na to, co widać poniżej:

Narzeczony wybrał sobie
  • S. King - Regulatorzy,
  • C. Buchanan - Wędrowiec,
  • P. Brett - Pustynna włócznia, 
  • C. Lackberg - Księżniczka z lodu,
a ja wyłowiłam
  • M. Karmel - Być jak Esther,
  • E. Mendoza - Oliwkowy labirynt,
  • H. Murakami - Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973 (właściwie to P. wyłowił dla mnie <3),
  • J. Gaarder - Świat Zofii,
  • M. Nurowska - Dom na krawędzi. 
Serce roście patrząc na ten zbiór. Nie mogę się doczekać czytania! Na dodatek, korzystając ze zniżek przygotowanych specjalnie na Targi Książki, dokonaliśmy jeszcze dwóch zakupów. Pojawią się dopiero w najbliższym stosiku, ponieważ jeden z nich jest prezentem i nie chciałabym go pokazywać zanim trafi do swojego nowego właściciela ;).

Podsumowując - dzisiejszy dzień uważam za bardzo udany. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy za każdym razem kiedy zerkam na półkę, na której stoją moje nowe zdobycze. W najbliższym czasie czeka mnie jeszcze jeden powód do radości - spodziewam się kolejnej książkowej paczki, pełnej wyczekiwanych tytułów, ale o tym opowiem Wam przy okazji kolejnego stosiku. :)
 
Tymczasem pozdrawiam Was ciepło i zapraszam na kolejną recenzję, która (mam nadzieję) już wkrótce! :)

11 maja 2014

Stosik pomajówkowy (#28)

Za nami brzydka i zimna majówka. W moim przypadku, dodatkowo spędzona pod kocem i z kilogramami lekarstw - ktoś skutecznie na mnie nakichał w metrze. :( Z każdym dniem jest jednak coraz lepiej, więc nie smucę się, zwłaszcza, że na pocieszenie mam piękny pomajówkowy stosik. Wszystkie zdobycze są niczym ciepłe bułeczki wyjęte prosto z pieca - świeżutkie, bo zdobyte w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Na jedną z pozycji specjalnie czekałam aż do piątku. :)

Na pierwszy ogień idą książki:

  • A góry odpowiedziały echem, K. Hosseini - kupiona z okazji Światowego Dnia Książki. Czaiłam się na nią od dnia premiery, nawet kilka razy miałam ją w rękach w księgarniach, ale najwyraźniej dopiero teraz przyszedł jej czas. :)
  • Zdobywam zamek, D. Smith - kupiona razem z poprzednią pozycją. To moje ostatnie odkrycie z blogów czytelniczych, mam nadzieję, że spodoba mi się tak samo, jak innym czytelnikom. :)
  • Szepty lasu, Ch. Frazier - pozycja wygrana u Klaudii, której jeszcze raz serdecznie dziękuję! Jej recenzja bardzo mnie zachęciła do lektury - nie mogę się już doczekać. :)
Oprócz tych pozycji, mam jeszcze dwie zdobycze e-bookowe:

Źródło

  •  Gwiazd naszych wina, J. Green - bardzo popularna książka, oczywiście wypatrzyłam ją na czytelniczych blogach. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję. :)
  • Ciemno, prawie noc, J. Bator - zdecydowałam się na nią również za sprawą blogów i jeszcze kilku entuzjastycznych recenzji "na żywo" ;). Kompletnie nie znam tej autorki, ale Nagroda Nike za tą powieść na pewno gwarantuje dobrą lekturę. :)

Jak widać stosik nie jest bardzo imponujący, ale idealnie pasuje do mojego aktualnego zaangażowania czytelniczego. Niestety, okres od maja do połowy lipca będzie u mnie bardzo intensywny - koniec podwójnych studiów, obrona, egzaminy, a do tego przygotowania do ślubu wchodzące w bardziej intensywną fazę sprawiają, że czytam dużo mniej, niż bym chciała. Mam jednak nadzieję, że potem będzie lepiej. ;)

Pozdrawiam,
Paulina :)

3 maja 2014

K. Mlek - Na wietrze diabeł przyjechał

Tytuł: Na wietrze diabeł przyjechał
Autor: Katarzyna Mlek
Wydawnictwo: Flosart
Rok wydania: 2013

Już po raz drugi mam okazję zetknąć się z twórczością Katarzyny Mlek i ponownie jest to kwestia kompletnego przypadku. Za pierwszym razem dostałam do recenzji jej powieść Zapomnij patrząc na słońce. Mimo, że wcześniej kompletnie nie znałam autorki, to książka bardzo przypadła mi do gustu. Na wietrze diabeł przyjechał to tytuł, który również trafił do mnie za sprawą akcji promocyjnej i również bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.

Opowiada o przygodach młodego inżyniera Zbigniewa Linerta, który pewnego dnia zupełnie przypadkowo wpada w wir nieoczekiwanych wydarzeń rządzących życiem małej, beskidzkiej wsi Laliki. Choć początkowo mężczyzna nie chce mieć nic wspólnego z dziwnym wiatrem hulającym po górach, ostatecznie staje się obrońcą małej społeczności Lalik. Jego przeciwnikiem jest nie byle kto, bo sam diabeł, który jakby uwziął się na wioskę i za wszelką cenę chce ją zniszczyć.

Szczerze przyznam, że kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej niewielkiej książeczce. Nie przepadam za historiami obyczajowymi rodem z naszego podwórka, bo zazwyczaj pokazują polską wieś jako smętne i biedne miejsce. Do lektury przekonały mnie jednak obietnice z okładki, porównujące powieść do regionalnych legend i góralskich gawęd. Nie za często mam styczność z literaturą tego typu, dlatego w poszukiwaniu odmiany, zdjęłam z półki ten tytuł.

I rzeczywiście - obietnice się spełniły. W prostej, właściwie jednowątkowej fabule Katarzyna Mlek zawarła sześć historii opowiadających o dawnych wydarzeniach z życia wsi. Ich wspólnym mianownikiem jest nie tylko specyficzny klimat legend, przesycony magią, gusłami i starodawnymi wierzeniami, ale także obecność fantastycznych bytów rodem z Mickiewiczowskich ballad i romansów. Wraz z głównym bohaterem zostajemy wciągnięci w ten świat z pogranicza snu i jawy i staramy się zrozumieć, jakie licho i dlaczego czyha na spokój mieszkańców Lalik. Nie sposób nudzić się w tych niecodziennych okolicznościach, bo Zbyszek praktycznie co chwilę musi stawiać czoła coraz to nowym, nieprawdopodobnym wypadkom. Na dodatek, autorka potraktowała swoje postaci z przymrużeniem oka, więc zarówno poczynania głównego bohatera, jak i doradztwo ze strony mieszkańców Lalik potrafią wywołać uśmiech na twarzy czytelnika.

Na wietrze diabeł przyjechał to książka niebanalna - ciepła, pełna humoru, z dynamiczną akcją, nareszcie nieskupiająca się na negatywnych aspektach funkcjonowania polskiej prowincji. Jej największym plusem jest jednak wspomniany na początku magiczny, bajkowy klimat, odwołujący się trochę do folkloru, a trochę do fantastyki. Wciągnęła mnie od samego początku, zaskoczyła obrotem wydarzeń, zakończenie mnie uradowało, a bohaterowie - urzekli. To ciekawa i trochę tajemnicza historia na jeden wieczór, lekka, szybko czytająca się i naprawdę przyjemna w odbiorze. W gruncie rzeczy cieszę się, że miałam okazję ją poznać, bo stanowiła dla mnie kompletną odmianę od literatury, którą zwykle dla siebie wybieram. Z czystym sumieniem polecam i czekam na kolejne powieści pióra Katarzyny Mlek.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce i agencji EMPEMEDIA PR