Na mojej półce pojawiła się ostatnio świeżutka, pachnąca jeszcze drukarnią nowość, dlatego sięgnęłam po nią bez zbędnej zwłoki. Nie wiem dlaczego, ale po lekturze opisu z okładki byłam pewna, że mam do czynienia z kryminałem. Okazało się jednak, że druga powieść polskiej pisarki i artystki Katarzyny Mlek, wydana niespełna miesiąc temu, należy do zupełnie innego gatunku.
Zapomnij patrząc na słońce to trudna historia polskiej rodziny. Mała Hanka mieszka w Katowicach wraz z rodzicami - ojcem Januszem, który każdego dnia walczy o to, by zapewnić byt swojej rodzinie oraz matką Sabiną, wiecznie niezadowoloną, szukającą pocieszenia w alkoholu gospodynią domową. Dziewczynka za dnia chodzi do szkoły i stara się przetrwać złe humory matki, mimo wszystko stara się jakoś żyć. Ale nocą jest kompletnie bezbronna wobec nawiedzającego ją w mrocznych koszmarach kruka, który zsyła jej mrożące krew w żyłach senne obrazy...
Okazało się, że Katarzyna Mlek stworzyła kawał naprawdę dobrej literatury z pogranicza thrilleru i psychologii. Nie dość, że książka wciąga okrutnie i nie pozwala czytelnikowi oderwać się nawet na krótką chwilę, to jeszcze na dodatek sama fabuła została skonstruowana w oryginalny sposób. Historia małej Hanki, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się zwyczajną opowieścią o życiu biednej, śląskiej rodziny, jest tak naprawdę swoistym studium psychiki bohaterów. Podczas lektury możemy zaobserwować, jak trudne realia życia codziennego mogą wpłynąć na zachowanie poszczególnych osób, a nawet pośrednio na ich odległą przyszłość. Muszę przyznać, że ten aspekt powieści wydał mi się szczególnie smutny i wzbudził we mnie wiele refleksji dotyczących obrazu Polski, jaki został przedstawiony przez autorkę. Bo trzeba zaznaczyć, że Mlek dołożyła wszelkich starań, żeby jej opowieść była realistyczna i przez to bardzo wymowna.
Nie sposób jednak zapomnieć o mrocznym aspekcie książki, czyli koszmarach nawiedzających główną bohaterkę. Przyznaję, że nie raz miałam gęsią skórkę, kiedy czytałam o tym, co w sennych marzeniach widzi mała dziewczynka. Zawsze uważałam, że najstraszniejsze są te thrillery, które opierają się na uwydatnieniu słabości ludzkiej psychiki. I w Zapomnij patrząc na słońce właśnie z tym mamy do czynienia. Koszmary nękające bohaterów wydają się podejrzanie realistyczne w zestawieniu z szarą rzeczywistością dnia, a przez to tym bardziej oddziałują na naszą pobudzoną wyobraźnię, podsuwając nam coraz to straszniejsze sugestie. Na dodatek, autorka wprowadziła do swojej opowieści posmak tajemnicy - aż do ostatniej strony nie jesteśmy pewni, co tak naprawdę przytrafia się Hance. A niepewność wprowadza niepokój. Tak zaniepokojeni docieramy wreszcie do końca historii i... doceniamy błyskotliwe, sensowne, a przy tym nadal straszne zakończenie. Ja byłam usatysfakcjonowana w stu procentach. Nie tylko żałowałam, że lektura dobiegła końca, ale jeszcze przez długo potem nie mogłam wyjść z podziwu, jak zgrabnie Mlek połączyła wszystko w jedną całość.
Zapomnij patrząc na słońce jest książką prawie idealną. Prawie, bo w pewnym momencie wydało mi się, że nagromadzenie niektórych wydarzeń podważa realizm opowieści. Drobny zgrzyt, ale jednak. Nie spodobał mi się też opis z okładki - nie wiem, dlaczego, ale wprowadził mnie w błąd. Po przeczytaniu go jeszcze raz po skończonej lekturze, doszłam do wniosku, że właściwie nie mówi on nic o książce. Niemniej jednak, wystarczy przymknąć oko na te drobne rysy i można w pełni cieszyć się kilkoma godzinami spędzonymi z naprawdę dobrą powieścią. Ogromny plus należy jej się za to, że angażuje czytelnika emocjonalnie i umysłowo - bo nie tylko wzbudza dreszcz strachu, ale także daje do myślenia. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią się bać rzeczywistości.
Zapomnij patrząc na słońce to trudna historia polskiej rodziny. Mała Hanka mieszka w Katowicach wraz z rodzicami - ojcem Januszem, który każdego dnia walczy o to, by zapewnić byt swojej rodzinie oraz matką Sabiną, wiecznie niezadowoloną, szukającą pocieszenia w alkoholu gospodynią domową. Dziewczynka za dnia chodzi do szkoły i stara się przetrwać złe humory matki, mimo wszystko stara się jakoś żyć. Ale nocą jest kompletnie bezbronna wobec nawiedzającego ją w mrocznych koszmarach kruka, który zsyła jej mrożące krew w żyłach senne obrazy...
Okazało się, że Katarzyna Mlek stworzyła kawał naprawdę dobrej literatury z pogranicza thrilleru i psychologii. Nie dość, że książka wciąga okrutnie i nie pozwala czytelnikowi oderwać się nawet na krótką chwilę, to jeszcze na dodatek sama fabuła została skonstruowana w oryginalny sposób. Historia małej Hanki, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się zwyczajną opowieścią o życiu biednej, śląskiej rodziny, jest tak naprawdę swoistym studium psychiki bohaterów. Podczas lektury możemy zaobserwować, jak trudne realia życia codziennego mogą wpłynąć na zachowanie poszczególnych osób, a nawet pośrednio na ich odległą przyszłość. Muszę przyznać, że ten aspekt powieści wydał mi się szczególnie smutny i wzbudził we mnie wiele refleksji dotyczących obrazu Polski, jaki został przedstawiony przez autorkę. Bo trzeba zaznaczyć, że Mlek dołożyła wszelkich starań, żeby jej opowieść była realistyczna i przez to bardzo wymowna.
Nie sposób jednak zapomnieć o mrocznym aspekcie książki, czyli koszmarach nawiedzających główną bohaterkę. Przyznaję, że nie raz miałam gęsią skórkę, kiedy czytałam o tym, co w sennych marzeniach widzi mała dziewczynka. Zawsze uważałam, że najstraszniejsze są te thrillery, które opierają się na uwydatnieniu słabości ludzkiej psychiki. I w Zapomnij patrząc na słońce właśnie z tym mamy do czynienia. Koszmary nękające bohaterów wydają się podejrzanie realistyczne w zestawieniu z szarą rzeczywistością dnia, a przez to tym bardziej oddziałują na naszą pobudzoną wyobraźnię, podsuwając nam coraz to straszniejsze sugestie. Na dodatek, autorka wprowadziła do swojej opowieści posmak tajemnicy - aż do ostatniej strony nie jesteśmy pewni, co tak naprawdę przytrafia się Hance. A niepewność wprowadza niepokój. Tak zaniepokojeni docieramy wreszcie do końca historii i... doceniamy błyskotliwe, sensowne, a przy tym nadal straszne zakończenie. Ja byłam usatysfakcjonowana w stu procentach. Nie tylko żałowałam, że lektura dobiegła końca, ale jeszcze przez długo potem nie mogłam wyjść z podziwu, jak zgrabnie Mlek połączyła wszystko w jedną całość.
Zapomnij patrząc na słońce jest książką prawie idealną. Prawie, bo w pewnym momencie wydało mi się, że nagromadzenie niektórych wydarzeń podważa realizm opowieści. Drobny zgrzyt, ale jednak. Nie spodobał mi się też opis z okładki - nie wiem, dlaczego, ale wprowadził mnie w błąd. Po przeczytaniu go jeszcze raz po skończonej lekturze, doszłam do wniosku, że właściwie nie mówi on nic o książce. Niemniej jednak, wystarczy przymknąć oko na te drobne rysy i można w pełni cieszyć się kilkoma godzinami spędzonymi z naprawdę dobrą powieścią. Ogromny plus należy jej się za to, że angażuje czytelnika emocjonalnie i umysłowo - bo nie tylko wzbudza dreszcz strachu, ale także daje do myślenia. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią się bać rzeczywistości.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Oficynka.