29 maja 2012

Cichosza...

... bo zaginęłam w akcji. A zaginęłam dlatego, że...






...zbliża się S.E.S.J.A* i niestety, nastał czas walki z systemem. ;)




*system eliminacji studentów jest aktywny

19 maja 2012

S. Collins - W pierścieniu ognia

Po przeczytaniu pierwszej części trylogii i obejrzeniu zrealizowanego na jej podstawie filmu, który całkiem mi się podobał, nie mogłam się doczekać, kiedy w moje ręce wpadnie kolejny tom autorstwa Suzanne Collins. W rozpisce, zamieszczonej na oficjalnej stronie internetowej amerykańskiej pisarki, naliczyłam, że W pierścieniu ognia - druga część serii - od dnia wydania, a więc w przeciągu tylko trzech lat, została nagrodzona aż dwudziestoma  wyróżnieniami i nagrodami. Imponujące, prawda? Aż chce się czytać!

Fabuła książki jest kontynuacją wydarzeń przedstawionych w Igrzyskach Śmierci. Katniss i Peeta wrócili do Dwunastego Dystryktu. Wydawałoby się, że jako zwycięscy trybuci, będą wiedli spokojne i dostatnie życie. Nic bardziej mylnego. Panem ogarniają niespokojne nastroje, a odpowiedzialnością za ten stan rzeczy Kapitol obarcza Katniss i jej"numer" z jagodami. Dziewczyna musi więc przekonać cały kraj, że wszystko, co robiła, było spowodowane szaleńczą miłością do Peety.

Do lektury tej powieści zabierałam się z wielką niecierpliwością. Koniecznie chciałam wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Muszę jednak przyznać, że ostatecznie, uczucia mam mieszane. Z jednej strony, autorka nie zawiodła czytelników, serwując im dobrze napisaną, lekką do czytania, dynamiczną kontynuację nowatorskiej opowieści. Na całość składają się zgrabnie poprowadzone wątki - obyczajowy i przygodowy. Pojawiają się nawet szczątkowe elementy romansu, chociaż nie wiem, czy na pewno można je tak określić. Niestety, mimo tych zalet, pierwsza połowa książki jest zwyczajnie przegadana. Owszem, pojawiają się niespodziewane zwroty akcji, ale nie przykuwają naszej uwagi w aż takim stopniu, jak wydarzenia pierwszej części serii. Co więcej, bohaterowie wydają się być wyzuci z emocji, zachowawczy, jakby byli bardzo zmęczeni tym, co im się przydarzyło. Po przebrnięciu przez około 100 - 150 stron, docieramy dopiero do esencji całej opowieści, ale o tym więcej nie napiszę, żeby nie zepsuć przyjemności czytania. Na plus możemy na pewno zaliczyć język - tak jak w pierwszym tomie, jest prosty, plastyczny, a pojawiające się w nim neologizmy nadają historii futurystycznego charakteru.

Po raz kolejny muszę się przyczepić do sylwetek bohaterów. W poprzedniej recenzji pisałam, że irytuje mnie Katniss. Niestety, nic się nie zmieniło. Nadal nie jestem w stanie utożsamić się z tą dziewczyną, która próbuje na swój sposób poradzić sobie w trudnej rzeczywistości. Na dodatek, rola, jaką przyszło jej odegrać w drugiej części serii, podkreśliła te jej cechy, które mnie drażnią. Wydało mi się, że jej postać jest przerysowana i miałam po prostu wrażenie, że czytam o kimś, kto jest zupełnie nie z tej bajki. Nie przypadł mi do gustu sposób, w jaki został przedstawiony Gale - drugi męski protagonista opowieści. Jego rola jest właściwie epizodyczna i dziwi mnie to, bo jest to postać, która ma naprawdę spory potencjał i mogłaby znacznie ubarwić fabułę.  Zupełnie inne zdanie mam natomiast na temat Peety. O ile, w poprzednim tomie wydał mi się bohaterem nijakim, niemęskim i nieciekawym, tak teraz patrzę na niego dużo przychylniej. Sama się sobie dziwie, ale w porównaniu z Gale'm, Peeta wydał mi się zarówno zaradny, sprytny, jak i zdolny do odczuwania prawdziwych emocji. No i wreszcie przestał być bierny - za to ogromne brawa dla Collins.

Drugi już raz autorce udało się mnie uwieść bardzo obrazowymi opisami. Nie miałam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie ani przysypanego śniegiem, brudnego od pyłu węglowego Złożyska, ani innych, zupełnie obcych czytelnikowi dystryktów. Piękny krajobraz roztoczono przed nami także w drugiej części powieści, ale poza tym, że bardzo spodobała mi się użyta przez autorkę idea, nie powiem nic więcej. ;)

Ogólnie, książka podobała mi się. Mimo wszystkich wyliczonych niedociągnięć, czyta się ją naprawdę szybko, zachłannie i z ciekawością. Sama historia jest świeża i chwytliwa mimo, że na swój sposób stanowi reanimację popularnego w literaturze motywu walki o wolność. W porównaniu do Igrzysk Śmierci, W pierścieniu ognia wypada słabiej, ale pozostawia po sobie intrygującą zapowiedź części trzeciej - Kosogłosa - która może okazać się albo najlepszym tomem trylogii, albo przysłowiowym gwoździem do trumny. Na pewno już wkrótce sama się o tym przekonam i dam Wam znać. :)

14 maja 2012

Ch. Llorens - Uciekinierka z San Benito

Chufo Llorens to drugi, obok Ildefonso Falconesa, autor piszący charakterystyczne powieści, osadzone w realiach dawnej Hiszpanii. Urodzony w 1931 roku, w dalszym ciągu wydaje kolejne książki. W Polsce jego twórczość nie zdobyła jeszcze dużej popularności. Mimo, że pisarz ma w swoim dorobku już sześć pozycji, a kolejne mają ukazać się niebawem, to jedynym, bardziej znanym tytułem jest Władca Barcelony.

Akcja Uciekinierki z San Benito rozgrywa się w średniowiecznej Hiszpanii, pozostającej pod władzą króla i inkwizycji. Tytułowa bohaterka - Catalina - wychowuje się w zakonie Świętego Benedykta. Splot niezwykłych wydarzeń z przeszłości oraz mroczna intryga uknuta w murach konwentu zmuszają dziewczynę do opuszczenia jedynego znanego jej domu i wyruszenia w długą tułaczkę po niebezpiecznych, hiszpańskich drogach.

Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że moja recenzja będzie pozytywna. Uwielbiam grube, wielowątkowe opowieści, opisane na kanwie burzliwej historii i przesycone dawną kulturą, zwłaszcza hiszpańską. Uciekinierka z San Benito ma w sobie to wszystko, a nawet więcej - nie mogła mi więc nie przypaść do gustu. Opowieść o przygodach Cataliny, bo tak w skrócie można streścić książkę, jest zagmatwana, pełna tajemnic z przeszłości, ale także obfitująca w szczęśliwe zbiegi okoliczności. Sposób, w jaki autor połączył kilka rozbudowanych wątków, mających kluczowe znaczenie dla fabuły, ukazuje nam przede wszystkim bezsilność człowieka wobec przewrotności losu. Jednak lektura nie przyniesie nam tylko refleksji dotyczących ludzkiego życia. Przeżycia młodej uciekinierki wzbudzają emocje, przykuwają uwagę już od pierwszej strony i wystawiają na próbę ciekawość czytelnika, który koniecznie chce poznać zakończenie tej pokręconej historii. Co więcej, pojawia się także element romansu i nie sposób nie kibicować uwikłanych w niego bohaterom.


Nie można nie docenić również warsztatu Llorensa. Przede wszystkim, autor zachwyca czytelnika misterną konstrukcją fabuły. Każdy szczegół jest dopracowany, nie pojawia się nic, co nie miałoby związku z opowieścią. Fakty historyczne są oddane bardzo wiernie, wszak pisarz poświęca dużo czasu na przygotowanie tła dla swoich powieści. Mamy więc zarówno odwołania do wydarzeń z historii Europy, jak i realistyczny obraz życia poszczególnych warstw społecznych, związanych z nim zwyczajów oraz tradycji. Autor bardzo plastycznie oddaje obraz średniowiecznej egzystencji w Hiszpanii. Opisy są pełne wyrazów z języka hiszpańskiego, co pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej wczuć się w klimat powieści. Irytujące są jednak przypisy wyjaśniające znaczenie obcych zwrotów - wydawca zgromadził je na końcu książki, co sprawia, że musimy wielokrotnie przerywać lekturę, aby je odczytać.

Lektura powieści dostarczyła mi wielu skrajnych emocji. Z jednej strony, bardzo zżyłam się z bohaterami, trzymałam kciuki za ich powodzenie i odczuwałam żal, kiedy nie wszystko szło po ich myśli. Ich sylwetki, naszkicowane bardzo dokładnie i realistycznie, pełne skrajnych cech, mocnych stron i słabości, pozwalały wierzyć, że to prawdziwi ludzie z krwi i kości. Może dlatego opisane w książce perypetie, które ich spotykały, tak silnie wpływają na nastrój czytelnika. Z drugiej strony, jak już wspomniałam, opowieść dostarcza wielu refleksji - nie tylko na temat ludzkiego życia, ale także dotyczących słuszności wydarzeń historycznych oraz moralności dawnych czasów. Autor zwraca naszą uwagę zwłaszcza na poczynania inkwizycji, a dokładnie hiszpańskiego Świętego Oficjum. Zdradzone w powieści tajemnice, jakie kryli duchowni, dla niejednego czytelnika mogą się okazać wręcz niewiarygodne. Dodają też całej historii szczypty niepewności - główna bohaterka nie tylko musiała walczyć z przeciwnościami losu, ale też uważać na to, co robi i mówi. Każdy gest, każde słowo mogło ją wpakować w poważne tarapaty. Szczerze przyznam, że  podczas czytania, nie raz włos mi się jeżył na głowie z niedowierzania i nie raz dziękowałam w duchu, że nie muszę żyć w tych ciemnych, trudnych czasach. Bo przecież, to wszystko rzeczywiście miało miejsce nie dalej, jak kilkaset lat temu.

Uciekinierka z San Benito to kawał (dosłownie!) porządnej, obyczajowej powieści. Ciekawa fabuła, dobrze skonstruowane postaci i niesamowite tło historyczne sprawiają, że jak już się zacznie czytać, to naprawdę nie można się oderwać. Książka stoi na podobnie wysokim poziomie, co Władca Barcelony mimo, że jej temat jest nieco inny. Niemniej jednak, polecam ją gorąco każdemu czytelnikowi, lubiącemu długie, zagmatwane i intrygujące historie. Sama z niecierpliwością czekam na polskie przekłady kolejnych utworów Chufo Llorensa.

13 maja 2012

Bookcrossing w stolicy - relacja

I już po zabawie. Długo zapowiadany bookcrossing został przeze mnie zaliczony i to z bardzo pozytywnym skutkiem! Dlatego, pełna entuzjazmu, dzielę się z Wami moimi odczuciami.

Event miał miejsce dzisiaj w godzinach 13:00 - 15:00, w Pałacu Kultury i Nauki, towarzyszył III Warszawskim Targom Książki. Organizatorem wydarzenia był portal LubimyCzytać.pl.

Same targi nie zrobiły na mnie większego wrażenia mimo, że to mój pierwszy udział w tego typu promocji. Wbrew moim nadziejom, książki na stoiskach wydawnictw nie zachęcały cenami (nawet tymi promocyjnymi). Spotkania z autorami były rozrzucone po trzech dniach targów, więc, ze względu na czas, ciężko było mi się na nie wybrać. Tak więc, ogólnie, impreza mnie nie zachwyciła.


A teraz to, co zainteresowało mnie najbardziej, czyli sam bookcrossing. Limit wymienianych pozycji wynosił trzy na osobę. Razem ze mną w zabawie uczestniczył mój Mężczyzna, więc mogliśmy w sumie wymienić 6 książek. Oto, co wykopaliśmy z naszych przepastnych półek:

Rząd górny to moje książki, dolny - mojego P.

  • Dziesięć książek, które zepsuły świat... - B. Wiker;
  • Co do grosza J. Archer;
  • Złap mnie, nim upadnę N. French;
  • Bezsenność S. King;
  • Appointment with death A. Christie;
  • Barry Trotter i bezczelna parodia M. Gerber.
Impreza odbyła się w sposób nad wyraz kulturalny. Spodziewałam się takiej reakcji, jak w secondhandzie po dostawie, ale na szczęście, wyglądało to zupełnie inaczej. Na stołach rozłożono przyniesione książki oraz gratisy w postaci nowych egzemplarzy tytułów Marka Krajewskiego - Liczb Charona, Rzek Hadesu i Erynii, a także przypinek z logiem portalu LubimyCzytać.pl. Okrążając stoły, można było wybrać interesujące nas tomy. 



Na wymianie pojawili się nawet najmłodsi :)

Na koniec trzeba było dokonać eliminacji i wyjść z sali z taką liczbą książek, z jaką przyszliśmy. W moim przypadku, oznaczało to nie lada dylemat. ;) Ostatecznie, udało nam się wybrać i ostateczny wynik naszego polowania wygląda następująco:

Rząd górny - moje zdobycze, dolny - mojego P.

  • Szeptem - B. Fitzpatrick;
  • Liczby Charona - M. Krajewski,
  • Dotyk zła - A. Kava;
  • Pod kopułą - S. King;
  • Gildia magów - T. Canavan;
  • Czarna bandera - J. Komuda.

Zdecydowanie, bookcrossing pozytywnie mnie zaskoczył - organizacją, jakością książek oraz kulturą uczestników. Udało mi się wyłowić całkiem świeże tytuły, które z chęcią przeczytam. Inicjatywa spodobała mi się i przyznaję, że będę niecierpliwie czekać na kolejne wydarzenie tego typu. Miejmy nadzieję, że okazja powtórzy się wcześniej, niż za rok.

Pozdrawiam!

8 maja 2012

Mała zapowiedź...

... tego, co będzie mnie cieszyć w najbliższy weekend. ;)

Dzięki uprzejmości portalu LubimyCzytać.pl, będę mogła wybrać się na III Warszawskie Targi Książki z tym oto zaproszeniem. Zapewne skorzystam z niego w niedzielę, bo właśnie wtedy organizowany jest bookcrossing, o którym pisałam w poprzedniej notce.

A Wy? Wybieracie się? :)

I dobra wiadomość, prawie z ostatniej chwili: skończyłam pisać pracę licencjacką, więc recenzja Uciekinierki z San Benito powinna lada dzień pojawić się na blogu. :)

Pozdrawiam!

3 maja 2012

Malutki stosik majowy (14)

Dziś przed Wami malutki stosik majowy. 

Malutki dlatego, że ciągle planuję wizytę w bibliotece i staram się przez chwilę nie kupować ani nie pożyczać od znajomych żadnych książek. No, a poza tym, wielki, czekający na mnie stos na pewno skutecznie odciągałby moją uwagę od pracy licencjackiej. Cieszę się jednak, że została mi ostatnia prosta i już wkrótce prezentowane przeze mnie stosy będą zdecydowanie większe. :)

Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę też powiedzieć, że za trochę ponad tydzień będę mogła podzielić się z Wami wrażeniami z warszawskiego bookcrossingu. Impreza odbędzie się w niedzielę, 13 maja od godziny 13:00 do 15:00 w Pałacu Kultury i Nauki, w sali Goethego. Moje książki na wymianę już przygotowane... No, ale szczegóły za jakiś czas. :)

A teraz bohaterowie najbliższego miesiąca skąpani w gorącym, majowym słoneczku:


  • W pierścieniu ognia - S. Collins - część druga trylogii Igrzyska Śmierci, zakupiona w Empiku;
  • Live Wire - H. Coben - zdobyta w secondhandzie na 5 zł, w języku angielskim;
  • Tam gdzie ty - J. Picoult - wygrana w konkursie wydawnictwa Prószyński i S-ka :) To właśnie ta dokładka z ostatniego stosu, która nie dotarła na czas.
Na dzisiaj to tyle. Ja wracam do pisania, a Wam życzę miłego końca majówki :)