19 maja 2012

S. Collins - W pierścieniu ognia

Po przeczytaniu pierwszej części trylogii i obejrzeniu zrealizowanego na jej podstawie filmu, który całkiem mi się podobał, nie mogłam się doczekać, kiedy w moje ręce wpadnie kolejny tom autorstwa Suzanne Collins. W rozpisce, zamieszczonej na oficjalnej stronie internetowej amerykańskiej pisarki, naliczyłam, że W pierścieniu ognia - druga część serii - od dnia wydania, a więc w przeciągu tylko trzech lat, została nagrodzona aż dwudziestoma  wyróżnieniami i nagrodami. Imponujące, prawda? Aż chce się czytać!

Fabuła książki jest kontynuacją wydarzeń przedstawionych w Igrzyskach Śmierci. Katniss i Peeta wrócili do Dwunastego Dystryktu. Wydawałoby się, że jako zwycięscy trybuci, będą wiedli spokojne i dostatnie życie. Nic bardziej mylnego. Panem ogarniają niespokojne nastroje, a odpowiedzialnością za ten stan rzeczy Kapitol obarcza Katniss i jej"numer" z jagodami. Dziewczyna musi więc przekonać cały kraj, że wszystko, co robiła, było spowodowane szaleńczą miłością do Peety.

Do lektury tej powieści zabierałam się z wielką niecierpliwością. Koniecznie chciałam wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Muszę jednak przyznać, że ostatecznie, uczucia mam mieszane. Z jednej strony, autorka nie zawiodła czytelników, serwując im dobrze napisaną, lekką do czytania, dynamiczną kontynuację nowatorskiej opowieści. Na całość składają się zgrabnie poprowadzone wątki - obyczajowy i przygodowy. Pojawiają się nawet szczątkowe elementy romansu, chociaż nie wiem, czy na pewno można je tak określić. Niestety, mimo tych zalet, pierwsza połowa książki jest zwyczajnie przegadana. Owszem, pojawiają się niespodziewane zwroty akcji, ale nie przykuwają naszej uwagi w aż takim stopniu, jak wydarzenia pierwszej części serii. Co więcej, bohaterowie wydają się być wyzuci z emocji, zachowawczy, jakby byli bardzo zmęczeni tym, co im się przydarzyło. Po przebrnięciu przez około 100 - 150 stron, docieramy dopiero do esencji całej opowieści, ale o tym więcej nie napiszę, żeby nie zepsuć przyjemności czytania. Na plus możemy na pewno zaliczyć język - tak jak w pierwszym tomie, jest prosty, plastyczny, a pojawiające się w nim neologizmy nadają historii futurystycznego charakteru.

Po raz kolejny muszę się przyczepić do sylwetek bohaterów. W poprzedniej recenzji pisałam, że irytuje mnie Katniss. Niestety, nic się nie zmieniło. Nadal nie jestem w stanie utożsamić się z tą dziewczyną, która próbuje na swój sposób poradzić sobie w trudnej rzeczywistości. Na dodatek, rola, jaką przyszło jej odegrać w drugiej części serii, podkreśliła te jej cechy, które mnie drażnią. Wydało mi się, że jej postać jest przerysowana i miałam po prostu wrażenie, że czytam o kimś, kto jest zupełnie nie z tej bajki. Nie przypadł mi do gustu sposób, w jaki został przedstawiony Gale - drugi męski protagonista opowieści. Jego rola jest właściwie epizodyczna i dziwi mnie to, bo jest to postać, która ma naprawdę spory potencjał i mogłaby znacznie ubarwić fabułę.  Zupełnie inne zdanie mam natomiast na temat Peety. O ile, w poprzednim tomie wydał mi się bohaterem nijakim, niemęskim i nieciekawym, tak teraz patrzę na niego dużo przychylniej. Sama się sobie dziwie, ale w porównaniu z Gale'm, Peeta wydał mi się zarówno zaradny, sprytny, jak i zdolny do odczuwania prawdziwych emocji. No i wreszcie przestał być bierny - za to ogromne brawa dla Collins.

Drugi już raz autorce udało się mnie uwieść bardzo obrazowymi opisami. Nie miałam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie ani przysypanego śniegiem, brudnego od pyłu węglowego Złożyska, ani innych, zupełnie obcych czytelnikowi dystryktów. Piękny krajobraz roztoczono przed nami także w drugiej części powieści, ale poza tym, że bardzo spodobała mi się użyta przez autorkę idea, nie powiem nic więcej. ;)

Ogólnie, książka podobała mi się. Mimo wszystkich wyliczonych niedociągnięć, czyta się ją naprawdę szybko, zachłannie i z ciekawością. Sama historia jest świeża i chwytliwa mimo, że na swój sposób stanowi reanimację popularnego w literaturze motywu walki o wolność. W porównaniu do Igrzysk Śmierci, W pierścieniu ognia wypada słabiej, ale pozostawia po sobie intrygującą zapowiedź części trzeciej - Kosogłosa - która może okazać się albo najlepszym tomem trylogii, albo przysłowiowym gwoździem do trumny. Na pewno już wkrótce sama się o tym przekonam i dam Wam znać. :)