Chufo Llorens to drugi, obok Ildefonso Falconesa, autor piszący charakterystyczne powieści, osadzone w realiach dawnej Hiszpanii. Urodzony w 1931 roku, w dalszym ciągu wydaje kolejne książki. W Polsce jego twórczość nie zdobyła jeszcze dużej popularności. Mimo, że pisarz ma w swoim dorobku już sześć pozycji, a kolejne mają ukazać się niebawem, to jedynym, bardziej znanym tytułem jest Władca Barcelony.
Akcja Uciekinierki z San Benito rozgrywa się w średniowiecznej Hiszpanii, pozostającej pod władzą króla i inkwizycji. Tytułowa bohaterka - Catalina - wychowuje się w zakonie Świętego Benedykta. Splot niezwykłych wydarzeń z przeszłości oraz mroczna intryga uknuta w murach konwentu zmuszają dziewczynę do opuszczenia jedynego znanego jej domu i wyruszenia w długą tułaczkę po niebezpiecznych, hiszpańskich drogach.
Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że moja recenzja będzie pozytywna. Uwielbiam grube, wielowątkowe opowieści, opisane na kanwie burzliwej historii i przesycone dawną kulturą, zwłaszcza hiszpańską. Uciekinierka z San Benito ma w sobie to wszystko, a nawet więcej - nie mogła mi więc nie przypaść do gustu. Opowieść o przygodach Cataliny, bo tak w skrócie można streścić książkę, jest zagmatwana, pełna tajemnic z przeszłości, ale także obfitująca w szczęśliwe zbiegi okoliczności. Sposób, w jaki autor połączył kilka rozbudowanych wątków, mających kluczowe znaczenie dla fabuły, ukazuje nam przede wszystkim bezsilność człowieka wobec przewrotności losu. Jednak lektura nie przyniesie nam tylko refleksji dotyczących ludzkiego życia. Przeżycia młodej uciekinierki wzbudzają emocje, przykuwają uwagę już od pierwszej strony i wystawiają na próbę ciekawość czytelnika, który koniecznie chce poznać zakończenie tej pokręconej historii. Co więcej, pojawia się także element romansu i nie sposób nie kibicować uwikłanych w niego bohaterom.
Nie można nie docenić również warsztatu Llorensa. Przede wszystkim, autor zachwyca czytelnika misterną konstrukcją fabuły. Każdy szczegół jest dopracowany, nie pojawia się nic, co nie miałoby związku z opowieścią. Fakty historyczne są oddane bardzo wiernie, wszak pisarz poświęca dużo czasu na przygotowanie tła dla swoich powieści. Mamy więc zarówno odwołania do wydarzeń z historii Europy, jak i realistyczny obraz życia poszczególnych warstw społecznych, związanych z nim zwyczajów oraz tradycji. Autor bardzo plastycznie oddaje obraz średniowiecznej egzystencji w Hiszpanii. Opisy są pełne wyrazów z języka hiszpańskiego, co pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej wczuć się w klimat powieści. Irytujące są jednak przypisy wyjaśniające znaczenie obcych zwrotów - wydawca zgromadził je na końcu książki, co sprawia, że musimy wielokrotnie przerywać lekturę, aby je odczytać.
Lektura powieści dostarczyła mi wielu skrajnych emocji. Z jednej strony, bardzo zżyłam się z bohaterami, trzymałam kciuki za ich powodzenie i odczuwałam żal, kiedy nie wszystko szło po ich myśli. Ich sylwetki, naszkicowane bardzo dokładnie i realistycznie, pełne skrajnych cech, mocnych stron i słabości, pozwalały wierzyć, że to prawdziwi ludzie z krwi i kości. Może dlatego opisane w książce perypetie, które ich spotykały, tak silnie wpływają na nastrój czytelnika. Z drugiej strony, jak już wspomniałam, opowieść dostarcza wielu refleksji - nie tylko na temat ludzkiego życia, ale także dotyczących słuszności wydarzeń historycznych oraz moralności dawnych czasów. Autor zwraca naszą uwagę zwłaszcza na poczynania inkwizycji, a dokładnie hiszpańskiego Świętego Oficjum. Zdradzone w powieści tajemnice, jakie kryli duchowni, dla niejednego czytelnika mogą się okazać wręcz niewiarygodne. Dodają też całej historii szczypty niepewności - główna bohaterka nie tylko musiała walczyć z przeciwnościami losu, ale też uważać na to, co robi i mówi. Każdy gest, każde słowo mogło ją wpakować w poważne tarapaty. Szczerze przyznam, że podczas czytania, nie raz włos mi się jeżył na głowie z niedowierzania i nie raz dziękowałam w duchu, że nie muszę żyć w tych ciemnych, trudnych czasach. Bo przecież, to wszystko rzeczywiście miało miejsce nie dalej, jak kilkaset lat temu.
Uciekinierka z San Benito to kawał (dosłownie!) porządnej, obyczajowej powieści. Ciekawa fabuła, dobrze skonstruowane postaci i niesamowite tło historyczne sprawiają, że jak już się zacznie czytać, to naprawdę nie można się oderwać. Książka stoi na podobnie wysokim poziomie, co Władca Barcelony mimo, że jej temat jest nieco inny. Niemniej jednak, polecam ją gorąco każdemu czytelnikowi, lubiącemu długie, zagmatwane i intrygujące historie. Sama z niecierpliwością czekam na polskie przekłady kolejnych utworów Chufo Llorensa.
Akcja Uciekinierki z San Benito rozgrywa się w średniowiecznej Hiszpanii, pozostającej pod władzą króla i inkwizycji. Tytułowa bohaterka - Catalina - wychowuje się w zakonie Świętego Benedykta. Splot niezwykłych wydarzeń z przeszłości oraz mroczna intryga uknuta w murach konwentu zmuszają dziewczynę do opuszczenia jedynego znanego jej domu i wyruszenia w długą tułaczkę po niebezpiecznych, hiszpańskich drogach.
Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że moja recenzja będzie pozytywna. Uwielbiam grube, wielowątkowe opowieści, opisane na kanwie burzliwej historii i przesycone dawną kulturą, zwłaszcza hiszpańską. Uciekinierka z San Benito ma w sobie to wszystko, a nawet więcej - nie mogła mi więc nie przypaść do gustu. Opowieść o przygodach Cataliny, bo tak w skrócie można streścić książkę, jest zagmatwana, pełna tajemnic z przeszłości, ale także obfitująca w szczęśliwe zbiegi okoliczności. Sposób, w jaki autor połączył kilka rozbudowanych wątków, mających kluczowe znaczenie dla fabuły, ukazuje nam przede wszystkim bezsilność człowieka wobec przewrotności losu. Jednak lektura nie przyniesie nam tylko refleksji dotyczących ludzkiego życia. Przeżycia młodej uciekinierki wzbudzają emocje, przykuwają uwagę już od pierwszej strony i wystawiają na próbę ciekawość czytelnika, który koniecznie chce poznać zakończenie tej pokręconej historii. Co więcej, pojawia się także element romansu i nie sposób nie kibicować uwikłanych w niego bohaterom.
Nie można nie docenić również warsztatu Llorensa. Przede wszystkim, autor zachwyca czytelnika misterną konstrukcją fabuły. Każdy szczegół jest dopracowany, nie pojawia się nic, co nie miałoby związku z opowieścią. Fakty historyczne są oddane bardzo wiernie, wszak pisarz poświęca dużo czasu na przygotowanie tła dla swoich powieści. Mamy więc zarówno odwołania do wydarzeń z historii Europy, jak i realistyczny obraz życia poszczególnych warstw społecznych, związanych z nim zwyczajów oraz tradycji. Autor bardzo plastycznie oddaje obraz średniowiecznej egzystencji w Hiszpanii. Opisy są pełne wyrazów z języka hiszpańskiego, co pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej wczuć się w klimat powieści. Irytujące są jednak przypisy wyjaśniające znaczenie obcych zwrotów - wydawca zgromadził je na końcu książki, co sprawia, że musimy wielokrotnie przerywać lekturę, aby je odczytać.
Lektura powieści dostarczyła mi wielu skrajnych emocji. Z jednej strony, bardzo zżyłam się z bohaterami, trzymałam kciuki za ich powodzenie i odczuwałam żal, kiedy nie wszystko szło po ich myśli. Ich sylwetki, naszkicowane bardzo dokładnie i realistycznie, pełne skrajnych cech, mocnych stron i słabości, pozwalały wierzyć, że to prawdziwi ludzie z krwi i kości. Może dlatego opisane w książce perypetie, które ich spotykały, tak silnie wpływają na nastrój czytelnika. Z drugiej strony, jak już wspomniałam, opowieść dostarcza wielu refleksji - nie tylko na temat ludzkiego życia, ale także dotyczących słuszności wydarzeń historycznych oraz moralności dawnych czasów. Autor zwraca naszą uwagę zwłaszcza na poczynania inkwizycji, a dokładnie hiszpańskiego Świętego Oficjum. Zdradzone w powieści tajemnice, jakie kryli duchowni, dla niejednego czytelnika mogą się okazać wręcz niewiarygodne. Dodają też całej historii szczypty niepewności - główna bohaterka nie tylko musiała walczyć z przeciwnościami losu, ale też uważać na to, co robi i mówi. Każdy gest, każde słowo mogło ją wpakować w poważne tarapaty. Szczerze przyznam, że podczas czytania, nie raz włos mi się jeżył na głowie z niedowierzania i nie raz dziękowałam w duchu, że nie muszę żyć w tych ciemnych, trudnych czasach. Bo przecież, to wszystko rzeczywiście miało miejsce nie dalej, jak kilkaset lat temu.
Uciekinierka z San Benito to kawał (dosłownie!) porządnej, obyczajowej powieści. Ciekawa fabuła, dobrze skonstruowane postaci i niesamowite tło historyczne sprawiają, że jak już się zacznie czytać, to naprawdę nie można się oderwać. Książka stoi na podobnie wysokim poziomie, co Władca Barcelony mimo, że jej temat jest nieco inny. Niemniej jednak, polecam ją gorąco każdemu czytelnikowi, lubiącemu długie, zagmatwane i intrygujące historie. Sama z niecierpliwością czekam na polskie przekłady kolejnych utworów Chufo Llorensa.