25 listopada 2013

D. Lessing - Idealne matki

Źródło
Tytuł: Idealne matki
Autor: Doris Lessing
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2013

Lektura opowiadania Idealne matki zbiegła się u mnie ze śmiercią jego autorki, Doris Lessing. Ta brytyjska pisarka, nagrodzona  sześć lat temu literackim Noblem, pozostawiła po sobie bardzo bogaty dorobek literacki, składający się z aż 51 pozycji! Szkoda, że spod jej pióra nie wyjdzie już nigdy żadna opowieść, ale przynajmniej  my, miłośnicy jej prozy, nadal mamy co czytać.

Idealne matki to oparta na faktach, krótka opowieść o pewnym niezwykłym romansie. Roz i Lil to przyjaciółki od dziecka. Zawsze razem, zawsze robiące to samo. Podobnie ich synowie. Tą sielankę rujnuje jednak nieoczekiwany pocałunek, który jedna z kobiet wymienia z ...synem drugiej. Od tego momentu sytuacja obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, paradoksalnie jeszcze bardziej zbliżając do siebie całą czwórkę.

W opowiadaniu Doris Lessing uderzyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze - minimalizm. Nie jestem przyzwyczajona do krótkiej formy, jaką są opowiadania, więc może zaskoczyło mnie to, co dla miłośników takich utworów jest normą. Oszczędna narracja, bardzo dynamiczna akcja, opowiedziana wręcz skrótowo, brak ozdobników, jedynie lekko zarysowane sylwetki bohaterów, o których wiemy tylko najistotniejsze rzeczy. Z jednej strony wydało mi się to dziwne i  w pierwszej chwili pomyślałam nawet, że szkoda zmarnowanego pomysłu na długą, treściwą powieść. Z drugiej jednak strony, wraz z postępem historii, zaczynałam doceniać tą prostotę przekazu, opartą głównie na psychologii, która rządziła relacjami głównych bohaterów. Dzięki temu, że autorka obnażyła główny wątek, czyniąc go jedynym, czytelnik może łatwiej skupić się na meritum opowieści.

Drugą kwestią, która mnie zdziwiła, były emocje, a raczej ich brak. Niby wydaje się, że bohaterowie odczuwają jakieś zawirowania związane z ich niecodzienną sytuacją, ale właściwie, to ciężko nawet te uczucia zidentyfikować. Podobnie i my. Czytając, mamy szansę na wyrobienie sobie prostej opinii na temat fabuły. Niejedna osoba będzie zgorszona, niejedna zafascynowana. Oczywiście, ilość takich opinii będzie zależeć od ilości czytelników. Ale sam fakt, że reagujemy na tą historię w określony sposób, może nam powiedzieć wiele o nas samych oraz o tym, jak się od siebie różnimy. Mogłoby się więc zdawać, że Lessing, zamiast przekazać coś w samej treści tej historii, raczej igra z czytelnikami. Zwłaszcza, że Idealne matki pozbawione są namacalnej puenty. Niby pojawia się punkt kulminacyjny, ale właściwie nic z tego nie wynika... Nic poza tym, że zostajemy postawieni twarzą w twarz ze swoimi własnymi myślami i wrażeniami po lekturze.

Podsumowując, muszę przyznać, że Idealne matki były dla mnie swego rodzaju eksperymentem. Głównie dlatego, że wbrew niechęci do opowiadań, sięgnęłam po tą pozycję i nie zawiodłam się. A po drugie, ze względu na samą opowieść, jej formę i przekaz. Już od pierwszej strony wciągnęłam się w akcję i z narastającą ciekawością śledziłam rozwój sytuacji. A po skończeniu lektury, pojawiły się przemyślenia. Słowem - za mną kolejna naprawdę wartościowa, a przy tym przyjemna książka. Polecam!

English version

17 listopada 2013

H. Murakami - 1Q84. Tom 1.


Tytuł: 1Q84. Tom 1
Autor: Haruki Murakami
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2010
Haruki Murakamiego nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Po pierwsze dlatego, że to już moje drugie po słynnym Norwegian Wood spotkanie z jego twórczością, a więc jego nazwisko pojawiło się już na moim blogu. A po drugie - powieści tego japońskiego pisarza stały się bardzo popularne, a nawet modne  ostatnimi czasy. Mimo, że autor debiutował już w 1979 roku, a pierwsza jego powieść ukazała się w Polsce w połowie lat 90., uznanie Zachodu zdobył dużo później, właśnie za sprawą wspomnianej wyżej pozycji. Występująca pod wspólnym tytułem trylogia 1Q84 ukazywała się na polskim rynku w latach 2010 - 2011 i od razu trafiła na falę popularności pisarza, szybko zdobywając miano bestsellera.

W pierwszej części autor wprowadza nas w historię dwójki głównych bohaterów. Aomame to trzydziestoletnia, samotna kobieta. Na co dzień pracuje jako trenerka w klubie fitness, ale od czasu do czasu zdarza jej się wcielić się w morderczynię z misją. Tengo - nauczyciel matematyki w podobnym wieku - jest niespełnionym pisarzem. Pewnego dnia przypada mu zadanie poprawienia niezwykłej książki napisanej przez nastolatkę. Mężczyzna podejmuje się tego zadania. Co łączy tą dwójkę? Pozornie nic. Ale wkrótce okazuje się, że sami nawet nie wiedzą, ile mają ze sobą wspólnego...

Generalnie książka mi się podobała. Mam do niej kilka zarzutów, ale z perspektywy ostatniej strony, nie żałuję, że ją przeczytałam. Powiem nawet więcej - chętnie sięgnę po kontynuację, bo opowiedziana przez Mukaramiego historia wciągnęła mnie i zaintrygowała. A to przede wszystkim za sprawą fabuły, która oparta jest głównie na sekretach i niedomówieniach. Na początku czytelnik nie wie kompletnie nic i powoli zagłębia się w dwa pozornie zupełnie oderwane od siebie wątki. Ciekawość, o co właściwie w tym wszystkim chodzi, wzrasta z każdą stroną. Na szczęście, wraz z biegiem historii, autor odkrywa przed nami kolejne sekrety, tłumaczy pobudki bohaterów, aż w końcu dochodzi do momentu, w którym... łapiemy się na tym, że zupełnie się nie spodziewaliśmy tego, co właśnie się okazało. Przynajmniej mnie Murakami kompletnie zaskoczył. I podobało mi się to, głównie dlatego, że wszystkie recenzje i opisy fabuły przygotowywały mnie na lekturę romansu. A tu okazuje się, że ta książka ma w sobie o wiele więcej, niż wątek miłosny. Porusza także ważne problemy społeczne, a momentami pojawia się nawet akcja rodem z kryminału. Drugą zaletą 1Q84  jest połączenie specyficznego stylu i języka Murakamiego. Autor w niebanalny sposób opisuje rzeczywistość otaczającą bohaterów, ich relacje z innymi ludźmi oraz targające nimi emocje. Przy tym, nie brak mu takiej plastycznej, kreatywnej fantazji. Już po raz drugi złapałam się na tym, że czytanie prozy japońskiego pisarza sprawia mi autentyczną przyjemność, która wnika właśnie z obcowaniem z tekstem napisanym w taki sposób.

Niestety, znalazło się też kilka kwestii, które nie spodobały mi się w 1Q84. Przede wszystkim - podział na tomy. Trochę zawiodłam się, kiedy dotarłam do ostatniej strony i nie znalazłam tam żadnej puenty. Można odnieść wrażenie, że opowieść jest po prostu ucięta. Najgorsze w tym wszystkim, że najciekawsza akcja rozkręca się dopiero pod koniec książki... Z podziałem na tomy wiążą się inne kwestie, jak choćby nawiązanie tytułu do kultowej powieści Orwella. Przyznaję bez bicia, że nie czytałam jeszcze Roku 1984, ale mam wrażenie, że w powieści Murakami trochę po macoszemu potraktował ten aspekt. Owszem, było wspomniane, skąd ta idea, ale nic więcej. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach dowiem się czegoś jeszcze na ten temat. No i na deser zostawiłam sobie narzekanie na wątek romantyczny. Jak już pisałam, to o nim głównie mowa we wszystkich opisach książki, a tak naprawdę w pierwszym tomie jest przedstawiony szczątkowo. Po raz drugi w czasie jednej lektury poczułam się oszukana!

Mimo tego, że moje odczucia po zakończeniu czytania były słodko-gorzkie, to jednak muszę oddać Murakamiemu, że naprawdę dobrze się go czyta. Polubiłam jego styl, a i sama historia zapowiada się ciekawie. Przymykam więc oko na drobne wady 1Q84, bo jeśli dwa kolejne tomy będą równie dobre lub lepsze niż pierwszy (a mają potencjał!), to czeka mnie jeszcze sporo wciągającej lektury. A takiej nigdy za wiele!

English version

3 listopada 2013

L. Genova - Motyl

Tytuł: Motyl
Autor: Lisa Genova
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2011


Lisa Genova zyskała popularność w świecie literatury dzięki oryginalnej tematyce, którą porusza w swoich książkach. Poza pisarstwem, Amerykanka zawodowo zajmuje się neurobiologią, a dokładnie - chorobą Alzheimera. Obcowanie z tą przypadłością natchnęło ją do napisania debiutanckiej powieści, która szybko okazała się bestsellerem. Wydany w 2011 roku Motyl przetarł ślady dwóm kolejnym powieściom Genovej - Lewej stronie życia (2013) oraz nieprzetłumaczonej jeszcze na polski powieści Love Anthony.

Przedstawiona w książce historia opowiada o losach Alice, która tuż po pięćdziesiątce zapada na Alzheimera o wczesnym początku. Kobieta z każdym dniem traci umiejętności intelektualne związane z pamięcią krótkotrwałą - zapomina o codziennych obowiązkach, traci orientację w terenie, a nawet nie potrafi przypomnieć sobie imienia córki. Wraz z nią chorobę przeżywa cała rodzina, jednak to właśnie Alice, świadoma swojej choroby, każdego dnia musi walczyć o to, by jak najdłużej pozostać sobą…

I znów moje wrażenia po lekturze są ambiwalentne. Motyl to niewątpliwie świetna książka. Opowiedziana w niej historia opiera się przede wszystkim na emocjach i wydaje mi się, że właśnie z tego powodu trafiła do tak dużej liczby czytelników. Fabuła została oparta o wewnętrzne przeżycia głównej bohaterki. Alice to inteligentna, zaradna kobieta w średnim wieku, matka i żona. Jest zwyczajna i prawdziwa – praktycznie każdy może się z nią utożsamić. Choroba spada na nią jak grom z jasnego nieba, zupełnie niespodziewanie, za wcześnie i niesprawiedliwie. Stąd też cała gama uczuć, które pojawiają się na kartach tej historii, począwszy od smutku, żalu za utraconą osobowością, poprzez dezorientację i determinację, aby nie poddać się, aż po akceptację i rezygnację. Nie sposób pozostać obojętnym na tak przedstawiony problem Alzheimera. Po pierwsze, spojrzenie na tą przypadłość oczami chorego jest (przynajmniej dla mnie) nowością. Raczej słyszy się o tym, jak to jest żyć z osobą, która traci pamięć. W książce Genovej czytelnik poznaje to zjawisko od wewnątrz, subiektywnie, z perspektywy chorego. Po drugie, Motyl skłania do refleksji nad własną sprawnością umysłową. Przyznaję, że po lekturze odetchnęłam z ulgą, że nie muszę każdego dnia zmagać się z coraz bardziej wrogą rzeczywistością i słabością własnego umysłu. Naprawdę, choćby dla uświadomienia sobie tego, jak wiele znaczy dla człowieka pamięć, warto przeczytać tą książkę.

Istnieje jednak druga strona medalu. Ogólnie rzecz ujmując, wydaje mi się, że opowieść o losach Alice została ujęta w kiepskiej formie. W fabule pojawiają się skoki czasowe, które sprawiają, że tak naprawdę poznajemy tylko poszczególne wyrywki z życia głównej bohaterki. Niby rozumiem, że nie sposób dzień po dniu ciekawie opisać chorobę, która może rozwijać się latami, ale miałam poczucie, że autorka nie mówi mi wszystkiego. Tak, jakby powtarzała tylko w skrócie zasłyszane plotki. Drugą wadą, która rzuciła mi się w oczy, było ewidentne zaniedbanie głównej postaci drugoplanowej, czyli męża Alice. Owszem, John jest w powieści obecny, może nawet swoim zachowaniem budzić kontrowersje, ale odniosłam wrażenie, że prawie go nie znam. Autorka nie pisze o nim zbyt wiele, nie pokazuje jego emocji, jedynie szkicuje go powierzchownie. Wydaje mi się, że po prostu nie wykorzystała w pełni potencjału tej postaci, a szkoda, bo na pewno ubarwiłoby to fabułę.

Podsumowując: Motyl to książka, o której mogłabym jeszcze wiele napisać. Na pewno to, że nie na darmo otrzymała miano bestsellera. Nie tylko poruszyła mnie, ale też wzbudziła we mnie wiele refleksji na temat, który do tej pory był mi obcy. Cenię sobie takie lektury, więc gorąco ją polecam, mimo że nie jest bez wad. Jeśli mogę tak powiedzieć, to bardzo mi się podobała, choć bardziej ze względu na ładunek emocjonalny, niż na aspekt rozrywkowy. Tak czy siak, Genovej udało się przekonać mnie do sięgnięcia po jej pozostałe powieści.