3 listopada 2013

L. Genova - Motyl

Tytuł: Motyl
Autor: Lisa Genova
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2011


Lisa Genova zyskała popularność w świecie literatury dzięki oryginalnej tematyce, którą porusza w swoich książkach. Poza pisarstwem, Amerykanka zawodowo zajmuje się neurobiologią, a dokładnie - chorobą Alzheimera. Obcowanie z tą przypadłością natchnęło ją do napisania debiutanckiej powieści, która szybko okazała się bestsellerem. Wydany w 2011 roku Motyl przetarł ślady dwóm kolejnym powieściom Genovej - Lewej stronie życia (2013) oraz nieprzetłumaczonej jeszcze na polski powieści Love Anthony.

Przedstawiona w książce historia opowiada o losach Alice, która tuż po pięćdziesiątce zapada na Alzheimera o wczesnym początku. Kobieta z każdym dniem traci umiejętności intelektualne związane z pamięcią krótkotrwałą - zapomina o codziennych obowiązkach, traci orientację w terenie, a nawet nie potrafi przypomnieć sobie imienia córki. Wraz z nią chorobę przeżywa cała rodzina, jednak to właśnie Alice, świadoma swojej choroby, każdego dnia musi walczyć o to, by jak najdłużej pozostać sobą…

I znów moje wrażenia po lekturze są ambiwalentne. Motyl to niewątpliwie świetna książka. Opowiedziana w niej historia opiera się przede wszystkim na emocjach i wydaje mi się, że właśnie z tego powodu trafiła do tak dużej liczby czytelników. Fabuła została oparta o wewnętrzne przeżycia głównej bohaterki. Alice to inteligentna, zaradna kobieta w średnim wieku, matka i żona. Jest zwyczajna i prawdziwa – praktycznie każdy może się z nią utożsamić. Choroba spada na nią jak grom z jasnego nieba, zupełnie niespodziewanie, za wcześnie i niesprawiedliwie. Stąd też cała gama uczuć, które pojawiają się na kartach tej historii, począwszy od smutku, żalu za utraconą osobowością, poprzez dezorientację i determinację, aby nie poddać się, aż po akceptację i rezygnację. Nie sposób pozostać obojętnym na tak przedstawiony problem Alzheimera. Po pierwsze, spojrzenie na tą przypadłość oczami chorego jest (przynajmniej dla mnie) nowością. Raczej słyszy się o tym, jak to jest żyć z osobą, która traci pamięć. W książce Genovej czytelnik poznaje to zjawisko od wewnątrz, subiektywnie, z perspektywy chorego. Po drugie, Motyl skłania do refleksji nad własną sprawnością umysłową. Przyznaję, że po lekturze odetchnęłam z ulgą, że nie muszę każdego dnia zmagać się z coraz bardziej wrogą rzeczywistością i słabością własnego umysłu. Naprawdę, choćby dla uświadomienia sobie tego, jak wiele znaczy dla człowieka pamięć, warto przeczytać tą książkę.

Istnieje jednak druga strona medalu. Ogólnie rzecz ujmując, wydaje mi się, że opowieść o losach Alice została ujęta w kiepskiej formie. W fabule pojawiają się skoki czasowe, które sprawiają, że tak naprawdę poznajemy tylko poszczególne wyrywki z życia głównej bohaterki. Niby rozumiem, że nie sposób dzień po dniu ciekawie opisać chorobę, która może rozwijać się latami, ale miałam poczucie, że autorka nie mówi mi wszystkiego. Tak, jakby powtarzała tylko w skrócie zasłyszane plotki. Drugą wadą, która rzuciła mi się w oczy, było ewidentne zaniedbanie głównej postaci drugoplanowej, czyli męża Alice. Owszem, John jest w powieści obecny, może nawet swoim zachowaniem budzić kontrowersje, ale odniosłam wrażenie, że prawie go nie znam. Autorka nie pisze o nim zbyt wiele, nie pokazuje jego emocji, jedynie szkicuje go powierzchownie. Wydaje mi się, że po prostu nie wykorzystała w pełni potencjału tej postaci, a szkoda, bo na pewno ubarwiłoby to fabułę.

Podsumowując: Motyl to książka, o której mogłabym jeszcze wiele napisać. Na pewno to, że nie na darmo otrzymała miano bestsellera. Nie tylko poruszyła mnie, ale też wzbudziła we mnie wiele refleksji na temat, który do tej pory był mi obcy. Cenię sobie takie lektury, więc gorąco ją polecam, mimo że nie jest bez wad. Jeśli mogę tak powiedzieć, to bardzo mi się podobała, choć bardziej ze względu na ładunek emocjonalny, niż na aspekt rozrywkowy. Tak czy siak, Genovej udało się przekonać mnie do sięgnięcia po jej pozostałe powieści.