Autor: Lisa Genova
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2011
Lisa Genova zyskała popularność w świecie literatury dzięki
oryginalnej tematyce, którą porusza w swoich książkach. Poza pisarstwem,
Amerykanka zawodowo zajmuje się neurobiologią, a dokładnie - chorobą
Alzheimera. Obcowanie z tą przypadłością natchnęło ją do napisania
debiutanckiej powieści, która szybko okazała się bestsellerem. Wydany w 2011
roku Motyl przetarł ślady dwóm kolejnym powieściom
Genovej - Lewej stronie życia (2013) oraz
nieprzetłumaczonej jeszcze na polski powieści Love
Anthony.
Przedstawiona w książce historia opowiada o losach Alice,
która tuż po pięćdziesiątce zapada na Alzheimera o wczesnym początku. Kobieta z
każdym dniem traci umiejętności intelektualne związane z pamięcią krótkotrwałą
- zapomina o codziennych obowiązkach, traci orientację w terenie, a nawet nie
potrafi przypomnieć sobie imienia córki. Wraz z nią chorobę przeżywa cała
rodzina, jednak to właśnie Alice, świadoma swojej choroby, każdego dnia musi
walczyć o to, by jak najdłużej pozostać sobą…
I znów moje wrażenia po lekturze są ambiwalentne. Motyl
to niewątpliwie świetna książka. Opowiedziana w niej historia opiera się przede
wszystkim na emocjach i wydaje mi się, że właśnie z tego powodu trafiła do tak
dużej liczby czytelników. Fabuła została oparta o wewnętrzne przeżycia głównej
bohaterki. Alice to inteligentna, zaradna kobieta w średnim wieku, matka i
żona. Jest zwyczajna i prawdziwa – praktycznie każdy może się z nią utożsamić.
Choroba spada na nią jak grom z jasnego nieba, zupełnie niespodziewanie, za
wcześnie i niesprawiedliwie. Stąd też cała gama uczuć, które pojawiają się na
kartach tej historii, począwszy od smutku, żalu za utraconą osobowością,
poprzez dezorientację i determinację, aby nie poddać się, aż po akceptację i
rezygnację. Nie sposób pozostać obojętnym na tak przedstawiony problem
Alzheimera. Po pierwsze, spojrzenie na tą przypadłość oczami chorego jest
(przynajmniej dla mnie) nowością. Raczej słyszy się o tym, jak to jest żyć z
osobą, która traci pamięć. W książce Genovej czytelnik poznaje to zjawisko od wewnątrz,
subiektywnie, z perspektywy chorego. Po drugie, Motyl skłania do
refleksji nad własną sprawnością umysłową. Przyznaję, że po lekturze
odetchnęłam z ulgą, że nie muszę każdego dnia zmagać się z coraz bardziej wrogą
rzeczywistością i słabością własnego umysłu. Naprawdę, choćby dla uświadomienia
sobie tego, jak wiele znaczy dla człowieka pamięć, warto przeczytać tą książkę.
Istnieje jednak druga strona medalu. Ogólnie rzecz ujmując,
wydaje mi się, że opowieść o losach Alice została ujęta w kiepskiej formie. W
fabule pojawiają się skoki czasowe, które sprawiają, że tak naprawdę poznajemy
tylko poszczególne wyrywki z życia głównej bohaterki. Niby rozumiem, że nie
sposób dzień po dniu ciekawie opisać chorobę, która może rozwijać się latami, ale miałam
poczucie, że autorka nie mówi mi wszystkiego. Tak, jakby powtarzała tylko w
skrócie zasłyszane plotki. Drugą wadą, która rzuciła mi się w oczy, było
ewidentne zaniedbanie głównej postaci drugoplanowej, czyli męża Alice. Owszem,
John jest w powieści obecny, może nawet swoim zachowaniem budzić kontrowersje,
ale odniosłam wrażenie, że prawie go nie znam. Autorka nie pisze o nim zbyt
wiele, nie pokazuje jego emocji, jedynie szkicuje go powierzchownie. Wydaje mi
się, że po prostu nie wykorzystała w pełni potencjału tej postaci, a szkoda, bo
na pewno ubarwiłoby to fabułę.
Podsumowując: Motyl to książka, o której mogłabym jeszcze
wiele napisać. Na pewno to, że nie na darmo otrzymała miano bestsellera. Nie
tylko poruszyła mnie, ale też wzbudziła we mnie wiele refleksji na temat, który
do tej pory był mi obcy. Cenię sobie takie lektury, więc gorąco ją polecam,
mimo że nie jest bez wad. Jeśli mogę tak powiedzieć, to bardzo mi się podobała,
choć bardziej ze względu na ładunek emocjonalny, niż na aspekt rozrywkowy. Tak czy siak, Genovej udało się przekonać mnie do sięgnięcia po jej pozostałe powieści.