Tytuł: Złodziej tożsamości
Autor: Erica Spindler
Wydawnictwo: Gruner + Jahr
Rok wydania: 2010
Złodziej tożsamości, wydany w 2008 roku, to już moja czwarta powieść Ericy Spindler. Wracam do tej autorki nie bez powodu - wychodzące spod jej pióra książki to esencja niezobowiązującej, ale dobrej czytelniczej rozrywki. Najwidoczniej połączenie dynamicznych wątków kryminalnych z elementami romansowymi sprawdza się. Nie inaczej było i tym razem.
Wybierając ten tom z półki, zupełnie przypadkowo trafiłam na drugą część perypetii znanych mi z Naśladowcy policjantek - Kitt Lundgren i M.C. Riggio. Tym razem przyjaciółki muszą dać z siebie wszystko, bo ofiarą zabójstwa padł narzeczony M.C. Kobieta jest zrozpaczona, ale mimo wszystko postanawia wsadzić zbrodniarza za kratki. Może uczestniczyć w śledztwie tylko dzięki Kitt, która poświęca wyczekiwany z utęsknieniem urlop w Meksyku, aby pomóc swojej partnerce. Tymczasem trop prowadzi do cyfrowego światka krakerów...
Prozę Spindler ciężko zaliczyć do gatunku literatury ambitnej, czy przełomowej. Wręcz przeciwnie, jej książki są raczej lekkimi powieściami opartymi na dominującym wątku kryminalnym i pojawiającymi się w tle historiami miłosnymi, czy też społecznymi. Tym razem autorka odsunęła romans na dalszy plan, a wyeksponowała kwestie więzi rodzinnych i przyjaźni. Co prawda, motywem przewodnim jest utracona miłość M.C., ale ostatecznie bohaterka poświęca się dla dobra najbliższej rodziny i umacnia swoją relację z partnerką. Jednocześnie obserwujemy też zmagania Kitt w walce o jej małżeństwo, ale miałam wrażenie, że to temat bardzo epizodyczny. Okazuje się jednak, że taka trochę inna kombinacja emocji również zdała egzamin. Złodzieja tożsamości czyta się szybko i bez wysiłku. Akcja jest dynamiczna, prawie każde wydarzenie ma duże znaczenie dla rozwoju fabuły. Na dodatek, bohaterowie są sympatyczni i nie sposób nie kibicować im już od pierwszej strony, zwłaszcza jeśli tak jak ja poznało się ich już wcześniej w innej książce Spindler. Choć w pewnym momencie domyśliłam się, kto jest zabójcą, to jednak wątek kryminalny i rozwiązanie fabuły mogą zaskoczyć, zwłaszcza, że autorka nie oszczędza swoich postaci. Jedynym słowem - dzieje się w tej książce niemało!
Niestety, przy tej lekturze pojawił się element, do którego się przyczepię, a mianowicie - żałoba M.C. Otóż... odniosłam wrażenie, że nie było takowej. Owszem, autorka na początku wspominała coś na ten temat i wyraźnie dała do zrozumienia, że to szybki rozwój wydarzeń nie pozwoliły policjantce na mazgajenie się, ale... come on! Zakochana kobieta bezpowrotnie traci mężczyznę swojego życia i po chwili przechodzi nad tym do porządku dziennego? Mało realistyczne. Poza tym, miałam wrażenie, że postać Dana, tajemniczego narzeczonego, który szybko ginie, została wciśnięta jakoś tak na siłę. Może za bardzo się czepiam, ale ten element fabuły kompletnie u mnie nie zagrał.
To drobne niedociągnięcie nie zniszczyło mojej przyjemności płynącej z lektury Złodzieja tożsamości. Spindler ponownie postawiła wysoką poprzeczkę innym autorom piszącym w gatunku thrillerów romantycznych. Wartka akcja, sympatyczni bohaterowie i dobra intryga kryminalna to najwyraźniej bardzo dobry przepis na lekkie czytadło. Osobiście, polubiłam duet M.C. + Kitt i mam nadzieję, że jeszcze jakaś książka z ich udziałem stoi na mojej półce - muszę to sprawdzić!
Wybierając ten tom z półki, zupełnie przypadkowo trafiłam na drugą część perypetii znanych mi z Naśladowcy policjantek - Kitt Lundgren i M.C. Riggio. Tym razem przyjaciółki muszą dać z siebie wszystko, bo ofiarą zabójstwa padł narzeczony M.C. Kobieta jest zrozpaczona, ale mimo wszystko postanawia wsadzić zbrodniarza za kratki. Może uczestniczyć w śledztwie tylko dzięki Kitt, która poświęca wyczekiwany z utęsknieniem urlop w Meksyku, aby pomóc swojej partnerce. Tymczasem trop prowadzi do cyfrowego światka krakerów...
Prozę Spindler ciężko zaliczyć do gatunku literatury ambitnej, czy przełomowej. Wręcz przeciwnie, jej książki są raczej lekkimi powieściami opartymi na dominującym wątku kryminalnym i pojawiającymi się w tle historiami miłosnymi, czy też społecznymi. Tym razem autorka odsunęła romans na dalszy plan, a wyeksponowała kwestie więzi rodzinnych i przyjaźni. Co prawda, motywem przewodnim jest utracona miłość M.C., ale ostatecznie bohaterka poświęca się dla dobra najbliższej rodziny i umacnia swoją relację z partnerką. Jednocześnie obserwujemy też zmagania Kitt w walce o jej małżeństwo, ale miałam wrażenie, że to temat bardzo epizodyczny. Okazuje się jednak, że taka trochę inna kombinacja emocji również zdała egzamin. Złodzieja tożsamości czyta się szybko i bez wysiłku. Akcja jest dynamiczna, prawie każde wydarzenie ma duże znaczenie dla rozwoju fabuły. Na dodatek, bohaterowie są sympatyczni i nie sposób nie kibicować im już od pierwszej strony, zwłaszcza jeśli tak jak ja poznało się ich już wcześniej w innej książce Spindler. Choć w pewnym momencie domyśliłam się, kto jest zabójcą, to jednak wątek kryminalny i rozwiązanie fabuły mogą zaskoczyć, zwłaszcza, że autorka nie oszczędza swoich postaci. Jedynym słowem - dzieje się w tej książce niemało!
Niestety, przy tej lekturze pojawił się element, do którego się przyczepię, a mianowicie - żałoba M.C. Otóż... odniosłam wrażenie, że nie było takowej. Owszem, autorka na początku wspominała coś na ten temat i wyraźnie dała do zrozumienia, że to szybki rozwój wydarzeń nie pozwoliły policjantce na mazgajenie się, ale... come on! Zakochana kobieta bezpowrotnie traci mężczyznę swojego życia i po chwili przechodzi nad tym do porządku dziennego? Mało realistyczne. Poza tym, miałam wrażenie, że postać Dana, tajemniczego narzeczonego, który szybko ginie, została wciśnięta jakoś tak na siłę. Może za bardzo się czepiam, ale ten element fabuły kompletnie u mnie nie zagrał.
To drobne niedociągnięcie nie zniszczyło mojej przyjemności płynącej z lektury Złodzieja tożsamości. Spindler ponownie postawiła wysoką poprzeczkę innym autorom piszącym w gatunku thrillerów romantycznych. Wartka akcja, sympatyczni bohaterowie i dobra intryga kryminalna to najwyraźniej bardzo dobry przepis na lekkie czytadło. Osobiście, polubiłam duet M.C. + Kitt i mam nadzieję, że jeszcze jakaś książka z ich udziałem stoi na mojej półce - muszę to sprawdzić!