25 lutego 2014

Stosik wiosennych zdobyczy (#27)

Ostatnio stosik pojawił się u mnie jeszcze w 2013 roku. Od tamtej pory starałam się czytać to, co czekało na półce i na czytniku na swoją kolejkę. Wraz z końcem sesji postanowiłam jednak kupić kilka pozycji, kilka pożyczyć, potem nadarzyła się jeszcze okazja-nie-do-przepuszczenia i tym sposobem skompletowałam stosik, który przed Wami w pełnej krasie:

  • 1Q84 Tom 2 i 3, H. Murakami - to właśnie okazja, która trafiła mi się kilka dni temu. Znalazłam promocję, na której można było kupić cały zestaw 1Q84 (wszystkie 3 tomy) w bardzo atrakcyjnej cenie. Opłacało się nawet mimo tego, że w domu na półce miałam tom 1 i 2. Cieszę się, że skorzystałam, bo dzięki temu mam cały komplet w twardej oprawie. :)
  • Na wietrze diabeł przyjechał, K. Mlek - egzemplarz recenzencki otrzymany od autorki i wydawnictwa Empemedia. Jestem ciekawa lektury, bo jeśli polegać na opisie, wychodzi na to, że nie miewam za często do czynienia z literaturą tego typu.
  • Podróż do miasta świateł. Rose de Vallenord, M. Gutowska-Adamczyk - capnęłam z Maminej półki przy okazji wizyty u Rodziców. Do książki ustawiła się już kolejka chętnych czytelników, a ja, wciąż pod wrażeniem pierwszej części, nie mogłam tyle czekać. ;)
  • Zaklinacz czasu, M. Albom - korciła mnie od dawna przede wszystkim z powodu pięknej okładki i intrygującej fabuły. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
  • I na samej górze najnowsze zdobycze e-bookowe (na zdjęciu reprezentowane przez czytnik ;)), czyli Chemia śmierci, S. Beckett - bardzo polecana przez kolegę i w klimacie, który raczej powinien mi podpasować oraz Biała wilczyca, T. Revay, która korciła mnie porównaniem do Jeźdźca Miedzianego - książki, którą do tej pory uważam za jeden z lepszych romansów, jaki czytałam.
Jak widać, plan jest ambitny. Do tego dochodzi jeszcze kilka pozycji z poprzednich stosików, które nadal czekają w kolejce. Niestety - zabija mnie brak czasu. Wolne wieczory i weekendy coraz częściej poświęcam na pisanie pracy magisterskiej, bo drugi semestr tego roku akademickiego już trwa i nieubłaganie zbliża mnie do czerwca. Może się więc zdarzyć cisza na blogu... Oby nie na długo, bo to będzie oznaczało, że utknęłam. Trzymajcie za mnie kciuki!
Pozdrawiam! :)

21 lutego 2014

M. Gutowska-Adamczyk - Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich

Tytuł: Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich
Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2012

Nazwisko Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk jest w Polsce znane za sprawą jej bestsellerowej trylogii Cukiernia pod Amorem. Książki oczarowały tysiące fanów, w tym mnie. W 2012 roku czytelnicy dostali do rąk kolejny cykl, tym razem dwutomowy, opowiadający o losach Róży Wolskiej, jednej z drugoplanowych bohaterek sagi o Zajezierskich.

Akcja książki rozpoczyna się w momencie, kiedy kilkuletnia Róża z matką Krystyną mieszkają u krewnego w Paryżu. Wolskie musiały uciekać z Polski przed represjami stosowanymi wobec rodzin powstańców, a poza tym, mała Róża, która była niemową, wymagała leczenia u francuskich specjalistów. Z biegiem czasu poznajemy dalsze losy obu kobiet - walkę Krystyny o przetrwanie swoje i córki w mieście świateł, miłosne wzloty i upadki pięknej Rose oraz rozwój jej kariery malarskiej. Jednocześnie, razem z Niną zaglądamy także do współczesnego Gutowa w celu rozwiązania tajemnicy portretu hrabiego Tomasza.

Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich to typowy utwór z pogranicza literatury obyczajowej i romansu. Znajdziemy w nim po trochu wszystkiego, co czyni powieść ciekawą i przyjemną w odbiorze. Jego mocną stroną jest wartka akcja, dzięki której nie nudzimy się śledząc losy bohaterów. Zdecydowanie lepiej pod tym względem wypada jednak wątek Róży - to jej życie okazuje się bardziej barwne i ekscytujące, pełne zawirowań. Sama bohaterka również przykuwa uwagę. Jest charyzmatyczna i charakterna, aż chce się trzymać kciuki za jej poczynania. Także wątek romantyczny z jej udziałem okazał się ciekawy. Autorce udało się uniknąć sztampowych, przesłodzonych rozwiązań. W zamian za to zaserwowała nam burzliwy romans w nieco feministycznym wydaniu, w którym kobieta pozostaje jednak świadoma swojej wartości i potrafi przedłożyć siebie ponad mężczyznę. Za to ogromny plus! Nina natomiast wydała mi się postacią płaską, stworzoną trochę na siłę. Ani nie polubiłam jej charakteru, ani nie wzbudziły we mnie emocji jej perypetie.

Jak zwykle u Gutowskiej-Adamczyk ogromną role odgrywa tło powieści. W tym przypadku oczami wyobraźni oglądamy głównie XIX-wieczny Paryż - stolicę uchodźców z polski, ale także artystów i romantyków. Plastyczny język i obrazowe opisy nie tylko umożliwiają nam podziwianie pięknego miasta, ale także pozwalają nam spojrzeć na świat oczami Róży-malarki. Pojawia się także wątek stricte historyczny, a przedstawione w jego ramach wydarzenia mają wpływ na życie bohaterów. Dla Róży ogromne znaczenie ma udział w Salonie Paryskim, losy innych bohaterów odwróciła Komuna Paryska, a w dialogach pomiędzy postaciami wraca także temat polskich zrywów narodowo-wyzwoleńczych, czy wojny francusko-pruskiej.

Słowem podsumowania: Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich to przykuwający uwagę, przyjemny obyczajowy tytuł. Nie sposób znudzić się artystycznym klimatem Paryża i rozgrywającymi się na jego tle losami Róży Wolskiej. Jak dla mnie, książka mogłaby się w całości skupić tylko na tym wątku. Mimo słabszej części dotyczącej współczesności, i tak oceniam powieść wysoko, polecam i z niecierpliwością czekam na okazję do pochłonięcia drugiego tomu.

17 lutego 2014

J. Picoult - To, co zostało

Tytuł: To, co zostało
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013

Jodi Picoult, jedna z moich ulubionych autorek, regularnie powiększa swój dorobek literacki. Na przestrzeni ostatnich 5 lat praktycznie co roku na rynku pojawiała się nowa publikacja, a w samym 2012 roku nawet dwie! Cieszy mnie to niezmiernie, bo Picoult i jej historii nigdy nie mam dość. To, co zostało to najświeższy tytuł, który wyszedł spod pióra Amerykanki.

Główną bohaterką książki jest Sage - zakompleksiona, młoda kobieta, która prowadzi życie samotnika. Pewnego dnia w piekarni, w której pracuje, poznaje Josepha, siedemdziesięcioletniego, pogodnego staruszka. Szybko się zaprzyjaźniają, ale mężczyzna ma wobec Sage inne plany. Prosi ją o spełnienie niecodziennego życzenia - dziewczyna miałaby pomóc mu umrzeć. W pierwszej chwili Sage odmawia, ale historia, którą opowiada jej przyjaciel sprawia, że kobieta zaczyna szukać prawdy o przeszłości i zastanawiać się, nad spełnieniem prośby Josepha.

To, co zostało zdecydowanie różni się od poprzednich książek Picoult. Przede wszystkim, autorka po raz pierwszy podejmuje tematykę typowo historyczną, odwołującą się do II wojny światowej. Choć na początku miałam wątpliwości, jak sobie poradzi, to okazało się, że jak zwykle wyszło świetnie! Dla mnie największą zaletą okazał się przemyślany, intrygujący system powiązań. Autorka oparła swoją powieść o retrospekcje. Jak zwykle, oddała głos bohaterom i to właśnie oni, opowiadając swoje historie, stworzyli kompletną fabułę. Możemy odnieść wrażenie, jakbyśmy dostali do ręki matrioszkę, bo w głównej historii Picoult ukryła kilka mniejszych. Odwołanie do takiej formy znajdziemy w tytule oryginalnym książki - The Storyteller [Baśniarz / Gawędziarz]. Szkoda tylko, że polski przekład jak zwykle kuleje i nie mówi nam o treści zupełnie nic, nie wspominając o oddaniu tego subtelnego szczegółu.

Sam wątek historyczny zachwycił mnie. Pewnie nikogo to nie zdziwi, bo nigdy nie kryłam się z tym, że lubię takie literackie powroty do przeszłości, ale tym razem bez reszty wciągnęłam się w opisywane wydarzenia. Bo Picoult nie tylko wiernie oddała realia bezlitosnego i dramatycznego Holocaustu, ale także zamknęła w słowach ogromny ładunek emocjonalny. Nie sposób nie zżyć się bohaterami, którzy na naszych oczach przeżywają piekło wojny. Podobało mi się to, że autorce udało się przemycić również elementy literatury obyczajowej. Dzięki temu, czytelnik, pogrążony w świecie smutku i strachu, co jakiś czas ma szansę natknąć się na cieplejsze uczucia - współczucie, przyjaźń, a nawet miłość. Zaletą książki są również sylwetki bohaterów. Sage jest zupełnie innym typem kobiety, niż reszta bohaterek Picoult. Skrywa tajemnicę, przez co jest dla nas jeszcze bardziej intrygująca. Ale z drugiej strony, ujmuje wrażliwością i brakiem pewności siebie. Osobiście, bardzo jej kibicowałam. Ogromnie polubiłam też jej babcię, Minkę, która jest naszym przewodnikiem po historycznej części powieści. Podziwiałam ją głównie za hart ducha i prawdziwą dobroć.

No i zakończenie - nie obyło się bez kontrowersji. Jakby mało nam było wrażeń i przemyśleń dotyczących historii, autorka na koniec serwuje nam jeszcze jeden problem moralny do rozważenia. Przyznam szczerze, że do teraz nie wiem, jak się do niego ustosunkować. Tak jakby Picoult chciała nam powiedzieć, że nie wszystko jest czarne lub białe, a najtrudniejsze są te sprawy, które postrzegamy w odcieniach szarości.

Ciężko było mi rozstać się z tą książką (co zresztą widać po długości tej recenzji). Naprawdę mnie wciągnęła, także emocjonalnie. Autorka pięknie oddała tragizm wojny, dramaty codziennego życia Żydów, ale także te nieliczne chwile normalności, które ludzie każdego dnia wyrywali z rzeczywistości. Także wątek obyczajowy, wydawałoby się, że tak banalny w porównaniu do sedna książki, wzbudził moją aprobatę i potrafił przykuć moją uwagę. To, co zostało zdecydowanie ląduje w czołówce moich ulubionych powieści autorstwa Jodi Picoult. Gorąco polecam!

15 lutego 2014

Lutowa wyprzedaż z mojej półki

Witam Was w to wiosenne, lutowe (tak, brzmi dziwnie... ) popołudnie. Dziś notka troszkę inna niż zwykle - a mianowicie, mam dla Was 3 książki, które chciałyby się wyprowadzić z mojej półki i trafić w dobre ręce zaangażowanego czytelnika. Jeżeli ktoś z Wam będzie zainteresowany, to zapraszam na aukcje Allegro albo proszę o kontakt mailowy. Książki są w stanie idealnym, dwie z nich nawet nieczytane. Naprawdę warto zerknąć! :)

Haruki Murakami - 1Q84 tom 1
Stan: idealny

Haruki Murakami - 1Q84 tom 2
Stan: idealny - książka nie była nawet otwierana
Allegro

Krzysztof Bielecki - Various Faces of Almightness
Stan: idealny - książka nie była nawet otwierana 
Cena: 9,99 zł (kontakt mailowy)


12 lutego 2014

E. Alexander - Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo

Tytuł: Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo
Autor: Eben Alexander
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2013
Eben Alexander to neurochirurg mieszkający i pracujący w USA. Na co dzień nie zajmuje się pisarstwem, ale jak przystało na dobrego specjalistę, walczy o zdrowie swoich pacjentów. Pewnego dnia on sam trafił jednak na ostry dyżur i musiał się zdać na swoich kolegów po fachu. Niestety, nie udało im się zatrzymać szybko postępującej choroby i Eben na siedem dni zapadł w śpiączkę. To, czego doświadczył w czasie, kiedy jego mózg walczył ze śmiertelnym zagrożeniem, opisał w swojej debiutanckiej i jak dotąd jedynej książce.

W przypadku tego tytułu ciężko wyodrębnić fabułę jako taką. Wydarzenia, które opisuje autor to przede wszystkim relacja z przebiegu choroby i leczenia, oparta głównie na wspomnieniach najbliższych, którzy czuwali przy szpitalnym łóżku autora. Dużo tu medycznych informacji, które mają przekonać czytelnika, że ciało chorego nie funkcjonowało i że nie mógł sam wszystkiego zmyślić. Sedno opowieści, czyli opisy dotyczące tego, co Alexander widział leżąc w śpiączce, stanowi mniejszą część książki. W ogólnej perspektywie, miałam trochę wrażenie, jakbym siedziała na kawie z autorem i wysłuchiwała jego wspomnień - opowiadanych trochę naprędce i bez polotu, bo nie ma czasu na budowanie ładnych, poetyckich zdań, a za to z naciskiem na medycynę, czyli to na czym neurochirurg zna się najlepiej.

Nie powiem, żeby Dowód mnie oczarował. Odnalazłam w tej historii tylko jedną zaletę - jestem osobą wierzącą i wizja tego, że po śmierci jest coś jeszcze, jakieś inne życie, jakaś kolejna rzeczywistość, jest dla mnie pokrzepiająca. Ktoś może powiedzieć, że jestem naiwna wierząc w tą opowieść. Ja tak nie uważam. Nie mam powodu, żeby przypuszczać, że autor wszystko zmyślił. Zakładam, że może faktycznie będąc w śpiączce coś widział. Jeżeli uznał, że to coś symbolizowało Boga i życie wieczne, to ok, takie było jego subiektywne odczucie. Nie wierzę natomiast, że dla każdego wygląda to tak samo. Podejrzewam, że to jest tak samo, jak z życiem duchowym - każdy z nas podchodzi do niego na swój sposób i każdy wierzy inaczej. I każdy co innego zobaczy po śmierci. Dlatego sceptycznie podchodzę do samych obrazów, jakie opisuje Alexander. Po pierwsze, te wizje kompletnie do mnie przemawiają. Może to z tego powodu, o którym mówi sam autor - język nie pozwala w pełni oddać wszystkich doświadczeń. A może to dlatego, że Alexander jest chirurgiem, a nie pisarzem i po prostu nie potrafi operować słowem. W każdym razie, obrazy, które starał się odmalować w wyobraźni czytelników, wydały mi się mdłe, płaskie i ciężkie do zwizualizowania sobie.

Jeśli odłożymy na bok sedno, czyli doświadczenia duchowe, pozostaje nam jednowątkowa, a wręcz momentami szczątkowa fabuła, która pędzi na łeb na szyję, żeby jak najszybciej opisać przebieg choroby. Pojawiają się bohaterowie drugoplanowi, czyli rodzina pisarza, pojawiają się wątki autobiograficzne (którym udało się mnie zaciekawić), ale to wszystko stanowi tylko tło. Trochę się rozczarowałam rozwiązaniem tej opowieści - oczekiwałam jakiejś puenty, chociaż osobistych wniosków Alexandra, jakiejś próby wytłumaczenia tego wszystkiego. Ale nic z tego. Historia po prostu się urywa, zostawiając nas z masą danych, które medycznym laikom (czyli mi) nie są w stanie niczego udowodnić.

Po Dowód sięgnęłam z czystej ciekawości. Książka nosi miano bestsellera i polecało mi ją kilka najbliższych osób, więc przeczytałam. Nie spodziewałam się rewolucji ani żadnego wow, bo wiadomo, że przy takiej tematyce ciężko uniknąć kontrowersji, a odbiór treści jest maksymalnie zależny od poglądów czytelnika. Sądziłam jednak, że książka będzie przyjemniejsza - mniej sucha, nie w stylu raportu, lecz bardziej plastycznie napisana, bardziej filozoficzna czy duchowa. Ciężko mi ją polecić lub nie polecić. Długo nad nią rozmyślałam (co widać po ilości czasu, jaki upłynął, odkąd skończyłam ją czytać). Jest to bez wątpienia pozycja, którą warto poznać, chociażby dlatego, że porusza ciekawy temat i wzbudza wiele dyskusji. Ale w moich oczach to bardziej lektura na czwórkę, niż arcydzieło.

1 lutego 2014

K. Bielecki - I nagle wszystko się kończy

Tytuł: I nagle wszystko się kończy
Autor: Krzysztof Bielecki
Wydawnictwo: Akademickie Inkubatory
Rok wydania: 2013

Już po raz trzeci spotykam się z twórczością Krzysztofa Bieleckiego. O moich wrażeniach mogliście poczytać przy okazji Defektu pamięci oraz Rekonstrukcji. Tym razem polski pisarz zaproponował czytelnikom zbiór opowiadań pod tytułem I nagle wszystko się kończy, który na rynku literackim ukazał się w zeszłym roku.

Książka zawiera kilkanaście opowiadań o zupełnie różnej tematyce i długości, w tym wydane wcześniej w wersji dwujęzycznej (EN, PL) Różne oblicza wszechmocy. Można czytać je osobno i nie po kolei, ponieważ na pierwszy rzut oka, nie są ze sobą powiązane. Razem tworzą jednak całość, w której można odnaleźć powtarzające się elementy.

Mam mieszane uczucia w przypadku tej książki. Przyznaję bez bicia, że nigdy nie byłam fanką opowiadań. Zdecydowanie wolę dłuższe historie, nie zawsze potrafię się wciągnąć w krótką fabułę i zazwyczaj rychłe zakończenie mnie nie satysfakcjonuje. I niestety, tak było w przypadku kilku opowiadań z tego tomu. Najczęściej po prostu urywały się w momencie, kiedy bardzo chciałam wiedzieć, co dalej. Taki urywek nie miał dla mnie głębi, był tylko pobieżnym szkicem. Wiem, że między innymi w tym właśnie tkwi oryginalność utworów Bieleckiego, ale tym razem zwyczajnie mi to przeszkadzało. I niestety, nie pomogła świadomość tego, że taki zabieg ma cel, a książka nie na darmo jest zatytułowana I nagle wszystko się kończy.

Z drugiej jednak strony, wiele opowiadań zafascynowało mnie. Jak zwykle, autor pobudził moje szare komórki do pracy. Używany przez niego język jest na tyle plastyczny, że czytelnik nie ma większego problemu z wyobrażeniem sobie opisywanych sytuacji. Ja przy niektórych opowiastkach szłam o krok dalej i zastanawiałam się nad tym, jak mogłyby potoczyć się wydarzenia po zakończeniu... To mi się podobało. Wystarczyło, że przeczytałam jedno krótkie opowiadanie, a moje myśli mogły krążyć wokół niego swobodnie przez dłuższy czas, dopisując co raz to nowe ciągi dalsze. Zdarzały się również takie historie, dzięki którym inaczej spoglądałam na przedstawione w nich problemy, czy zagadnienia, a nawet sama zaczynałam się zastanawiać, jak by to było, gdyby w moim życiu wydarzyło się coś takiego. W I nagle wszystko się kończy Bielecki zmusza czytelników do trochę innego myślenia, niż w swoich poprzednich książkach. Tam więcej było umysłowej gimnastyki, w której musieliśmy wytężyć głowy, żeby nadążyć za fabułą. Tutaj też musimy się skupić na treści, ale w bardziej refleksyjny sposób. Lektura wymaga od nas więcej kreatywności i wrażliwości.

Za to lubię Bieleckiego i wybaczam mu wybranie takiej, a nie innej formy oraz kilka słabszych opowiadań. W jego prozie wszystko, nawet najdrobniejszy szczegół, ma sens i cel. Niezależnie, czy to krótka historyjka, czy dłuższa fabuła, zawsze jest skonstruowana tak, żeby wywołać w głowie czytelnika dany efekt. Mam wrażenie, że u mnie za każdym razem się to udaje. Nigdy nie nudzę się podczas lektury książek tego autora i mam poczucie, że takie mierzenie się z fikcyjną, najczęściej mocno pokręconą rzeczywistością, pozwala mi później na zachowanie świeżego spojrzenia na prawdziwe życie. To ogromny, niezaprzeczalny atut dobrej książki. Gorąco polecam każdemu, kto lubi ruszyć głową podczas lektury!