Tytuł: I nagle wszystko się kończy
Autor: Krzysztof Bielecki
Wydawnictwo: Akademickie Inkubatory
Rok wydania: 2013
Już po raz trzeci spotykam się z twórczością Krzysztofa Bieleckiego. O moich wrażeniach mogliście poczytać przy okazji Defektu pamięci oraz Rekonstrukcji. Tym razem polski pisarz zaproponował czytelnikom zbiór opowiadań pod tytułem I nagle wszystko się kończy, który na rynku literackim ukazał się w zeszłym roku.
Książka zawiera kilkanaście opowiadań o zupełnie różnej tematyce i długości, w tym wydane wcześniej w wersji dwujęzycznej (EN, PL) Różne oblicza wszechmocy. Można czytać je osobno i nie po kolei, ponieważ na pierwszy rzut oka, nie są ze sobą powiązane. Razem tworzą jednak całość, w której można odnaleźć powtarzające się elementy.
Mam mieszane uczucia w przypadku tej książki. Przyznaję bez bicia, że nigdy nie byłam fanką opowiadań. Zdecydowanie wolę dłuższe historie, nie zawsze potrafię się wciągnąć w krótką fabułę i zazwyczaj rychłe zakończenie mnie nie satysfakcjonuje. I niestety, tak było w przypadku kilku opowiadań z tego tomu. Najczęściej po prostu urywały się w momencie, kiedy bardzo chciałam wiedzieć, co dalej. Taki urywek nie miał dla mnie głębi, był tylko pobieżnym szkicem. Wiem, że między innymi w tym właśnie tkwi oryginalność utworów Bieleckiego, ale tym razem zwyczajnie mi to przeszkadzało. I niestety, nie pomogła świadomość tego, że taki zabieg ma cel, a książka nie na darmo jest zatytułowana I nagle wszystko się kończy.
Z drugiej jednak strony, wiele opowiadań zafascynowało mnie. Jak zwykle, autor pobudził moje szare komórki do pracy. Używany przez niego język jest na tyle plastyczny, że czytelnik nie ma większego problemu z wyobrażeniem sobie opisywanych sytuacji. Ja przy niektórych opowiastkach szłam o krok dalej i zastanawiałam się nad tym, jak mogłyby potoczyć się wydarzenia po zakończeniu... To mi się podobało. Wystarczyło, że przeczytałam jedno krótkie opowiadanie, a moje myśli mogły krążyć wokół niego swobodnie przez dłuższy czas, dopisując co raz to nowe ciągi dalsze. Zdarzały się również takie historie, dzięki którym inaczej spoglądałam na przedstawione w nich problemy, czy zagadnienia, a nawet sama zaczynałam się zastanawiać, jak by to było, gdyby w moim życiu wydarzyło się coś takiego. W I nagle wszystko się kończy Bielecki zmusza czytelników do trochę innego myślenia, niż w swoich poprzednich książkach. Tam więcej było umysłowej gimnastyki, w której musieliśmy wytężyć głowy, żeby nadążyć za fabułą. Tutaj też musimy się skupić na treści, ale w bardziej refleksyjny sposób. Lektura wymaga od nas więcej kreatywności i wrażliwości.
Za to lubię Bieleckiego i wybaczam mu wybranie takiej, a nie innej formy oraz kilka słabszych opowiadań. W jego prozie wszystko, nawet najdrobniejszy szczegół, ma sens i cel. Niezależnie, czy to krótka historyjka, czy dłuższa fabuła, zawsze jest skonstruowana tak, żeby wywołać w głowie czytelnika dany efekt. Mam wrażenie, że u mnie za każdym razem się to udaje. Nigdy nie nudzę się podczas lektury książek tego autora i mam poczucie, że takie mierzenie się z fikcyjną, najczęściej mocno pokręconą rzeczywistością, pozwala mi później na zachowanie świeżego spojrzenia na prawdziwe życie. To ogromny, niezaprzeczalny atut dobrej książki. Gorąco polecam każdemu, kto lubi ruszyć głową podczas lektury!
Książka zawiera kilkanaście opowiadań o zupełnie różnej tematyce i długości, w tym wydane wcześniej w wersji dwujęzycznej (EN, PL) Różne oblicza wszechmocy. Można czytać je osobno i nie po kolei, ponieważ na pierwszy rzut oka, nie są ze sobą powiązane. Razem tworzą jednak całość, w której można odnaleźć powtarzające się elementy.
Mam mieszane uczucia w przypadku tej książki. Przyznaję bez bicia, że nigdy nie byłam fanką opowiadań. Zdecydowanie wolę dłuższe historie, nie zawsze potrafię się wciągnąć w krótką fabułę i zazwyczaj rychłe zakończenie mnie nie satysfakcjonuje. I niestety, tak było w przypadku kilku opowiadań z tego tomu. Najczęściej po prostu urywały się w momencie, kiedy bardzo chciałam wiedzieć, co dalej. Taki urywek nie miał dla mnie głębi, był tylko pobieżnym szkicem. Wiem, że między innymi w tym właśnie tkwi oryginalność utworów Bieleckiego, ale tym razem zwyczajnie mi to przeszkadzało. I niestety, nie pomogła świadomość tego, że taki zabieg ma cel, a książka nie na darmo jest zatytułowana I nagle wszystko się kończy.
Z drugiej jednak strony, wiele opowiadań zafascynowało mnie. Jak zwykle, autor pobudził moje szare komórki do pracy. Używany przez niego język jest na tyle plastyczny, że czytelnik nie ma większego problemu z wyobrażeniem sobie opisywanych sytuacji. Ja przy niektórych opowiastkach szłam o krok dalej i zastanawiałam się nad tym, jak mogłyby potoczyć się wydarzenia po zakończeniu... To mi się podobało. Wystarczyło, że przeczytałam jedno krótkie opowiadanie, a moje myśli mogły krążyć wokół niego swobodnie przez dłuższy czas, dopisując co raz to nowe ciągi dalsze. Zdarzały się również takie historie, dzięki którym inaczej spoglądałam na przedstawione w nich problemy, czy zagadnienia, a nawet sama zaczynałam się zastanawiać, jak by to było, gdyby w moim życiu wydarzyło się coś takiego. W I nagle wszystko się kończy Bielecki zmusza czytelników do trochę innego myślenia, niż w swoich poprzednich książkach. Tam więcej było umysłowej gimnastyki, w której musieliśmy wytężyć głowy, żeby nadążyć za fabułą. Tutaj też musimy się skupić na treści, ale w bardziej refleksyjny sposób. Lektura wymaga od nas więcej kreatywności i wrażliwości.
Za to lubię Bieleckiego i wybaczam mu wybranie takiej, a nie innej formy oraz kilka słabszych opowiadań. W jego prozie wszystko, nawet najdrobniejszy szczegół, ma sens i cel. Niezależnie, czy to krótka historyjka, czy dłuższa fabuła, zawsze jest skonstruowana tak, żeby wywołać w głowie czytelnika dany efekt. Mam wrażenie, że u mnie za każdym razem się to udaje. Nigdy nie nudzę się podczas lektury książek tego autora i mam poczucie, że takie mierzenie się z fikcyjną, najczęściej mocno pokręconą rzeczywistością, pozwala mi później na zachowanie świeżego spojrzenia na prawdziwe życie. To ogromny, niezaprzeczalny atut dobrej książki. Gorąco polecam każdemu, kto lubi ruszyć głową podczas lektury!