17 kwietnia 2013

K. Mlek - Zapomnij patrząc na słońce

Na mojej półce pojawiła się ostatnio świeżutka, pachnąca jeszcze drukarnią nowość, dlatego sięgnęłam po nią bez zbędnej zwłoki. Nie wiem dlaczego, ale po lekturze opisu z okładki byłam pewna, że mam do czynienia z kryminałem. Okazało się jednak, że druga powieść polskiej pisarki i artystki Katarzyny Mlek, wydana niespełna miesiąc temu, należy do zupełnie innego gatunku.

Zapomnij patrząc na słońce to trudna historia polskiej rodziny. Mała Hanka mieszka w Katowicach wraz z rodzicami - ojcem Januszem, który każdego dnia walczy o to, by zapewnić byt swojej rodzinie oraz matką Sabiną, wiecznie niezadowoloną, szukającą pocieszenia w alkoholu gospodynią domową. Dziewczynka za dnia chodzi do szkoły i stara się przetrwać złe humory matki, mimo wszystko stara się jakoś żyć. Ale nocą jest kompletnie bezbronna wobec nawiedzającego ją w mrocznych koszmarach kruka, który zsyła jej mrożące krew w żyłach senne obrazy...

Okazało się, że Katarzyna Mlek stworzyła kawał naprawdę dobrej literatury z pogranicza thrilleru i psychologii. Nie dość, że książka wciąga okrutnie i nie pozwala czytelnikowi oderwać się nawet na krótką chwilę, to jeszcze na dodatek sama fabuła została skonstruowana w oryginalny sposób. Historia małej Hanki, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się zwyczajną opowieścią o życiu biednej, śląskiej rodziny, jest tak naprawdę swoistym studium psychiki bohaterów. Podczas lektury możemy zaobserwować, jak trudne realia życia codziennego mogą wpłynąć na zachowanie poszczególnych osób, a nawet pośrednio na ich odległą przyszłość. Muszę przyznać, że ten aspekt powieści wydał mi się szczególnie smutny i wzbudził we mnie wiele refleksji dotyczących obrazu Polski, jaki został przedstawiony przez autorkę. Bo trzeba zaznaczyć, że Mlek dołożyła wszelkich starań, żeby jej opowieść była realistyczna i przez to bardzo wymowna.

Nie sposób jednak zapomnieć o mrocznym aspekcie książki, czyli koszmarach nawiedzających główną bohaterkę. Przyznaję, że nie raz miałam gęsią skórkę, kiedy czytałam o tym, co w sennych marzeniach widzi mała dziewczynka. Zawsze uważałam, że najstraszniejsze są te thrillery, które opierają się na uwydatnieniu słabości ludzkiej psychiki. I w Zapomnij patrząc na słońce właśnie z tym mamy do czynienia. Koszmary  nękające bohaterów wydają się podejrzanie realistyczne w zestawieniu z szarą rzeczywistością dnia, a przez to tym bardziej oddziałują na naszą pobudzoną wyobraźnię, podsuwając nam coraz to straszniejsze sugestie. Na dodatek, autorka wprowadziła do swojej opowieści posmak tajemnicy - aż do ostatniej strony nie jesteśmy pewni, co tak naprawdę przytrafia się Hance. A niepewność wprowadza niepokój. Tak zaniepokojeni docieramy wreszcie do końca historii i... doceniamy błyskotliwe, sensowne, a przy tym nadal straszne zakończenie. Ja byłam usatysfakcjonowana w stu procentach. Nie tylko żałowałam, że lektura dobiegła końca, ale jeszcze przez długo potem nie mogłam wyjść z podziwu, jak zgrabnie Mlek połączyła wszystko w jedną całość.

Zapomnij patrząc na słońce jest książką prawie idealną. Prawie, bo w pewnym momencie wydało mi się, że nagromadzenie niektórych wydarzeń podważa realizm opowieści. Drobny zgrzyt, ale jednak. Nie spodobał mi się też opis z okładki - nie wiem, dlaczego, ale wprowadził mnie w błąd. Po przeczytaniu go jeszcze raz po skończonej lekturze, doszłam do wniosku, że właściwie nie mówi on nic o książce. Niemniej jednak, wystarczy przymknąć oko na te drobne rysy i można w pełni cieszyć się kilkoma godzinami spędzonymi z naprawdę dobrą powieścią. Ogromny plus należy jej się za to, że angażuje czytelnika emocjonalnie i umysłowo - bo nie tylko wzbudza dreszcz strachu, ale także daje do myślenia. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza tym, którzy lubią się bać rzeczywistości.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Oficynka.