Dzisiejsze słoneczne przedpołudnie stało się dla mnie okazją do wybrania się na tegoroczne Warszawskie Targi Książki. To już trzeci raz, kiedy uczestniczę w tym święcie czytelników, wydawców, autorów i szeroko pojętej literatury. I na pewno nie ostatni! Samo przechadzanie się wśród stoisk sprawia mi niesamowitą radość, a jeśli uda mi się zdobyć jakieś książki, to już w ogóle pełnia szczęścia. Tak jak w tym roku - udało mi się nie tylko uczestniczyć w zorganizowanej przez portal LubimyCzytać.pl wymianie książek, ale także upolować dwie dodatkowe pozycje.
Tegoroczna edycja wymiany książkowej Z półki na półkę trochę mnie rozczarowała. Przede wszystkim, organizatorzy bardzo kiepsko rozwiązali problem dużej ilości uczestników. Założenie było takie, że na raz będą wpuszczane 200-osobowe grupy. Ostatecznie wyszło tak, że w chwili otwarcia wpuszczono 3/4 kolejki, a dosłownie 20 osób zostało za linią wstępu. Jak nietrudno się domyślić, w te 7 minut wszystkie najciekawsze pozycje zostały dosłownie wymiecione i osoby, które nie weszły w pierwszym rzucie, mogły tylko obejść się smakiem. :( Dużo gorzej niż w zeszłym roku wypadły także książki przygotowane przez organizatorów na wejście, czyli nowe pozycje ufundowane przez wydawnictwa. Tytuły, której pojawiły się w tej grupie, nie powaliły na kolana, a na dodatek wybrano chyba tylko wydania kieszonkowe. To duży regres w stosunku do zeszłego roku, kiedy rzeczywiście można było upolować kuszące nowości. W ogóle, zarówno w moim, jak i Narzeczonego odczuciu, w tym roku nie było się czym zainteresować. P. narzekał na małą ilość tytułów z gatunku fantastyki, a ja oczekiwałam chyba większej liczby kryminałów.
W ogólnym rozrachunku nie wyszło jednak tak źle. Oboje jesteśmy zadowoleni z naszych łupów. W zamian za 10 tytułów, które nie przypadły nam do gustu lub były lekko przestarzałe, udało nam się zdobyć 9 satysfakcjonujących, grubych tomów.
Oddaliśmy (niestety bez zdjęcia, bo w ferworze przygotowań zapomniałam zrobić):
Tegoroczna edycja wymiany książkowej Z półki na półkę trochę mnie rozczarowała. Przede wszystkim, organizatorzy bardzo kiepsko rozwiązali problem dużej ilości uczestników. Założenie było takie, że na raz będą wpuszczane 200-osobowe grupy. Ostatecznie wyszło tak, że w chwili otwarcia wpuszczono 3/4 kolejki, a dosłownie 20 osób zostało za linią wstępu. Jak nietrudno się domyślić, w te 7 minut wszystkie najciekawsze pozycje zostały dosłownie wymiecione i osoby, które nie weszły w pierwszym rzucie, mogły tylko obejść się smakiem. :( Dużo gorzej niż w zeszłym roku wypadły także książki przygotowane przez organizatorów na wejście, czyli nowe pozycje ufundowane przez wydawnictwa. Tytuły, której pojawiły się w tej grupie, nie powaliły na kolana, a na dodatek wybrano chyba tylko wydania kieszonkowe. To duży regres w stosunku do zeszłego roku, kiedy rzeczywiście można było upolować kuszące nowości. W ogóle, zarówno w moim, jak i Narzeczonego odczuciu, w tym roku nie było się czym zainteresować. P. narzekał na małą ilość tytułów z gatunku fantastyki, a ja oczekiwałam chyba większej liczby kryminałów.
W ogólnym rozrachunku nie wyszło jednak tak źle. Oboje jesteśmy zadowoleni z naszych łupów. W zamian za 10 tytułów, które nie przypadły nam do gustu lub były lekko przestarzałe, udało nam się zdobyć 9 satysfakcjonujących, grubych tomów.
Oddaliśmy (niestety bez zdjęcia, bo w ferworze przygotowań zapomniałam zrobić):
- J. Komuda - Czarna bandera,
- G. Masterton - Zjawa,
- R. Benson - Hitman. Potępienie,
- H. Safrin - Przy szabasowych świecach. Humor żydowski,
- K. Bielecki - Various Faces of Almightness,
- A. Christie - Murder on the Orient Express,
- W.W. Jacobs - Monkey's Paw,
- + trzy dodatkowe tytuły, które podarował mi Tata.
Narzeczony wybrał sobie
- S. King - Regulatorzy,
- C. Buchanan - Wędrowiec,
- P. Brett - Pustynna włócznia,
- C. Lackberg - Księżniczka z lodu,
- M. Karmel - Być jak Esther,
- E. Mendoza - Oliwkowy labirynt,
- H. Murakami - Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973 (właściwie to P. wyłowił dla mnie <3),
- J. Gaarder - Świat Zofii,
- M. Nurowska - Dom na krawędzi.
Podsumowując - dzisiejszy dzień uważam za bardzo udany. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy za każdym razem kiedy zerkam na półkę, na której stoją moje nowe zdobycze. W najbliższym czasie czeka mnie jeszcze jeden powód do radości - spodziewam się kolejnej książkowej paczki, pełnej wyczekiwanych tytułów, ale o tym opowiem Wam przy okazji kolejnego stosiku. :)
Tymczasem pozdrawiam Was ciepło i zapraszam na kolejną recenzję, która (mam nadzieję) już wkrótce! :)