30 czerwca 2011

P. Schmandt - Fotografia

Nareszcie! Udało mi się wybrać się na czytanie pod chmurką i złapać trochę słońca. Na koc zabrałam ze sobą Fotografię Piotra Schmandta. Wcześniej nie spotkałam się z utworami tego autora, dlatego byłam książki bardzo ciekawa. Okazała się ona być przyjemną lekturą na leniwe popołudnie.

Na początek kilka słów o samym pisarzu. Zadebiutował stosunkowo niedawno, wydając Pruską zagadkę, historię, której akcja poprzedza wydarzenia z Fotografii. Schmandt  okazuje się być osobą o bardzo licznych i ciekawych zainteresowaniach. Jednym z nich jest historia XX wieku, na tle której chętnie snuje swoje opowieści. Dorobek pisarza to jak na razie tylko dwie książki, ale mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie.

Akcja powieści rozgrywa się na początku XX wieku w Wejherowie, należącym ówcześnie do Prus. Inspektor Ignaz Braun przypadkowo natyka się na zbrodnię popełnioną na wieczorze towarzyskim. Ginie znany miejscowy fotograf, a winnym morderstwa może być każdy z gości zaproszonych przez panią Neiss. Pruski policjant staje przed kryminalną zagadką...

Ogólnie, kryminał okazał się być lekki i przyjemny. Cała akcja skupia się wokół jednego wątku, który rozwija się dosyć leniwie, ale ciekawie. Szczerze przyznam, że wciągnęłam się w śledztwo inspektora Brauna i z niecierpliwością czekałam na rozwiązanie zagadki. Atutem książki jest prosty język - obawiałam się, że klimat XX wieku wprowadzi ciężki, trochę pompatyczny sposób wyrażania się towarzyskiej śmietanki wejherowskiej. Na szczęście, nic takiego się nie stało i historię, która w dużej mierze składa się z przesłuchań i rozmów, czyta się szybko i łatwo. Zakończenie okazało się dla mnie zaskakujące - choć z długiej przyjaźni z Agathą Christie znałam takie zwroty akcji, jakie zastosował Schmandt, to jednak nie udało mi się zgadnąć, kto zabił.
Bardzo spodobali mi się bohaterowie Fotografii. Każdy z nich okazał się być indywidualnością, o konkretnych cechach charakteru, poglądach, każdy z nich skrywał jakiś swój mały, prywatny sekrecik. No, i oczywiście, z początku każdy idealnie pasował do roli tajemniczego zabójcy. Zaprzyjaźniłam się też z miłym i sprytnym Ignazem, głównym bohaterem, który mimo pracy nad krwawym przestępstwem, nie zatracił swojej dżentelmeńskiej natury i nawet wobec podejrzanych zachowywał najwyższą kulturę. Musze przyznać, że czytanie o tych wszystkich konwenansach ubiegłego stulecia było miłą odmianą - dziś nie raz zdarza się w książkach niewybredny język. Może dlatego właśnie lubię wracać do opowieści, które rozegrały się w przeszłości? ;)
I jak zwykle na zakończenie recenzji, muszę się zachwycić aspektem historycznym. Tym razem w trochę innym wydaniu, gdyż skupiłam się na samym Wejherowie. Miasto (dziś; wtedy miasteczko) znam z wakacyjnych podróży. Wielokrotnie je odwiedzałam i przyznaję, że byłam ciekawa tego, jak zmieniło się przez ponad sto lat. Porównanie ułatwiły mi czarno-białe fotografie uzupełniające tekst powieści. Uważam, że to świetny pomysł, choć żałuję, że nie były na nich przedstawione miejsca, o których mowa w historii, ale niezwiązane z nią budynki Nowego Miasta.

Z całym przekonaniem mogę polecić Fotografię wszystkim amatorom kryminalnych zagadek. Myślę, że nawet ci czytelnicy, którzy chcą uciec w przeszłość i poczytać o urokach wieku XX, znajdą tu coś dla siebie. Ja książkę odkładam na półkę i z niecierpliwością czekam na okazję do przeczytania Pruskiej zagadki i nowe publikacje autora.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Funky Books. Dziękuję!