Tytuł: Żona piekarza
Autor: Marcel Pagnol
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2010
Żona piekarza to moje kolejne, zupełnie przypadkowe odkrycie. Książka wpadła mi w ręce w czasie tegorocznego bookcrossingu i ostatecznie wylądowała na mojej półce. Zupełnie nie znałam jej autora, ale Marcel Pagnol niejako sam mi się przedstawił we wstępie do swojej powieści. Już na pierwszej stronie okazało się, że ta lektura to pozycja wyjątkowa - nie powstała bowiem z oryginalnego pomysłu autora, lecz została przez niego zaadaptowana na scenariusz filmowy (i w takiej wersji dostaje ją czytelnik). Pierwowzorem była krótka historyjka zamieszczona we francuskiej prasie.
Historia opisana przez Pagnola opowiada o dramatycznym zdarzeniu, które wstrząsa małym francuskim miasteczkiem. Otóż, żona piekarza porzuca swojego męża i wraz z kochankiem ucieka z w niewiadome miejsce. Piekarz, zakochany w swojej kobiecie na zabój, niesamowicie cierpi. I nie jest w tym cierpieniu odosobniony - wraz z nim brak piekarzowej odczuwa całe miasteczko. Dlaczego? A dlatego, że zrozpaczony piekarz nie piecze chleba... Jak poradzą sobie w tej sytuacji mieszkańcy? Czy zdołają przekonać zrozpaczonego mężczyznę, aby wrócił do wykonywania swojej pracy?
Żona piekarza odrobinę mnie zdziwiła. Przede wszystkim, formą. Nie spodziewałam się, że historia o takiej tematyce może zostać zaprezentowana jako scenariusz filmowy. Czytając, miałam wrażenie, że mam przed sobą coś w rodzaju przypowieści - fabuła jest bowiem prosta, liczba bohaterów ograniczona, a przesłanie trudne, ważne, ale też na swój sposób piękne. Podanie takiej historii w formie czystych dialogów, przetykanych tylko gdzieniegdzie krótkimi uwagami, zupełnie mi się nie spodobało. Samej opowieści nie można jednak odmówić uroku. Pagnol porusza bardzo powszechny temat zdrady w małżeństwie. Mimo, że problem jest skomplikowany, autor pisze o nim w sposób prosty, a może nawet odrobinę infantylny. Stosuje metaforę, pod którą skrywa cały wachlarz ludzkich emocji, z miłością i przebaczeniem na czele. I to właśnie te emocje są esencją tej krótkiej powieści. Bo cała reszta - prosty, lekki język, przewidywalność wydarzeń, stereotypowi bohaterowie - tak naprawdę schodzi na drugi plan. To tylko zachęta dla czytelnika, aby pochylił się nad ponadczasowym przesłaniem, przemyślał sytuację i może wyciągnął jakieś wnioski dla siebie. Osobiście, byłam oczarowana tym podstępem zastosowanym przez Pagnola. Dzięki niemu nie tylko z zaciekawieniem czekałam na zakończenie historii (które niejedną osobę może zaskoczyć) i mogłam na spokojnie przemyśleć jego wymowę, ale także dałam się porwać atmosferze pozytywnych, ciepłych uczuć, które zalewają czytelnika w momencie przerzucenia ostatniej strony.
Lekturę powieści francuskiego pisarza wspominam bardzo pozytywnie. Mimo, że książka ma niewielką objętość, a jej forma jest odrobinę nietrafiona, to jednak uważam, że jest wartościowa - niesie ogromnie ważne przesłanie, a poza tym wzbudza w czytelniku piękne uczucia. Oby więcej takich pozycji, które potrafią poruszać trudne sprawy w sympatyczny sposób. Polecam!