3 grudnia 2011

A. Pascual - Kompozytor burz

Po długich i pracowitych dwóch tygodniach znalazłam nareszcie czas, żeby skończyć lekturę Kompozytora burz. Szczerze mówiąc, jestem trochę rozczarowana, bo czytałam wiele pozytywnych recenzji tej powieści, a moje odczucia nie są aż tak entuzjastyczne, jak się spodziewałam.

Autor książki, Andres Pascual, to bardzo interesujący człowiek. Ma wiele pasji, pomiędzy które dzieli swój wolny czas. Gra na instrumentach klawiszowych, głównie na pianinie oraz dużo podróżuje. Dotychczas zwiedził już 18 krajów. Swoje doświadczenia i obserwacje zdobyte w obu dziedzinach zgrabnie połączył podczas tworzenia swojej drugiej powieści, wydanej na początku 2011 roku.

Kompozytor burz to historia młodego skrzypka, Matthieu, dorastającego w czasach blasku i chwały Ludwika XIV. Chłopak ma niezwykły muzyczny talent. Świadomy swoich umiejętności, marzy, aby pewnego dnia zagrać w najbardziej prestiżowej, królewskiej orkiestrze. Niestety, plany Matthieu burzy niespodziewana śmierć ukochanego brata i wydarzenia, które ją spowodowały. Szereg intryg i wypadków doprowadza do tego, że młody mężczyzna jest zmuszony udać się w podróż na Madagaskar, której celem jest odnalezienie źródła pradawnej melodii duszy. Melodii pożądanej nie tylko przez króla, ale także przez mistrzów alchemicznych, a nawet... bezwzględnych morderców.

Przedstawiona w książce opowieść nie zachwyciła mnie. Wydała mi się wręcz zupełnie przeciętna. Połączenie kilku różnorodnych wątków - przygodowego, podróżniczego, miłosnego - stworzyło potencjał, którego autor niestety nie umiał wykorzystać. Przede wszystkim, akcja nie jest dynamiczna. Mimo, że wydarzenia następują dość szybko po sobie, to jednak czytając, odnosimy wrażenie, że niektóre fragmenty niemiłosiernie się dłużą. Jest to niewybaczalne w przypadku książki, która z założenia miała zawierać element przygody i niebezpieczeństwa. Zwłaszcza, że ta wada rzuca się w oczy już we wstępie. Fabuła zawiera także prosty wątek kryminalny, który ginie w gąszczu innych aspektów tej historii. Podzielony dosłownie na dwie części, uatrakcyjnia początek i zakończenie, ale czytelnik w połowie lektury łatwo o nim zapomina, przez co intryga wydaje się być fragmentaryczna i niespójna. Z żalem muszę przyznać, że także romans został w tej powieści potraktowany "po macoszemu". Jakiekolwiek wzmianki na jego temat pojawiają się dopiero pod koniec lektury. Autor okropnie spłycił uczucia bohaterów, sprawił, że ich relacja stała się naiwna i mało realistyczna. Dodatkowo, ten aspekt może się niektórym wydać czymś w rodzaju streszczenia - następuje tylko kilka wydarzeń, między którymi nie ma konkretnego połączenia.

Nie spodobał mi się także sposób, w jaki Pascual potraktował sam Madagaskar. Spodziewałam się barwnych opisów wyspy, jej fauny i flory, które wniosłyby do powieści powiew egzotyki i oddały charakter dalekiej podróży, jaką odbywa główny bohater. Co otrzymałam? Jedynie zachwyty nad tym, jak ta "rajska kraina" jest piękna, dzika i oszałamiająca. Ani słowa, które pomogłoby mojej wyobraźni w stworzeniu obrazu. Krótko mówiąc - totalnie nieplastyczny język opisów. Aż dziw, że autor widział te cuda na własne oczy i nie potrafił utrwalić swoich wrażeń na papierze. Podobnie zawiodło mnie zupełne zlekceważenie rdzennych mieszkańców Madagaskaru. Dowiedziałam się o nich tylko tyle, że byli i, że byli wrogami. Niezbyt mnie taka wiedza satysfakcjonuje.

Kolejną wadą okazała się być konstrukcja postaci. Przede wszystkim Matthieu był dla mnie zaskoczeniem. Jak na głównego bohatera, okazał się mało wyrazisty, zbyt niezdecydowany, niedoświadczony. Irytował mnie swoim zarozumialstwem i naiwnością. Podobnie ma się rzecz z Ludwikiem XIV. Przecież w rzeczywistości tytuł Króla Słońce pociągał za sobą poważanie na dworze, prawdziwą charyzmę władcy. Jego książkowy odpowiednik, podobnie jak Matthieu, nie przykuwał uwagi na tyle, na ile powinien. Ot, był, odgrywał ważną rolę, ale nie wzbudził respektu, podziwu... właściwie żadnych głębszych emocji. Wymieniłam tylko dwa przykłady, ale podobnie jest z prawie wszystkimi bohaterami Kompozytora burz. Poza La Bouchem, bo on zdecydowanie jest warty uwagi.

Nie będę kompletnie pogrążać tego tytułu, dlatego przyznam, że zaciekawił mnie wątek historyczny, chociaż bardziej ze względu na opisy Wersalu, niż dworskie życie. Nieliczne fragmenty, w których autor postanowił oddać wygląd królewskich ogrodów, zaostrzyły moją ochotę na odwiedzenie tego miejsca. Interesujące były także informacje dotyczące życia samego monarchy, chociaż domyślam się, że więcej w nich fikcji literackiej niż prawdy historycznej. Tak, czy siak, przykuły moją uwagę na tyle, żeby nie zaniechać lektury w połowie.

Podsumowując, jeszcze raz powtórzę, że jestem rozczarowana. Opisy książki obiecują coś zupełnie innego, niż to, z czym styka się czytelnik. Szkoda, bo to stracona szansa na wspaniałą opowieść - o przygodzie, o męstwie, o miłości, doprawiona szczyptą historii i przyozdobiona egzotyką Madagaskaru. Niestety, Andres Pascual nie podołał, przynajmniej według mnie. Dlatego też, raczej nie sięgnę po inne tytuły z jego dorobku, a i Kompozytora burz odradzam, bo jest wiele lepszych książek o podobnej tematyce.

Ta recenzja została nagrodzona w 45. edycji konkursu na recenzję tygodnia, organizowanego przez portal nakanapie.pl oraz księgarnię internetową Kumiko. Bardzo dziękuję! :)