27 lutego 2013

V.C. Andrews - Kwiaty na poddaszu

Virginia Cleo Andrews to amerykańska pisarka, która swoje książki wydawała w latach 80. i 90. poprzedniego stulecia. Niektóre z nich mają więc prawie tyle samo lat, co ja, a seria o Dollangrangerach jest nawet ode mnie starsza. Mimo to, w ostatnim czasie znów stała się bardzo popularna, przede wszystkim za sprawą nowego wydania, które pojawiło się na polskim rynku literackim w lutym 2012 (pierwsze dwa tomy). Dzięki temu, młodsi czytelnicy również mogą poznać tą smutną i trochę kontrowersyjną opowieść.

Kwiaty na poddaszu rozgrywają się na przełomie lat 50. i 60. XX wieku w amerykańskim stanie Virginia. Chris, Cathy, Carrie i Cory Dollangranger to rodzeństwo wiodące szczęśliwe życie pod opieką zamożnych i kochających rodziców. Niestety, pewnego dnia na rodzinę spada tragedia, która wprawia dzieci w prawdziwy szok. Okazuje się, że dotychczasowe bogactwo, jakim byli otoczeni, to tylko złudzenie. Aby przeżyć, matka dzieci decyduje się na przeprowadzkę do domu swoich rodziców. Jednak kiedy Dollangrangerowie dojeżdżają na miejsce, okazuje się, że matka od dawna skrywa tajemnicę, a dom dziadków wcale nie jest przyjaznym schronieniem. Dla dzieci okaże się on bezdusznym więzieniem.

Okazało się, że wszystkie entuzjastyczne recenzje tej książki są w stu procentach uzasadnione. Połknęłam ją dosłownie w dwa dni i od razu chwyciłam za drugi tom. Moim zdaniem, tajemnica sukcesu powieści tkwi w jej bohaterach. Autorka wykreowała bowiem bardzo ciekawe, złożone postacie o zdefiniowanych osobowościach, z którymi łatwo jest się zżyć. A kiedy już poczujemy sympatię do młodych Dollangrangerów, nie sposób ich porzucić i zapomnieć o ich smutnym losie. Chcemy towarzyszyć im każdego dnia ich udręki i nie wyobrażamy sobie oderwania się od lektury zanim poznamy zakończenie ich historii. Fabuła została zbudowana w oparciu o jeden wątek - wydarzenia w życiu rodzeństwa. Dzięki temu, że autorka ograniczyła się do opisywania tylko sytuacji Chrisa, Cathy i bliźniaków, opowieść nabrała realizmu. Na dodatek, narracja jest prowadzona z perspektywy starszej z sióstr, dzięki czemu możemy dokładnie zrozumieć, przez co przechodzili bohaterowie. Cathy informuje nas bowiem nie tylko o przebiegu wydarzeń, ale także o własnych uczuciach i przemyśleniach.

Największym atutem i zarazem sednem książki jest dla mnie jej aspekt psychologiczny. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Kwiaty na poddaszu to zwyczajna powieść z pogranicza gatunku obyczajowego, dramatu i lekkiego thrillera. Ale kiedy zaczniemy o niej rozmyślać, okaże się, że na pierwszy plan wyłania się właśnie kwestia wpływu traumatycznych przeżyć na osobowość, zachowanie i przyszłe życie każdej postaci. Wydaje mi się, że autorka potraktowała ten temat bardzo realistycznie. Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić w tym kontekście, jest ewentualnie zbyt duża dojrzałość narratorki. Z jednej strony, nie należy zapominać, że są to jej wspomnienia, ale z drugiej - momentami nie pasowało mi, że 12-letnia dziewczynka rozważa pewne problemy.  Również najbardziej kontrowersyjny aspekt książki, dotyczący miłości kazirodczej, został wpleciony do fabuły w taki sposób, że wydaje się niewymuszoną, naturalną konsekwencją sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie. Mam jednak wrażenie, że cały skandal, który otaczał książkę to wiele hałasu o nic. Temat został przez Andrews potraktowany bardzo delikatnie i subtelnie, więc nie ma się co oburzać, a warto wiedzieć, że i takie rzeczy się na świecie zdarzają.

Mimo, że książka porusza trudny temat psychologiczno-społeczny, to jednak jest napisana w bardzo przystępny, lekki sposób. Mogłoby się wydawać, że tematyka wymusi powolną, monotonną akcję, ale nic bardziej mylnego - wydarzenia następują jedno po drugim, więc czytelnik nie wpadnie na niepotrzebne dłużyzny. Jednym słowem, Kwiaty na poddaszu to naprawdę interesująca pozycja, serwująca nie tylko rozrywkę, ale także temat do przemyśleń. Oby tak dalej w kolejnych tomach.