Sue Monk Kidd to amerykańska pisarka, która debiutowała w 1988 roku. Na początku swojej kariery pisała książki o zupełnie niepopularnej dzisiaj tematyce - religijnej, światopoglądowej. Jednak szerszą sławę zdobyła dopiero w 2002 roku, kiedy opublikowano Sekretne życie pszczół - opowieść, która zyskała tak wielki poklask wśród odbiorców, że na jej podstawie napisano scenariusz przedstawienia teatralnego, a potem filmu.
Akcja książki rozgrywa się w małym miasteczku w Karolinie Południowej, w latach 50. XX wieku. Lily Owens mieszka na farmie wraz z ojcem T. Ray'em i czarnoskórą nianią, Rosaleen. Dziewczynka, targana niepokojami dojrzewania, nie otrzymuje od despotycznego rodzica ani krzty miłości, a na dodatek tęskni za zmarłą matką. Pewnego dnia, Rosaleen wpada w kłopoty, związane z uprzedzeniami rasowymi mieszkańców miasteczka i trafia do więzienia. Lily, która w domu czuje się niekochana i niepotrzebna, postanawia pomóc swojej niani i wraz z nią uciec, podążając śladami zmarłej matki.
Jak można wywnioskować z opisu fabuły, książka zalicza się do gatunku typowo obyczajowego. Jednak autorka nie porzuciła zupełnie bliskiej sobie tematyki światopoglądowej i w tej pozornie prostej historii, przemyciła głębsze treści, które zmuszają czytelnika do przemyśleń. Opowieść o losach Lily jest prosta, porusza właściwie tylko jeden problem - brak rodzicielskiej miłości wobec dziecka i usilne starania tego dziecka o odzyskanie jej. Łatwo więc można się domyślić, że lektura jest pełna emocji. Ale, wbrew pozorom, nie tych negatywnych, a pozytywnych. Autorka naładowała opowieść ogromnymi pokładami ciepła i optymizmu, a także miłości. Tak więc, nie sposób przerwać czytania, kiedy już raz wsiąknie się w ten piękny, dobry, pachnący i wręcz płynący miodem świat pełen wspaniałych ludzi. Na dodatek, wydarzenia w fabule łatwo przykuwają uwagę. Jeśli tylko uda nam się polubić małą Lily, to na pewno będziemy chcieli wiedzieć, jak potoczyło się dalej jej życie. Akcja nie jest może bardzo dynamiczna, ale też nie ma w książce nudnych przestojów.
Dodatkowym plusem powieści jest wpleciony w jej treść problem dyskryminacji rasowej, który we wspomnianym czasie był w USA jednym z najbardziej palących. Czytelnik może poznać kwestię z dwóch stron, w książce mamy bowiem zarówno czarnoskórych, jak i białych bohaterów. Kidd postanowiła zadać kłam opinii, jakoby Afroamerykanie byli podludźmi, stworzonymi do służenia białym i nie posiadającymi uczuć. Przedstawicielki tej rasy w Sekretnym życiu pszczół to zupełne przeciwieństwo tego wyobrażenia - to właśnie one budują ten ciepły, dobry klimat powieści i uleczają smutną duszę Lily. Poza tym, sama kwestia uświadamia nam, jak wyglądało życie społeczne, w którym "biali" i "czarni" musieli koegzystować, do jak chorych sytuacji to prowadziło i jak dramatyczne mogło mieć skutki. Choć w książce problem został zaledwie zasygnalizowany, to uważam, że da do myślenia niejednej osobie.
Sekretne życie pszczół to prawdziwie pozytywna, rozgrzewająca od środka powieść. Uczy czytelników nie tylko o uczuciach, ale też o szacunku do drugiego człowieka, który może dać tak wiele szczęścia. Szczerze przyznam, że gdy dotarłam do końca historii, było mi żal, że autorka nie pokusiła się o napisanie jeszcze kilkuset stron i nie pozwoliła mi jeszcze na trochę zostać w tym dobrym i ciepłym zakątku, na farmie w Karolinie Południowej. Z drugiej strony, zmusiła mnie do przemyśleń, więc siłą rzeczy, nie tak szybko opuściłam Lily i jej przyjaciół. Gorąco polecam tą książkę, zwłaszcza tym, których nadchodząca jesienna aura przytłacza i zasmuca.
Akcja książki rozgrywa się w małym miasteczku w Karolinie Południowej, w latach 50. XX wieku. Lily Owens mieszka na farmie wraz z ojcem T. Ray'em i czarnoskórą nianią, Rosaleen. Dziewczynka, targana niepokojami dojrzewania, nie otrzymuje od despotycznego rodzica ani krzty miłości, a na dodatek tęskni za zmarłą matką. Pewnego dnia, Rosaleen wpada w kłopoty, związane z uprzedzeniami rasowymi mieszkańców miasteczka i trafia do więzienia. Lily, która w domu czuje się niekochana i niepotrzebna, postanawia pomóc swojej niani i wraz z nią uciec, podążając śladami zmarłej matki.
Jak można wywnioskować z opisu fabuły, książka zalicza się do gatunku typowo obyczajowego. Jednak autorka nie porzuciła zupełnie bliskiej sobie tematyki światopoglądowej i w tej pozornie prostej historii, przemyciła głębsze treści, które zmuszają czytelnika do przemyśleń. Opowieść o losach Lily jest prosta, porusza właściwie tylko jeden problem - brak rodzicielskiej miłości wobec dziecka i usilne starania tego dziecka o odzyskanie jej. Łatwo więc można się domyślić, że lektura jest pełna emocji. Ale, wbrew pozorom, nie tych negatywnych, a pozytywnych. Autorka naładowała opowieść ogromnymi pokładami ciepła i optymizmu, a także miłości. Tak więc, nie sposób przerwać czytania, kiedy już raz wsiąknie się w ten piękny, dobry, pachnący i wręcz płynący miodem świat pełen wspaniałych ludzi. Na dodatek, wydarzenia w fabule łatwo przykuwają uwagę. Jeśli tylko uda nam się polubić małą Lily, to na pewno będziemy chcieli wiedzieć, jak potoczyło się dalej jej życie. Akcja nie jest może bardzo dynamiczna, ale też nie ma w książce nudnych przestojów.
Dodatkowym plusem powieści jest wpleciony w jej treść problem dyskryminacji rasowej, który we wspomnianym czasie był w USA jednym z najbardziej palących. Czytelnik może poznać kwestię z dwóch stron, w książce mamy bowiem zarówno czarnoskórych, jak i białych bohaterów. Kidd postanowiła zadać kłam opinii, jakoby Afroamerykanie byli podludźmi, stworzonymi do służenia białym i nie posiadającymi uczuć. Przedstawicielki tej rasy w Sekretnym życiu pszczół to zupełne przeciwieństwo tego wyobrażenia - to właśnie one budują ten ciepły, dobry klimat powieści i uleczają smutną duszę Lily. Poza tym, sama kwestia uświadamia nam, jak wyglądało życie społeczne, w którym "biali" i "czarni" musieli koegzystować, do jak chorych sytuacji to prowadziło i jak dramatyczne mogło mieć skutki. Choć w książce problem został zaledwie zasygnalizowany, to uważam, że da do myślenia niejednej osobie.
Sekretne życie pszczół to prawdziwie pozytywna, rozgrzewająca od środka powieść. Uczy czytelników nie tylko o uczuciach, ale też o szacunku do drugiego człowieka, który może dać tak wiele szczęścia. Szczerze przyznam, że gdy dotarłam do końca historii, było mi żal, że autorka nie pokusiła się o napisanie jeszcze kilkuset stron i nie pozwoliła mi jeszcze na trochę zostać w tym dobrym i ciepłym zakątku, na farmie w Karolinie Południowej. Z drugiej strony, zmusiła mnie do przemyśleń, więc siłą rzeczy, nie tak szybko opuściłam Lily i jej przyjaciół. Gorąco polecam tą książkę, zwłaszcza tym, których nadchodząca jesienna aura przytłacza i zasmuca.