11 września 2012

P. Gregory - Wieczna księżniczka

Philippa Gregory jest kobietą, z którą mam coś wspólnego. A mianowicie - zamiłowanie do historii, zwłaszcza do losów Henryka VIII i jego sześciu żon. Ja zainteresowałam się tematem zupełnie przypadkiem, za sprawą serialu i książek i do dziś lubię zbierać nowe informacje o słynnym angielskim królu. Natomiast brytyjska pisarka przekuła swoją pasję na serię książek, których akcja rozgrywa się w XVI i XVIII wieku i opowiada o życiu angielskich monarchów. Jedną z takich powieści jest właśnie Wieczna księżniczka.

Jej akcja rozgrywa się na przełomie XV i XVI wieku i opowiada o losach hiszpańskiej infantki, Cataliny. Dziewczyna, od najwcześniejszych lat zaręczona z angielskim następcą tronu, Arturem, jest wychowywana na księżną Walii i przyszłą królową Anglii. Wreszcie nastaje dzień, w którym zostaje wysłana do swojej nowej ojczyzny, aby poślubić narzeczonego. Kiedy jednak dociera na miejsce, nie potrafi się odnaleźć w zupełnie obcej rzeczywistości - obyczaje są jej nieznane, Anglia okazuje się nie mieć nic wspólnego ze słoneczną Hiszpanią, a na dodatek, jej przyszły mąż to zaledwie nieśmiały 15-latek. Mimo wszystko, dziewczyna dzielnie stawia czoła sytuacji, nie spodziewając się jednak, że życie zgotuje dla niej trudną drogę, pełną cierpień i wyrzeczeń...

Jak wspominałam we wstępie, historia Henryka VIII i jego żon jest moim konikiem, tak więc nietrudno się domyśleć, że moja recenzja książki na ten temat będzie raczej entuzjastyczna. I rzeczywiście - lektura bardzo przypadła mi do gustu. Jej fabuła jest bardzo bogata, znajdziemy w niej zarówno elementy obyczajowe, historyczne, jak i romansowe. Wszystko składa się na wciągającą, łatwą do czytania opowieść, osadzoną w realiach XVI-wiecznej Anglii. Na dodatek, w życiu bohaterki bardzo wiele się dzieje. Wydarzenia następują bezpośrednio po sobie, nie ma dłużących się przestojów, akcja jest wartka. Dużym plusem tej pozycji jest narracja, którą autorka poprowadziła na dwa sposoby: część historii jest opowiedziana w tradycyjny sposób, przez trzecioosobowego, wszechwiedzącego narratora, natomiast drugą część opowiada sama Catalina. Dzięki takiemu zabiegowi, poznajemy naszą bohaterkę "od podszewki" - jej myśli, opinie, uczucia, skrywane tajemnice. Łatwiej nam utożsamić się z nią, poczuć do niej sympatię, jednym słowem - za nic nie chcemy się z nią rozstawać i jesteśmy tym bardziej ciekawi, jak potoczą się jej losy. Jedynym mankamentem fabuły jest fakt, iż pod koniec książki następuje bardzo duży przeskok w czasie, co uniemożliwia nam poznanie wszystkich ważnych wydarzeń z życia bohaterki. Ale trudno - inaczej książka musiałaby mieć z 1000 stron!

Zarówno Catalina, jak i inni bohaterowie okazali się bardzo realistyczni i ludzcy. Każdy z nich posiadał swoje słabości i mocne strony, nikt nie był kryształowo dobry lub zupełnie zły. Można było uwierzyć, że rzeczywiście angielscy monarchowie minionych czasów właśnie tak się zachowywali, wierzyli w takie, a nie inne rzeczy i dążyli do takich, a nie innych osiągnięć. To, co teraz napiszę, nie będzie oryginalne, ale najbardziej polubiłam główną bohaterkę, z którą wręcz zżyłam się i kibicowałam jej poczynaniom z całych sił. Oprócz niej, do gustu przypadł mi książę Artur, którego losy naprawdę mnie wzruszyły. 

Pisarce należą się słowa uznania za stronę historyczną powieści. Jest ona jak najbardziej zgodna z tym, co zostało uznane za prawdę. Gregory nie przedstawia więc swoim czytelnikom czystej literackiej fikcji. To raczej rzeczywiste wydarzenia z przeszłości, ale opisane w atrakcyjny, fascynujący sposób. Oczywiście, nikt nie może wiedzieć, o czym myślała hiszpańska infantka kilkaset lat temu, ale, znając jej charakter i sytuację, można to sobie wyobrazić. Osobiście, bardzo podziwiam Gregory za to, że udaje jej się z powodzeniem tworzyć taką literaturę. W dzisiejszych czasach coraz mniej osób interesuje się historią, a książki Brytyjki niezmiennie zajmują pozycje na szczytach list bestsellerów. Ważnym i ciekawym elementem, na który zwróciłam uwagę podczas lektury, był także aspekt kulturowy. W przypadku Wiecznej księżniczki dotyczył on kultury arabskiej, pod której wpływami znajdowała się w tamtym okresie Hiszpania, a zwłaszcza Andaluzja i jej główny fort, Alhambra. Plastyczne opisy, które Catalina przywoływała jako wspomnienia ukochanego domu, pozwalają czytelnikom wyobrazić sobie przepiękne, odrobinę egzotyczne ogrody i wnętrza wznoszone i ozdabiane przez Maurów. Szczerze przyznam, że za każdym razem, kiedy natrafiałam na fragment opisujący Alhambrę, oczami wyobraźni widziałam intensywne kolory kwiatów i czułam na skórze ciepło andaluzyjskiego słońca. Cudowne uczucie...

Podsumowując - Wieczna księżniczka to wspaniała lektura, w której połączono najprawdziwszą historię z literacką fikcją. Nie mogę tej pozycji zarzucić właściwie nic, wszystko podobało mi się i sprawiało, że trudno było mi opuścić magiczny dla mnie świat Anglii Tudorów. Żywi, realistyczni bohaterowie, z którymi naprawdę można się zaprzyjaźnić oraz wartka akcja, a także atmosfera skandalu, która zawsze towarzyszy wspomnieniu Henryka VIII powodują, że czytelnik naprawdę nie może oderwać się od lektury. Gorąco polecam tą pozycję, nie tylko miłośnikom historii, ale także tym, którzy lubią czytać o silnych kobietach i magicznych historiach miłosnych.