31 października 2014

C. Läckberg - Księżniczka z lodu

Źródło
Tytuł: Księżniczka z lodu
Tytuł oryginału: Isprinsessan
Autor: Camilla Läckberg
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2009
Cykl: Erica Falck / Patrick Hedström (#1)

W niewielkiej miejscowości na zachodnim wybrzeżu Szwecji, wśród małej, zamkniętej społeczności, gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą – w jednym z domów odkryto zwłoki młodej kobiety. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo, okazuje się jednak, że Alex została zamordowana. Prywatne śledztwo rozpoczyna Erika Falck – pisarka i przyjaciółka Alex z dzieciństwa, do której dołącza miejscowy policjant Patrik Hedström. (źródło)

Camilla Läckberg należy do elity skandynawskich autorów kryminałów. Jej seria o Erice Falck i Patricku Hedströmie, którą zadebiutowała w 2009 roku, przyniosła jej ogromną popularność na całym świecie. Na spotkanie z jej utworami czekałam więc ze zrozumiałą niecierpliwością. No i wreszcie nadarzyła się okazja, że w moje ręce wpadła część pierwsza czyli Księżniczka z lodu.

Pierwsze skojarzenie jakie nasunęło mi się już podczas lektury dotyczyło podobieństwa powieści do książek Eriki Spindler, słynących ze zgrabnego łączenia zbrodni i romansu. Z tą tylko różnicą, że u Läckberg wątek kryminalny jest dużo ciekawszy niż wątek obyczajowy. Morderstwo, które wstrząsa Fjällbacką, jest równie tajemnicze, co zaskakujące. Nie ma zbyt wielu poszlak, na których mogłaby się oprzeć policja, a na dodatek całą sytuację komplikuje sekret z przeszłości, o którym wszyscy zamieszani w sprawę najchętniej by zapomnieli. Okazuje się, że najbardziej skuteczna w dochodzeniu do prawdy jest Ericka, mająca dużo więcej charyzmy niż mogłoby się wydawać. Jedyne, co irytowało mnie podczas lektury, to sposób autorki na przekazywanie istotnych odkryć - czytelnik dowiaduje się o nich jako ostatni, najczęściej dopiero w finale, kiedy zagadka zostaje rozwiązana. Szkoda, bo największą frajdę sprawiały mi zawsze moje własne próby odkrycia prawdy, które u Läckberg są mocno utrudnione. Wątek obyczajowy oceniam przeciętnie. Choć pojawia się kilka ciekawych problemów, to całóść wypada dużo gorzej niż intryga kryminalna. Romans Ericki jest przesłodzony, mało realistyczny, a ona i jej nowy chłopak zachowują się jak nastolatki, a nie dojrzali ludzie. Rodzinne tajemnice, których w powieści w bród, przywodzą mi na myśl brazylijską telenowelę. Chyba każda postać ma jakiś poważny kłopot, któremu podporządkowuje swoje życie. Zakończenie podobało mi się, bo autorka nie poszła na łatwiznę. Zamotała wydarzenia i wodziła za nos tak skutecznie, że byłam autentycznie zaskoczona, kiedy ujawniono, kto jest mordercą.

Niewątpliwym plusem Księżniczki z lodu jest tło wydarzeń i ogólny klimat powieści, charakterystyczny dla kryminałów skandynawskich. Mała, urokliwa wioska na szwedzkim wybrzeżu pokryta śniegiem - wydawałoby się, że to synonim ciszy, spokoju i sielanki. Aż tu nagle pojawia się trup. Kontrast jest bardzo sugestywny i wzmacnia ogólne uczucie niepokoju. A wszechobecny zimowy chłód pojawia się nie tylko w tytule, ale także jako ważny element fabuły. No i nie raz przyprawi czytelnika o dreszcze.

Debiutancka powieść Camilli Läckberg dostarczyła mi pasjonującej lektury. Dobra kryminalna zagadka i nieco gorszy, ale sympatyczny wątek obyczajowy w sumie oceniam na plus. Lektura upłynęła mi szybko i przyjemnie. Przygody Ericki i Patricka wciągnęły mnie na tyle, że za jakiś czas z chęcią wrócę do Fjällbacki, żeby sprawdzić co u nich słychać.