Tytuł: Szare śniegi Syberii
Autor: Ruta Sepetys
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Ruta Sepetys to Amerykanka pochodzenia litewskiego. Choć jak dotąd wydała tylko jedną książkę, już zdążyła zyskać miano pisarki bestsellerowej. Być może dlatego, że inspirację czerpała prosto z życia. Jako młoda dziewczyna przeżyła koszmar wywózki na Syberię. Jako dorosła kobieta, postanowiła na kartach powieści opisać swoje wspomnienia. Książka została przetłumaczona na 22 języki i, co bardziej nietypowe, została zilustrowana soundtrackiem skomponowanym specjalnie na tą okazję przez Gavina Mikhaila.
Szare śniegi Syberii opowiadają o losach 15-letniej Liny oraz jej najbliższych w czasie okupacji sowieckiej. Pewnej nocy cała rodzina zostaje po prostu wywleczona z domu i bez żadnych wyjaśnień wpakowana do bydlęcych wagonów pociągu zmierzającego daleko poza granice Litwy, w głąb mroźnej Syberii. Wchodząca w dorosłość dziewczyna stara się radzić sobie z dramatyczną rzeczywistością obozów pracy, a jednocześnie próbuje dowiedzieć się czegokolwiek o ojcu, który został odłączony od rodziny i słuch po nim zaginął. W tych trudnych okolicznościach Lina musi szybko dojrzeć i zachować zimną krew, aby przetrwać.
Dosyć długo zbierałam się, żeby coś napisać o tej książce. Przede wszystkim dlatego, że po jej skończeniu czułam klasycznego książkowego kaca - buzowały we mnie emocje, czułam niedosyt i chciałam opuszczać Liny... Dawno już nie czytałam powieści, która wciągnęła mnie tak bardzo, że połknęłam ją na raz, jednego dnia, bez odrywania się choć na chwilę. Ale w sumie, czemu się dziwić - TAKA opowieść potrafi zawładnąć myślami i uczuciami na długo.
Najważniejsza jest w niej historia. I sposób, w jaki została opowiedziana. A została opowiedziana bez niedomówień, bez owijania w bawełnę i koloryzowania. Jest realistyczna i właśnie dzięki temu wywiera na czytelniku potężne wrażenie. Najpierw uderza nas podziw dla Liny, dla jej dojrzałości, wytrwałości, hartu ducha. To do niej się przywiązujemy i to przez nią pędzimy z czytaniem strona za stroną, żeby tylko dowiedzieć się, jaka przyszłość na nią czeka. Zaprzyjaźniamy się z nią, jak z żywym człowiekiem, słuchamy jej zwierzeń, trzymamy za nią kciuki... A po zamknięciu okładki zdajemy sobie sprawę, że to nie jest historia 15-letniej Litwinki, z którą tak się zżyliśmy. Ani nawet nie jest to historia Ruty Sepetys. To opowieść o tym, jak los potraktował miliony bezbronnych ludzi, ludzi takich jak Lina, jej matka i brat. Zdajemy sobie sprawę z faktu, że to wydarzyło się naprawdę zaledwie kilkadziesiąt lat temu. I ta nasza świadomość jest największym źródłem emocji, wstrząsa nami i zmusza nas do myślenia. Dlatego wielkie brawa dla Ruty Sepetys za to, że udało jej się tak zgrabnie rozbudzić tą świadomość w czytelnikach.
Przy takiej treści forma traci na znaczeniu. Ale w przypadku Szarych śniegów Syberii i tak nie ma się do czego przyczepić. Prosty język sprawia, że postać nastoletniej Liny jako narratorki jest realistyczna i wiarygodna. Autorka plastycznie opisuje wszystkie wydarzenia, dzięki czemu czytelnik nie ma najmniejszego problemu z przywołaniem odpowiednich obrazów - także tych tragicznych i wstrząsających. A to sprawia, że historia tym bardziej go pochłania, pozwalając mu na wniknięcie do fabularnego świata i zżycie się z bohaterami.
Bardzo żałowałam, że tak szybko przeczytałam tą książkę. Czułam ogromy niedosyt - może dlatego, że historia urywa się w dość nieoczekiwanym momencie, aby przeskoczyć wiele lat naprzód i dać czytelnikowi najważniejsze odpowiedzi. A może dlatego, że naprawdę mnie poruszyła. Niemniej jednak, uważam, że Szare śniegi Syberii były jedną z najbardziej wartościowych lektur, z jakimi miałam do czynienia. Nie tylko dlatego, że lubię historię i że dobrze się tą powieść czyta. Przede wszystkim dlatego, że to książka, która każe współczesnemu czytelnikowi wrócić myślami do tych strasznych wydarzeń, o których pamięć z każdą chwilą zaciera się... Polecam, bo to historia, o której naprawdę warto pamiętać.
Szare śniegi Syberii opowiadają o losach 15-letniej Liny oraz jej najbliższych w czasie okupacji sowieckiej. Pewnej nocy cała rodzina zostaje po prostu wywleczona z domu i bez żadnych wyjaśnień wpakowana do bydlęcych wagonów pociągu zmierzającego daleko poza granice Litwy, w głąb mroźnej Syberii. Wchodząca w dorosłość dziewczyna stara się radzić sobie z dramatyczną rzeczywistością obozów pracy, a jednocześnie próbuje dowiedzieć się czegokolwiek o ojcu, który został odłączony od rodziny i słuch po nim zaginął. W tych trudnych okolicznościach Lina musi szybko dojrzeć i zachować zimną krew, aby przetrwać.
Dosyć długo zbierałam się, żeby coś napisać o tej książce. Przede wszystkim dlatego, że po jej skończeniu czułam klasycznego książkowego kaca - buzowały we mnie emocje, czułam niedosyt i chciałam opuszczać Liny... Dawno już nie czytałam powieści, która wciągnęła mnie tak bardzo, że połknęłam ją na raz, jednego dnia, bez odrywania się choć na chwilę. Ale w sumie, czemu się dziwić - TAKA opowieść potrafi zawładnąć myślami i uczuciami na długo.
Najważniejsza jest w niej historia. I sposób, w jaki została opowiedziana. A została opowiedziana bez niedomówień, bez owijania w bawełnę i koloryzowania. Jest realistyczna i właśnie dzięki temu wywiera na czytelniku potężne wrażenie. Najpierw uderza nas podziw dla Liny, dla jej dojrzałości, wytrwałości, hartu ducha. To do niej się przywiązujemy i to przez nią pędzimy z czytaniem strona za stroną, żeby tylko dowiedzieć się, jaka przyszłość na nią czeka. Zaprzyjaźniamy się z nią, jak z żywym człowiekiem, słuchamy jej zwierzeń, trzymamy za nią kciuki... A po zamknięciu okładki zdajemy sobie sprawę, że to nie jest historia 15-letniej Litwinki, z którą tak się zżyliśmy. Ani nawet nie jest to historia Ruty Sepetys. To opowieść o tym, jak los potraktował miliony bezbronnych ludzi, ludzi takich jak Lina, jej matka i brat. Zdajemy sobie sprawę z faktu, że to wydarzyło się naprawdę zaledwie kilkadziesiąt lat temu. I ta nasza świadomość jest największym źródłem emocji, wstrząsa nami i zmusza nas do myślenia. Dlatego wielkie brawa dla Ruty Sepetys za to, że udało jej się tak zgrabnie rozbudzić tą świadomość w czytelnikach.
Przy takiej treści forma traci na znaczeniu. Ale w przypadku Szarych śniegów Syberii i tak nie ma się do czego przyczepić. Prosty język sprawia, że postać nastoletniej Liny jako narratorki jest realistyczna i wiarygodna. Autorka plastycznie opisuje wszystkie wydarzenia, dzięki czemu czytelnik nie ma najmniejszego problemu z przywołaniem odpowiednich obrazów - także tych tragicznych i wstrząsających. A to sprawia, że historia tym bardziej go pochłania, pozwalając mu na wniknięcie do fabularnego świata i zżycie się z bohaterami.
Bardzo żałowałam, że tak szybko przeczytałam tą książkę. Czułam ogromy niedosyt - może dlatego, że historia urywa się w dość nieoczekiwanym momencie, aby przeskoczyć wiele lat naprzód i dać czytelnikowi najważniejsze odpowiedzi. A może dlatego, że naprawdę mnie poruszyła. Niemniej jednak, uważam, że Szare śniegi Syberii były jedną z najbardziej wartościowych lektur, z jakimi miałam do czynienia. Nie tylko dlatego, że lubię historię i że dobrze się tą powieść czyta. Przede wszystkim dlatego, że to książka, która każe współczesnemu czytelnikowi wrócić myślami do tych strasznych wydarzeń, o których pamięć z każdą chwilą zaciera się... Polecam, bo to historia, o której naprawdę warto pamiętać.