A jeśli ciernie pochłonięte już kilka dni temu, ale przed zrecenzowaniem powstrzymywała mnie (dosłownie) zwalająca z nóg choroba. Dziś samopoczucie jako tako, więc postaram się naskrobać kilka słów na temat przedostatniej (jak na razie) części serii o Dollangrangerach. Jak na razie, ponieważ seria liczy w sumie 5 tomów, w Polsce niedawno ukazało się wznowienie czwartego - Kto wiatr sieje... Warto jednak zaznaczyć, że obie wspomniane pozycje nie są już dziełem Virginii C. Andrews. Autorka zmarła bowiem, pisząc trzecią część. Historię dokończył za nią ghost writer, Andrew Neiderman. Oceniając tylko po 3 tomie, całkiem nieźle sobie poradził.
Tym razem fabuła przeskakuje o kilka lat do przodu. Cathy jest szczęśliwą żoną i matką, jednak to nie ona opowiada dalszy ciąg historii. Oddaje głos swoim synom - 14-letniemu Jory'emu i 9-letniemu Bartowi. To właśnie oczami chłopców widzimy kolejne problemy i nieszczęścia, które spadają na rodzinę Chrisa i Cathy. A wszystko zaczyna się od pojawienia się w sąsiedztwie tajemniczej damy w czerni...
Trudno mi wyrazić, jak wielkie było moje zaskoczenie po skończeniu lektury trzeciego tomu. Okazał się lepszy niż poprzedni! Przede wszystkim dlatego, że na pierwszy plan znów wysunął się wątek psychologiczny, tym razem w wersji dosyć mrocznej i nieco bardziej fantastycznej, niż w Kwiatach na poddaszu. Jego głównym bohaterem jest Bart, który najbardziej dotkliwie odczuwa konsekwencje grzechu swoich rodziców. Wraz z biegiem historii możemy zaobserwować, jak podatna na sugestię jest dziecięca psychika, jak ważne dla jej rozwoju są odpowiednie autorytety, ale także rodzicielskie uczucia. Przemiana, jaka zachodzi w chłopcu, jest jednocześnie fascynująca, przerażająca i pouczająca. Dużym plusem trzeciego tomu serii było dla mnie również tło i klimat historii. Podobało mi się, że tym razem autorka poszła bardziej w kierunku thrillera, stawiając na wydarzenia, które mogą przyprawić czytelnika o gęsią skórkę. Również okoliczności, w jakich rozgrywa się akcja, zyskały charakter. Duży, tajemniczy dom o ciemnych, dusznych pomieszczeniach, czy odludne sąsiedztwo, skąpane w strugach wieczornego deszczu stanowią świetny podkład dla poczynań Barta. Na dodatek, wszystko jest opisane plastycznym, niewymagającym językiem, pozwalającym nam na wyobrażenie sobie szczegółów.
Jak widać, w A jeśli ciernie dostrzegłam kilka zalet, ale nie zmienia to faktu, że książka stanowi dużo gorszą kontynuację opowieści przedstawionej w pierwszym tomie. Bohaterowie zmienili się, wyewoluowali, tak naprawdę kierują nimi tylko wspomnienia o przeszłości... Brakowało mi więc realistycznych emocji w zachowaniu Cathy, czy Chrisa. Jak już wspomniałam, w akcji pojawia się także wiele elementów, które mogą się czytelnikowi wydać mało prawdopodobne. Niby wszystko gra, fabuła jest spójna, ale nie raz zdarzało mi się z niedowierzaniem kręcić głową i zastanawiać się, czy aż takie nagromadzenie dziwnych wydarzeń w jednej powieści, to przypadkiem nie za dużo... Jednym słowem - jest ok, ale nic ponadto.
Generalnie nie żałuję, że przeczytałam wszystkie trzy części opowieści o Dollangrangerach, a trafiały się książkowe serie, które wzbudzały we mnie takie odczucia. Dobrze bawiłam się przy lekturze, zwłaszcza, że wszystkie tomy niesamowicie wciągają i nie pozwalają zapomnieć o historii aż do ostatniego słowa. Koncepcja powieści jest ciekawa i, przynajmniej w świetle moich doświadczeń literackich, oryginalna, dlatego uważam, że warto sięgnąć po książki Virginii Cleo Andrews. Mam nadzieję, że ja sama już wkrótce dorwę kolejny tom opowiadający o losach skrzywdzonego rodzeństwa.