Z ogromnym zaciekawieniem sięgałam po kontynuację bestsellerowej serii Numery, stworzonej przez brytyjską pisarkę, Rachel Ward. Środkowa część opowieści (tak, będzie też trzecia!) została opublikowana w 2010 roku, a niedługo potem trafiła do rąk polskich czytelników. Sama pisarka została za swoją twórczość wielokrotnie uhonorowana różnego rodzaju nagrodami. Najbardziej ceni sobie tą przyznawaną przez młodych czytelników, czyli Flemish Children and Youth Literature Prize. Otrzymała ją w 2011 roku za pierwszy tom serii. Tom drugi, czyli Numery. Chaos, póki co nie otrzymał jeszcze żadnego wyróżnienia, ale w internecie zbiera bardzo pochlebne recenzje.
Powieść to właściwie kontynuacja wątków rozpoczętych w pierwszej części. Londyn, rok 2026. Syn Jem, Adam, dorasta w podobnych warunkach, co jego matka - chodzi do niezbyt przyjaznej szkoły, nie ma kumpli, a opiekę nad nim sprawuje prababcia Val. Co gorsza, chłopak odziedziczył po matce dar widzenia numerów. Nie traktuje go jednak jako cechy czyniącej go wyjątkowym. Ta dziwna zdolność nierzadko budzi jego strach i dlatego nastolatek stara się przed nią uciec. Sytuacja zmienia się, kiedy Adam coraz częściej dostrzega w ludzkich spojrzeniach specyficzny numer - 112027. Domyśla się, że zbliża się katastrofa. Wszystko dodatkowo się komplikuje, kiedy na drodze chłopaka staje Sara - dziewczyna, która co noc widzi go w swoich koszmarach...
Powieść jest zdecydowanie przeznaczona dla nastoletnich czytelników. Przede wszystkim świadczy o tym poruszane przez autorkę spektrum problemów. Mamy do czynienia z rozbudowanym wątkiem obyczajowym - można by go nawet nazwać społecznym - w którym pojawiają się tematy takie jak: przemoc w szkole, molestowanie seksualne, niechciana ciąża. Dopatrzymy się także lekcji dotyczącej relacji międzyludzkich - przyjaźni, miłości. Z tego powodu ciężko jednoznacznie umieścić Numery. Chaos w gatunku science fiction. To bardziej opowieść o życiu młodych ludzi, przetykana fantastycznymi elementami. Ogromną zaletą książki jest specyficzny język. Czytelnik nie znajdzie tu przydługich opisów, czy sztucznych dialogów. Sposób wyrażania się bohaterów jest perfekcyjnie dopasowany do tematyki powieści - dlatego też, podczas czytania można natrafić na przekleństwa, czy slangowe zwroty nieobce młodzieży. Dzięki temu, historia nabiera realizmu, a nam łatwiej jest wejść w hermetyczny świat nastoletnich problemów. Narracja również zdradza charakterystyczne dla Ward cechy. Czytając, odnosi się wrażenie, że akcja pędzi bezustannie. Dużo dynamiki, dużo wydarzeń, i to wszystkie praktycznie na raz. Nie sposób się oderwać od książki, a na dodatek strony uciekają w zastraszającym tempie.
Niestety, autorka nie grzeszy kreatywnością. Tym, co na pewno rzuci się w oczy wielbicielom pierwszego tomu cyklu, będzie powtarzalność pewnych elementów fabuły. Ogólnie, wydarzenia układają się bardzo podobnie, a niektóre z nich zostały właściwie skopiowane. Może się wydać zrozumiałe, że kontynuacja pewnych wątków będzie zdradzała duże podobieństwo do pozycji, która ją poprzedza, ale Numery. Chaos stały się przez to zupełnie przewidywalne. To ujmuje lekturze tajemniczości, która mimo wszystko, powinna towarzyszyć książce o takiej tematyce. Z drugiej strony, po raz kolejny Rachel Ward udało się wykreować naprawdę wciągającą fabułę, z realistycznymi zdarzeniami oraz grupę bohaterów, którzy mimo, że są wyjątkowi, pozostają jednak ludźmi z krwi i kości. Z Adamem i Sarą na pewno może się utożsamić każdy czytelnik - i ten, który problemy młodości ma już za sobą, i ten, który dopiero wkracza w ten trudny etap życia. Dzięki temu, wydarzenia tym bardziej przykuwają uwagę. Warty zauważenia jest także fakt, że autorka między słowami fabuły ukryła wiele wartości, o których dzisiejsze nastolatki zapominają. Najbardziej rzuciła mi się w oczy kwestia odpowiedzialności. Za siebie oraz za drugiego człowieka. Niby nie opisana wprost, ale jednak po zakończeniu lektury w głowie czytelnika pojawia się chęć przemyślenia pewnych spraw.
Nie rozczarowałam się Numerami. Chaos. Mimo drobnych wad, dorównują tomowi pierwszemu. Myślę, że ta książka to kawał bardzo dobrej literatury o młodzieży i dla młodzieży. Dlatego polecam ją wszystkim. Także dorosłym, bo mogą się od Rachel Ward sporo nauczyć o problemach swoich dorastających dzieci. Ja natomiast z chęcią poznam zakończenie tej fascynującej opowieści, dlatego z niecierpliwością czekam na polski przekład trzeciego tomu.
Powieść to właściwie kontynuacja wątków rozpoczętych w pierwszej części. Londyn, rok 2026. Syn Jem, Adam, dorasta w podobnych warunkach, co jego matka - chodzi do niezbyt przyjaznej szkoły, nie ma kumpli, a opiekę nad nim sprawuje prababcia Val. Co gorsza, chłopak odziedziczył po matce dar widzenia numerów. Nie traktuje go jednak jako cechy czyniącej go wyjątkowym. Ta dziwna zdolność nierzadko budzi jego strach i dlatego nastolatek stara się przed nią uciec. Sytuacja zmienia się, kiedy Adam coraz częściej dostrzega w ludzkich spojrzeniach specyficzny numer - 112027. Domyśla się, że zbliża się katastrofa. Wszystko dodatkowo się komplikuje, kiedy na drodze chłopaka staje Sara - dziewczyna, która co noc widzi go w swoich koszmarach...
Powieść jest zdecydowanie przeznaczona dla nastoletnich czytelników. Przede wszystkim świadczy o tym poruszane przez autorkę spektrum problemów. Mamy do czynienia z rozbudowanym wątkiem obyczajowym - można by go nawet nazwać społecznym - w którym pojawiają się tematy takie jak: przemoc w szkole, molestowanie seksualne, niechciana ciąża. Dopatrzymy się także lekcji dotyczącej relacji międzyludzkich - przyjaźni, miłości. Z tego powodu ciężko jednoznacznie umieścić Numery. Chaos w gatunku science fiction. To bardziej opowieść o życiu młodych ludzi, przetykana fantastycznymi elementami. Ogromną zaletą książki jest specyficzny język. Czytelnik nie znajdzie tu przydługich opisów, czy sztucznych dialogów. Sposób wyrażania się bohaterów jest perfekcyjnie dopasowany do tematyki powieści - dlatego też, podczas czytania można natrafić na przekleństwa, czy slangowe zwroty nieobce młodzieży. Dzięki temu, historia nabiera realizmu, a nam łatwiej jest wejść w hermetyczny świat nastoletnich problemów. Narracja również zdradza charakterystyczne dla Ward cechy. Czytając, odnosi się wrażenie, że akcja pędzi bezustannie. Dużo dynamiki, dużo wydarzeń, i to wszystkie praktycznie na raz. Nie sposób się oderwać od książki, a na dodatek strony uciekają w zastraszającym tempie.
Niestety, autorka nie grzeszy kreatywnością. Tym, co na pewno rzuci się w oczy wielbicielom pierwszego tomu cyklu, będzie powtarzalność pewnych elementów fabuły. Ogólnie, wydarzenia układają się bardzo podobnie, a niektóre z nich zostały właściwie skopiowane. Może się wydać zrozumiałe, że kontynuacja pewnych wątków będzie zdradzała duże podobieństwo do pozycji, która ją poprzedza, ale Numery. Chaos stały się przez to zupełnie przewidywalne. To ujmuje lekturze tajemniczości, która mimo wszystko, powinna towarzyszyć książce o takiej tematyce. Z drugiej strony, po raz kolejny Rachel Ward udało się wykreować naprawdę wciągającą fabułę, z realistycznymi zdarzeniami oraz grupę bohaterów, którzy mimo, że są wyjątkowi, pozostają jednak ludźmi z krwi i kości. Z Adamem i Sarą na pewno może się utożsamić każdy czytelnik - i ten, który problemy młodości ma już za sobą, i ten, który dopiero wkracza w ten trudny etap życia. Dzięki temu, wydarzenia tym bardziej przykuwają uwagę. Warty zauważenia jest także fakt, że autorka między słowami fabuły ukryła wiele wartości, o których dzisiejsze nastolatki zapominają. Najbardziej rzuciła mi się w oczy kwestia odpowiedzialności. Za siebie oraz za drugiego człowieka. Niby nie opisana wprost, ale jednak po zakończeniu lektury w głowie czytelnika pojawia się chęć przemyślenia pewnych spraw.
Nie rozczarowałam się Numerami. Chaos. Mimo drobnych wad, dorównują tomowi pierwszemu. Myślę, że ta książka to kawał bardzo dobrej literatury o młodzieży i dla młodzieży. Dlatego polecam ją wszystkim. Także dorosłym, bo mogą się od Rachel Ward sporo nauczyć o problemach swoich dorastających dzieci. Ja natomiast z chęcią poznam zakończenie tej fascynującej opowieści, dlatego z niecierpliwością czekam na polski przekład trzeciego tomu.