Tytuł: Siedem minut po północy
Autor: Patrick Ness
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2013
Historia, która stoi za powstaniem książki Siedem minut po północy sama w sobie jest wzruszająca. Okazuje się bowiem, że Patrick Ness, który widnieje na okładce jako autor, tak na prawdę rozwinął tylko pomysł swojej koleżanki po fachu. Zalążek powieści narodził się w głowie Siobhan Dowd, brytyjskiej pisarki i aktywistki w czasie, kiedy kobieta była nieuleczalnie chora. Niestety, nie udało jej się ukończyć pisania. Po jej śmierci, wydawca postanowił poprosić Ness'a o dokończenie historii i w ten sposób w 2011 r. ujrzała ona światło dzienne, stając się nie tylko bestsellerem, ale także hołdem dla zmarłej Dowd. W Polsce ukazała się dwa lata później.
Głównym bohaterem książki jest Connor. Chłopiec mieszka ze śmiertelnie chorą matką. Zamiast cieszyć się urokami dzieciństwa, codziennie zmaga się z tą trudną, przerastającą go sytuacją. Na dodatek, co noc dręczą go przerażające koszmary. Dokładnie o 12:07 ze snów wyłania się ogromny potwór, który zmusza Connora do zmierzenia się z jego największymi lękami.
Od samego początku, jak tylko przeczytałam recenzję tej książki na którymś blogu, miałam silne skojarzenie z Osobliwym domem Pani Peregrine. Ostatecznie okazało się, że obie powieści mają tylko trochę wspólnego, ale nie żałuję, że skusiłam się na Siedem minut po północy. Dzięki temu znalazłam kolejną literacką perełkę! I to podwójną, bo na osobne zachwyty zasługuje zarówno fabuła, jak i piękne, klimatyczne ilustracje autorstwa Jima Kaya.
Sama opowieść jest prosta, jednowątkowa, ale przy tym mądra i naszpikowana emocjami. Mimo, że autor stworzył książkę oszczędną w słowa, poruszył w niej kilka ważnych problemów. Przede wszystkim, widzimy obraz rodziny zmagającej się ze śmiertelną chorobą. Zagubiony syn, umierająca matka, zrozpaczona babcia, obojętny były mąż - każdy bohater reprezentuje inną reakcję na tą patową sytuację oraz inny problem. Postacie są złożone, każda z nich między wierszami opowiada swoją własną, niełatwą historię. Mogłoby się wydawać, że nastrój w książce jest grobowy, ale nic bardziej mylnego. Siedem minut po północy ma bardzo pozytywny wydźwięk, w ogólnej perspektywie okazała się ciepłą i nieco bajkową opowieścią o miłości, ale też pokonywaniu własnego strachu. Bardzo podobał mi się zastosowany przez autora zabieg stopniowego odkrywania sedna historii. Świetnym pomysłem było włączenie do głównej fabuły opowiastek potwora, który okazał się swego rodzaju przewodnikiem zarówno dla nas, jak i dla Connora. To właśnie dzięki niemu w przewrotny sposób odkrywamy drugie dno wydarzeń i zaczynamy dostrzegać to, co w tej książce najważniejsze.
Nie sposób przy okazji nie wspomnieć o pięknych ilustracjach, dzięki którym historia zyskuje mroczny, trochę przerażający klimat. Przyznaję, że zdarzało mi się przerywać lekturę i przez kilka minut wpatrywać w te małe arcydzieła. Obrazki są idealnie dopasowane do treści - genialnie pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że czytelnik wkracza do tego świata, w którym żyje potwór. W ogóle warto zauważyć, że taki sposób wydania książki zasługuje na pełne uznanie. Jedyne, czego zabrakło mi do pełni szczęścia, to twarda oprawa. Ale, w ogólnym rozrachunku, taki szczegół nic nie zmienia.
Książka Patricka Ness'a to wspaniała lektura. Po zamknięciu okładki żałowałam, że to już koniec tej opowieści, ale po jakimś czasie doceniłam zastosowaną prostą, nie rozwleczoną bez sensu formę. To właśnie w tej prostocie, ogromnym ładunku emocjonalnym, mądrości bijącej z każdej linijki oraz sugestywnych ilustracjach tkwi magia tego tytułu. Siedem minut po północy to małe literackie arcydzieło, które na długo zapada w pamięć, zmusza do przemyślenia pewnych spraw i prawdziwie porusza. Nie można go przegapić!
Głównym bohaterem książki jest Connor. Chłopiec mieszka ze śmiertelnie chorą matką. Zamiast cieszyć się urokami dzieciństwa, codziennie zmaga się z tą trudną, przerastającą go sytuacją. Na dodatek, co noc dręczą go przerażające koszmary. Dokładnie o 12:07 ze snów wyłania się ogromny potwór, który zmusza Connora do zmierzenia się z jego największymi lękami.
Od samego początku, jak tylko przeczytałam recenzję tej książki na którymś blogu, miałam silne skojarzenie z Osobliwym domem Pani Peregrine. Ostatecznie okazało się, że obie powieści mają tylko trochę wspólnego, ale nie żałuję, że skusiłam się na Siedem minut po północy. Dzięki temu znalazłam kolejną literacką perełkę! I to podwójną, bo na osobne zachwyty zasługuje zarówno fabuła, jak i piękne, klimatyczne ilustracje autorstwa Jima Kaya.
Sama opowieść jest prosta, jednowątkowa, ale przy tym mądra i naszpikowana emocjami. Mimo, że autor stworzył książkę oszczędną w słowa, poruszył w niej kilka ważnych problemów. Przede wszystkim, widzimy obraz rodziny zmagającej się ze śmiertelną chorobą. Zagubiony syn, umierająca matka, zrozpaczona babcia, obojętny były mąż - każdy bohater reprezentuje inną reakcję na tą patową sytuację oraz inny problem. Postacie są złożone, każda z nich między wierszami opowiada swoją własną, niełatwą historię. Mogłoby się wydawać, że nastrój w książce jest grobowy, ale nic bardziej mylnego. Siedem minut po północy ma bardzo pozytywny wydźwięk, w ogólnej perspektywie okazała się ciepłą i nieco bajkową opowieścią o miłości, ale też pokonywaniu własnego strachu. Bardzo podobał mi się zastosowany przez autora zabieg stopniowego odkrywania sedna historii. Świetnym pomysłem było włączenie do głównej fabuły opowiastek potwora, który okazał się swego rodzaju przewodnikiem zarówno dla nas, jak i dla Connora. To właśnie dzięki niemu w przewrotny sposób odkrywamy drugie dno wydarzeń i zaczynamy dostrzegać to, co w tej książce najważniejsze.
Nie sposób przy okazji nie wspomnieć o pięknych ilustracjach, dzięki którym historia zyskuje mroczny, trochę przerażający klimat. Przyznaję, że zdarzało mi się przerywać lekturę i przez kilka minut wpatrywać w te małe arcydzieła. Obrazki są idealnie dopasowane do treści - genialnie pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że czytelnik wkracza do tego świata, w którym żyje potwór. W ogóle warto zauważyć, że taki sposób wydania książki zasługuje na pełne uznanie. Jedyne, czego zabrakło mi do pełni szczęścia, to twarda oprawa. Ale, w ogólnym rozrachunku, taki szczegół nic nie zmienia.
Książka Patricka Ness'a to wspaniała lektura. Po zamknięciu okładki żałowałam, że to już koniec tej opowieści, ale po jakimś czasie doceniłam zastosowaną prostą, nie rozwleczoną bez sensu formę. To właśnie w tej prostocie, ogromnym ładunku emocjonalnym, mądrości bijącej z każdej linijki oraz sugestywnych ilustracjach tkwi magia tego tytułu. Siedem minut po północy to małe literackie arcydzieło, które na długo zapada w pamięć, zmusza do przemyślenia pewnych spraw i prawdziwie porusza. Nie można go przegapić!