29 września 2013

S. Grzesiuk - Pięć lat kacetu

Źródło
Tytuł: Pięć lat kacetu
Autor: Stanisław Grzesiuk
Wydawnictwo: Storybox
Rok wydania: 2009
Czyta: Arkadiusz Bazak

Zeszło mi się trochę z drugą częścią biograficznej serii autorstwa Stanisława Grzesiuka. Bynajmniej nie dlatego, że książka była kiepska. Po prostu opowieść, którą snuje autor, jest wyjątkowo przygnębiająca, tym bardziej, że jest autentyczna. A poza tym, długo zastanawiałam się, co napisać...

Pięć lat kacetu jest bowiem lekturą specyficzną. Trudno uwierzyć, że napisał ją ten sam człowiek, który w Boso, ale w ostrogach opisywał swoje życie cwaniaka w przedwojennej Warszawie - życie szybkie, pełne brawury i przygód. Wydaje się, że lata świetlne dzielą obie powieści, a przecież fabuła drugiej to bezpośrednia kontynuacja historii opisanej w pierwszej. Po aresztowaniu Stasiek Grzesiuk trafia do obozu koncentracyjnego. Każdy dzień jest dla niego walką o przetrwanie, o godne życie i o przeżycie. Na szczęście, mężczyzna zachowuje swój hart ducha i poczucie humoru i aż do ostatniego dnia w Guzen pozostaje sobą - cwaniakiem z Czerniakowa. W swojej drugiej książce opisuje obozową codzienność, w której żyli wszyscy ludzie więzieni przez Niemców w latach 1940 - 1945.

Napisałam na początku, że książka nie jest zła i podtrzymuję tą opinię. Można by powiedzieć, że Grzesiuk zafundował czytelnikom prawdziwe studium życia w obozie koncentracyjnym - opisuje wszystkie aspekty tej niewoli, od ogólnych zasad panujących za drutami kolczastymi, przez warunki pracy, relacje z współwięźniami, aż po śmierć, brutalną i tak wszechobecną. Autor snuje swoją opowieść trochę chaotycznie, bardziej przechodząc od tematu do tematu, niż trzymając się chronologii. Mimo to, wszystko składa się w spójną całość. Jak nietrudno się domyślić, emocjonalnie ta książka jest trudna. Grzesiuk nie owija w bawełnę - pisze prawdę, bolesną, trudną, przerażającą. O tym, jak ludzie umierali. O tym, jak walczyli o życie, wiedząc, że od samego początku są na przegranej pozycji. O beztialstwie obozowych strażników... Dlatego lektura tej powieści jest przygnębiająca. Bo czytelnik musi się zmierzyć z tą historyczną rzeczywistością. Przyznam szczerze, że z tego powodu musiałam sobie dawkować tą książkę. Na szczęście, autor nie zmienił swojego stylu pisania. Tam, gdzie wymagają tego okoliczności, zachowuje powagę, ale w dalszym ciągu udaje mu się dostrzec też sytuacje śmieszne, absurdalne i skomentować je w charakterystyczny, ironiczny sposób. Dzięki temu, czytelnik ma szansę od czasu do czasu uśmiechnąć się, ale też docenić wewnętrzną siłę autora, który nie poddał się i do końca na swój sposób, z charyzmą i odwagą, walczył z obozowym systemem.

Pięć lat kacetu to też wartościowe źródło historyczne. Wiedza, którą autor przekazał na kartach swojej powieści to bezpośrednia relacja zza drutów. Nikt, kto nie przeżył tego sam, nie byłby w stanie oddać tych wydarzeń w taki sposób. Bo nie tylko to, co Grzesiuk pisze, daje nam pojęcie o tym, jak wyglądało życie w obozie. Także to, jak pisze o niektórych sprawach, fakt, że w ogóle o nich pisze i że szczerze przyznaje się do niektórych z nich, mówi nam wiele o mentalności więźnia zamkniętego w takim miejscu, jak obóz koncentracyjny. Ja dostrzegłam tu nie tylko ważny wątek historyczny, ale też ciekawy aspekt psychologiczny.

Słowem podsumowania: Pięć lat kacetu to książka, którą naprawdę warto przeczytać. Żeby ją w pełni zrozumieć, wcale nie trzeba zaczynać od pierwszej części autobiografii Grzesiuka. Trzeba jednak przygotować się na dużą dawkę smutnych faktów historycznych i ogromu ludzkiego cierpienia, które jest obecne na każdej jednej stronie tej powieści. Ja w gruncie rzeczy cieszę się, że poznałam tą historię i choć nie zaliczyłabym jej do literatury rozrywkowej, to na pewno dała mi sporo do myślenia i przekazała cenną wiedzę historyczną. Na szczęście, na tym nie koniec - przede mną ostatnia część życia Stanisława Grzesiuka, miejmy nadzieję, że szczęśliwsza.

PS. Zaczęłam tą książkę w formie audiobooka, skończyłam w formie e-booka, dlatego nie oceniam jej pod kątem tego, jak się słuchało. Gdyby jednak ktoś był zainteresowany - słuchało się ogólnie dobrze, zwłaszcza, że lektor pozostał ten sam, co w poprzedniej części, ale chciałam wreszcie poznać zakończenie, a czytać normalnie było zwyczajnie szybciej. ;-)