Kilka luźniejszych dni i kolejny tom Cukierni pod Amorem za mną. Kontynuując opowieść, poszperałam jeszcze co nieco o autorce i ogólnie o cyklu, i wpadłam na ciekawego bloga. Można na nim znaleźć linki do wielu wywiadów z polską pisarką, która odpowiada na pytania intrygujące czytelników. Nie będę Wam odbierać przyjemności odkrywania tych małych tajemnic, więc tylko gorąco polecam poczytanie tych artykułów. :)
Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie jest kontynuacją poprzedniej części. Tak więc, wielowątkowa fabuła biegnie dalej. Współcześnie, czyli w roku 1995, śledzimy losy Hryciów. Dowiadujemy się, jak Iga radzi sobie z nową sytuacją miłosną ojca, a także, czy udaje jej się wyjaśnić tajemnicę rodzinnego pierścienia. Jednocześnie, wątek historyczny, obejmujący pierwszą połowę XX wieku, opowiada o dalszych dziejach rodu Zajezierskich i ich potomków. Poznajemy więc dorosłe życie przebojowej Grażyny Toroszyn oraz polskie losy Paula Connora.
Zawsze, kiedy sięgam po serię, obawiam się, że kolejne części nie dorównają pierwszemu tomowi. Tym razem jestem miło rozczarowana! Historia przedstawiona w drugiej książce okazała się równie dobra, jak jej poprzedniczka. Coraz liczniejsze wątki obyczajowe tworzą prawdziwą sagę, która wciąga czytelnika. Magnetyzm powieści jest tym większy, że koniecznie chcemy się dowiedzieć, co się stało z bohaterami, których poznaliśmy w poprzednim tomie. Jak potoczyły się ich losy? Czy mają dzieci? Jaki jest ich związek z Hryciami? Tak więc, kiedy już zasiądziemy do lektury, to naprawdę trudno się oderwać. Na dodatek, Gutowska-Adamczyk po raz kolejny naszpikowała swój utwór niespodziewanymi wydarzeniami, miłosnymi intrygami i głęboko skrywanymi tajemnicami. Dzięki temu, nasza ciekawość jest ciągle pobudzana, akcja staje się dynamiczna - sami nie wiemy, kiedy przelatuje ponad 400 stron opowieści. Ponownie pochwalę oryginalnie zastosowany przez autorkę, bogaty język, który nie tylko idealnie oddaje atmosferę dawnych lat, specyficznych środowisk (takich jak warszawska socjeta, czy też społeczność Zajezierzyc), ale także jest poprzetykany obcojęzycznymi zwrotami. Nie brak mu też humoru sytuacyjnego, który naprawdę mnie rozbawił.
Tym razem, wątek historyczny był faworyzowany przez autorkę, przez co zwrócił moją uwagę. Spodobało mi się, w jaki sposób zostały opisany zmiany, zachodzące w Polsce i na świecie, zarówno społeczne, kulturalne, gospodarcze, jak i te, które przyniosła wojna. Wielką przyjemność sprawiło mi zwiedzanie dawnej Warszawy (w której obecnie mieszkam - mogę więc wyobrazić sobie miejsca, które mijam w codziennym biegu) oraz poznawanie jej charakteru, pełnego szyku i elegancji. Za sprawą Grażyny Toroszyn, zdobyłam pojęcie o tym, jak rozwijała się stołeczna scena teatralna, jakie życie wiodły ówczesne gwiazdy. Zaintrygowała mnie również osobista przemiana bohaterki. Wychowana w Zajezierzycach na kolejną dziedziczkę rodowego tytułu hrabiowskiego, okazała się być nad wyraz wyzwolona, zdecydowanie inna, niż jej matka i ciotka. Autorka na jej przykładzie pokazała bardzo ważną zmianę mentalności, jaka w latach 20. XX wieku zaszła w społeczeństwie, a której pokłosie widoczne jest do dziś. Muszę przyznać, że aspekt historyczny w tym tomie podobał mi się w równym stopniu, co fikcyjna fabuła powieści.
Na koniec czas na moich faworytów wśród nowych bohaterów. Na miejscu pierwszym uplasowała się wspominana już Grażyna, która, chcąc nie chcąc, jest główną bohaterką wątku historycznego. Dużą sympatią zapałałam też do Wiktora i Adama (ale nie będę pisać, kim są ci panowie, bo zdradzę zbyt dużo). O dziwo, nie przypadł mi do gustu żaden z Cieślaków, a patrząc po tytule, wydawałoby się, że to oni powinni zdominować drugą część cyklu...
Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie to zdecydowanie bardzo porządna kontynuacja. Nie mam się do czego przyczepić, pozostaje mi więc szczerze przyznać, że jej lektura sprawiła mi dużo przyjemności. Urok tej powieści na pewno docenią podobni do mnie miłośnicy historii. Myślę jednak, że lekka, ale niezmiernie ciekawa fabuła obyczajowa również przyciągnie wielu czytelników. Polecam książkę, zwłaszcza na nadchodzące (mam nadzieję) wiosenne popołudnia, a sama rozpoczynam czytanie części trzeciej - niestety, ostatniej.
Tym razem, wątek historyczny był faworyzowany przez autorkę, przez co zwrócił moją uwagę. Spodobało mi się, w jaki sposób zostały opisany zmiany, zachodzące w Polsce i na świecie, zarówno społeczne, kulturalne, gospodarcze, jak i te, które przyniosła wojna. Wielką przyjemność sprawiło mi zwiedzanie dawnej Warszawy (w której obecnie mieszkam - mogę więc wyobrazić sobie miejsca, które mijam w codziennym biegu) oraz poznawanie jej charakteru, pełnego szyku i elegancji. Za sprawą Grażyny Toroszyn, zdobyłam pojęcie o tym, jak rozwijała się stołeczna scena teatralna, jakie życie wiodły ówczesne gwiazdy. Zaintrygowała mnie również osobista przemiana bohaterki. Wychowana w Zajezierzycach na kolejną dziedziczkę rodowego tytułu hrabiowskiego, okazała się być nad wyraz wyzwolona, zdecydowanie inna, niż jej matka i ciotka. Autorka na jej przykładzie pokazała bardzo ważną zmianę mentalności, jaka w latach 20. XX wieku zaszła w społeczeństwie, a której pokłosie widoczne jest do dziś. Muszę przyznać, że aspekt historyczny w tym tomie podobał mi się w równym stopniu, co fikcyjna fabuła powieści.
Na koniec czas na moich faworytów wśród nowych bohaterów. Na miejscu pierwszym uplasowała się wspominana już Grażyna, która, chcąc nie chcąc, jest główną bohaterką wątku historycznego. Dużą sympatią zapałałam też do Wiktora i Adama (ale nie będę pisać, kim są ci panowie, bo zdradzę zbyt dużo). O dziwo, nie przypadł mi do gustu żaden z Cieślaków, a patrząc po tytule, wydawałoby się, że to oni powinni zdominować drugą część cyklu...
Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie to zdecydowanie bardzo porządna kontynuacja. Nie mam się do czego przyczepić, pozostaje mi więc szczerze przyznać, że jej lektura sprawiła mi dużo przyjemności. Urok tej powieści na pewno docenią podobni do mnie miłośnicy historii. Myślę jednak, że lekka, ale niezmiernie ciekawa fabuła obyczajowa również przyciągnie wielu czytelników. Polecam książkę, zwłaszcza na nadchodzące (mam nadzieję) wiosenne popołudnia, a sama rozpoczynam czytanie części trzeciej - niestety, ostatniej.