17 listopada 2011

H. Mankell - Psy z Rygi


Lektura utworów Henninga Mankella, której to oddawałam się w każdej wolnej chwili w trakcie ostatnich kilkunastu dni, skłoniła mnie do poszukania nowych informacji o tym szwedzkim pisarzu. W związku z tym, na oficjalnej stronie internetowej autora trafiłam na bardzo ciekawą sekcję Q and A, w której to każdy dociekliwy czytelnik może poznać odpowiedzi na nurtujące go pytania Nie ukrywam, że mnie Mankell zafascynował  przede wszystkim, jako utalentowany twórca. Bardzo spodobało się to, co powiedział o początkach swojej twórczości. Pisać nauczyła go babcia, a on sam już od najmłodszych lat czerpał radość z tworzenia słów, zdań, całych historii. Natchnienie czerpał z literatury, do czytania której zachęcał go ojciec. Nie dziwne więc, że jego pierwszym "dziełem" było streszczenie opowieści o przygodach Robinsona Crusoe.

Psy z Rygi to druga powieść z cyklu o Wallanderze i czternasta w dorobku pisarza. Przedstawia historię nietypowego śledztwa, rozpoczynającego się w dniu, w którym na jedną z plaż w pobliżu miasta Ystad przybija tajemniczy ponton ratunkowy. Jego "pasażerami" okazują się być zwłoki dwóch niezidentyfikowanych mężczyzn. Machina rusza i już po kilku dniach na komisariacie pojawia się łotewski policjant, major Liepa, który ma pomóc w rozwiązaniu kryminalnej zagadki. Od tej pory śledztwo obiera jednak dosyć niespodziewany kierunek, a Kurt Wallander tym razem musi osobiście dopilnować ujęcia sprawcy. 

Trzeba przyznać, że choć Psy z Rygi to jedna z części cyklu, różni się od pozostałych tomów opowiadających o przygodach Wallandera. A to za sprawą rozbudowanych wątków pobocznych - historycznego i obyczajowego, które sprawiają, że opowieść o zbrodni staje się wielowymiarowa i mocno zakorzeniona w minionej rzeczywistości lat 90. XX wieku. Książka jest też bardzo dobrze napisana - po raz kolejny przekonujemy się, że fragmenty, które pozornie mogłyby nudzić, są ważnym elementem fabuły. Akcja jest dynamiczna, momentami nawet można odnieść wrażenie, że nagromadzenie wypadków, jakie przydarzają się Wallanderowi, jest wręcz niemożliwe. Przez to cała historia nabiera surrealistycznego posmaku. Czy taki był zamiar autora, czy też tylko moja interpretacja? Nie wiem. W każdym bądź razie, bardzo plastyczny, niewymagający język oraz naturalne, niewymuszone dialogi sprawiają, że książkę czyta się szybko, a wydarzenia w niej przedstawione pochłaniają czytelnika doszczętnie.

Wiele aspektów tej powieści bardzo mi się spodobało. Przede wszystkim, tajemnica, która trzyma czytelnika w niepewności aż do ostatnich stron. Tym razem autor wykazał się nie lada pomysłowością i uknuł skomplikowaną intrygę, pełną nieprzewidzianych wydarzeń. Czytelnikowi ciężko wpaść na trop zbrodniarzy Nie brak w tej historii także elementów polityki, co dodaje fabule atrakcyjności, ale też przywołuje powiew współczesności i smak dzisiejszych problemów. Z tym łączą się kwestie historyczne oraz społeczne, po raz kolejny podkreślane przez szwedzkiego pisarza. Uważam, że wszystkie te zabiegi ubogacają treść książki, nadają jej wymowie głębi, sprawiają, że łatwiej nam, czytelnikom, uwierzyć w fabułę, mimo, że jest w całości fikcyjna. Świetnym pomysłem było usytuowanie akcji na Łotwie, pokazanie specyfiki tzw. "demoludu", atmosfery i warunków życia, w jakich przyszło egzystować jego obywatelom. W moim przekonaniu, Mankell wzniósł się na wyżyny swojego talentu - stworzył tak mroczną, przejmującą atmosferę państwa policyjnego, tak rzeczywiste, ale jednocześnie niebezpieczne, tajemnicze otoczenie dla zbrodni oraz śledztwa, jakiego nie znalazłam w żadnej innej powieści kryminalnej. Za to ogromne brawa dla niego. Kolejnym atutem historii są bohaterowie. O Kurcie Wallanderze pisałam w poprzedniej recenzji i w pełni podtrzymuję swoją opinię. Tym razem jednak, autor przedstawia nam szereg nowych postaci, wykreowanych z wprawą, wiarygodnych i, przede wszystkim, bardzo ludzkich. Każda z nich kryje jakąś historię, którą chce nam opowiedzieć pisarz - czy to uzmysłowić biedę, w jakiej żyli członkowie tego podległego społeczeństwa, czy też opowiedzieć o wzorze patriotyzmu. Wszystkie te elementy zebrane razem tworzą naprawdę dobrą literaturę kryminalną. I takie właśnie są Psy z Rygi.

Z pełną odpowiedzialnością za moje słowa mogę polecić tą książkę każdemu. Czytelnicy ceniący sobie prawdziwie dopracowane intrygi, osnute odpowiednio mroczną aurą, na pewno przyjmą tą pozycję z entuzjazmem. Ja natomiast myślę, że jest to jeden z lepszych kryminałów, jakie do tej pory czytałam, mimo, że jest pod wieloma względami nietypowy. Tak, czy siak, moja przygoda z historiami o Kurcie Wallanderze na pewno jeszcze się nie kończy.

Ta recenzja została nagrodzona w 39. edycji konkursu na recenzję tygodnia, organizowanego przez portal nakanapie.pl oraz księgarnię internetową Kumiko. Bardzo dziękuję! :)