20 października 2012

H. Mankell - Zapora


No cóż... Nieubłaganie zbliżam się do końca mojej czytelniczej przygody z kryminałami Henninga Mankella, szwedzkiego pisarza, który stworzył cykl powieści o perypetiach Kurta Wallandera. Smutno mi i żal rozstawać się z tą serią, bo naprawdę przypadła mi do gustu, co zresztą na pewno już wiecie z poprzednich recenzji. Niestety - czasu nie da się zatrzymać, a z każdą kolejną książką, moja ciekawość, dotycząca zakończenia cyklu, rośnie i rośnie. Stwierdziłam więc, że nie będę się przed nią bronić i sięgnęłam po ósmy, przedostatni tom serii, czyli po Zaporę.

Przed nami jesień 1998 roku. Policją z Ystadu wstrząsa brutalne pobicie taksówkarza, którego sprawczyniami okazują się dwie nastolatki. Wkrótce ofiara umiera, więc dochodzenie przeradza się w śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa. Kurt musi stawić czoła nie tylko mnożącym się znakom zapytania i kolejnym nieprzewidzianym wypadkom, ale także swojemu własnemu nastawieniu do pracy i do życia.

Lektura Zapory była dla mnie ogromną przyjemnością. Przyzwyczajona do naprawdę wciągającej i momentami zupełnie zaskakującej fabuły, i tym razem nie rozczarowałam się. Wydawałoby się, że to tylko kolejne śledztwo widziane oczami policjantów - nużące dokopywanie się do coraz to nowych elementów prawdy, krok po kroku, bez spektakularnych odkryć, bez akcji. Otóż, nic bardziej mylnego. Mimo, że rzeczywiście poznajemy poczynania śledczych z komendy w Ystadzie, to trzeba przyznać, że na pewno dynamizmu i akcji tu nie brakuje. Trup ściele się gęsto, co dodatkowo podkręca atmosferę i wprowadza uczucie wiecznego pośpiechu. Autor postarał się o mnogość wątków, więc tym trudniej zorientować się, co rzeczywiście się wydarzyło. Co więcej, wprowadzono do fabuły element nowatorski (jak na czasy, w których książka została wydana - 1998 rok) - cyberterroryzm. Okazało się to strzałem w dziesiątkę i wniosło do historii powiew świeżości, bo jak dotąd, wszystkie śledztwa dotyczyły tradycyjnych, że tak powiem, zbrodni.

Trzeba Mankellowi oddać, że w Zaporze zadbał o to, żeby historia Wallandera, która ciągnie się przecież już przez kilka tomów, wydała się czytelnikowi realistyczna. Z jednej strony, kazał swoim bohaterom pójść z duchem czasu i wprowadzić zmiany, ale z drugiej - podkreślił, że nie każdy umie się odnaleźć w otoczeniu nowych technologii i innowacji. Wynika to z faktu, że czas przemija, a ludzie się starzeją i niestety, nie omija to nawet komisarza Wallandera. Mężczyzna coraz częściej zastanawia się nad swoją przyszłością, nad tym, jak długo jeszcze pociągnie jako policjant. Szczerze przyznam, że prawie namacalnie odczuwałam jego zmęczenie sprawą oraz jego chęć odnalezienia wreszcie spokoju w domku pod Ystadem.

Ogromny plus należy się szwedzkiemu pisarzowi także za to, że nareszcie zburzył idealny obraz środowiska policyjnego, jaki do tej pory konsekwentnie przedstawiał w swoich powieściach. Nie będę wnikać w szczegóły, żeby nie popsuć Wam czytania, ale generalnie, na komendzie zaczęło się dziać. A, jak wiadomo, relacje międzyludzkie mogą być równie ciekawe, jak same kryminalne zagadki. Podobał mi się fakt, że wątek osobisto-służbowy uzupełniał główną linię fabularną powieści, bo przede wszystkim, urozmaicał historię, ale też sam w sobie nadawał jej realizmu.

Tytułem podsumowania - Zapora zapowiada rychły schyłek serii powieści o Kurcie Wallanderze. Mimo, że akcja wciąż nas zaskakuje, kryminalne zagadki są oryginalne, a komisarz z Ystadu nadal jest "na chodzie" i nie traci swojego profesjonalizmu, to każdy czytelnik odniesie wrażenie, że autor powoli przygotowuje go na pożegnanie. Z jednej strony - szkoda. Ale z drugiej, ogromne brawa za to, że Mankell postarał się, aby wszystko wyglądało realistycznie, żeby aż do samego końca wzbudzało w nas emocje i pozostawiło niedosyt. Gorąco polecam tą powieść, jak każdą poprzednią, choć pewnie miłośnikom serii wcale nie trzeba tego mówić. ;)