18 listopada 2014

H. Murakami - Na południe od granicy, na zachód od słońca

Źródło
Tytuł: Na południe od granicy, na zachód od słońca
Tytuł oryginału: Kokkyō no minami, taiyō no nishi
Autor: Haruki Murakami
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2006

Hajime i Shimamoto przyjaźnili się w dzieciństwie. Shimamoto, kiedy była mała, zachorowała na polio i od tego czasu miała sparaliżowaną jedną nogę. Hajime był jedynakiem, trochę rozpuszczonym i egoistycznym. Można powiedzieć, że byli zakochaną parą: po szkole godzinami słuchali razem płyt, rozmawiali i trzymali się za ręce. Potem ich drogi się rozeszły. Hajime jest już dorosły. Ma żonę, dwójkę dzieci, prowadzi bar jazzowy. Powodzi mu się nieźle i ogólnie można go określić jako „odnoszącego sukcesy mężczyznę w średnim wieku”. I wtedy w jego życiu, po dwudziestu pięciu latach ponownie zjawia się Shimamoto.(...) 
Moja przygoda z twórczością Murakamiego trwa. I co najlepsze, jak na razie wszystkie książki japońskiego autora przypadają mi do gustu. Nie inaczej było z krótką, praktycznie jednowątkową historią opowiedzianą w Na południe od granicy, na zachód od słońca. Murakami w oryginalny sposób opisał w niej nieszczęśliwą miłość. Powieść, choć z pozoru prosta, mogąca wręcz sprawiać wrażenie szkicu, zawiera w sobie ogromny ładunek emocjonalny. Jej głównym wątkiem nie jest wcale romans, w który wdają się bohaterowie, ale sposób w jaki pojawienie się Shimamoto wpływa na ułożone, wydawałoby się, że szczęśliwe życie Hajime. Mało tu klasycznej fizyczności, bycia razem i patrzenia sobie w oczy, a dużo rozmyślania o tym, czy należy w życiu iść za sercem, czy słuchać rozumu. Muszę przyznać, że to ciekawe spojrzenie na kwestię pozamałżeńskiego romansu.

Mimo refleksyjnego charakteru głównego bohatera, fabuła książki jest dynamiczna i plastyczna. Jak zwykle zachwyca specyficzny, prosty, ale wymowny język, którym pisze Murakami. Na dodatek fabuła wciąga. Praktycznie od samego początku czytelnik w napięciu czeka na punkt kulminacyjny. Zwłaszcza, że autor od pierwszej strony między wierszami sugeruje, że relacja budująca się między bohaterami jest niebanalna. A samo zakończenie... Dla mnie było zaskakujące. I przy tym realistyczne, wiarygodne. Choć do teraz sama nie wiem, czy mnie usatysfakcjonowało, czy nie.

Na południe od granicy, na zachód od słońca to krótka historia, idealna na jedno popołudnie. Czyta się ją szybko, ale nie łatwo o niej zapomnieć. Fabuła, choć prostsza i dużo bardziej zwyczajna, niż chociażby w 1Q84, budzi refleksje i każe się czytelnikowi zastanowić nad systemem wartości rządzącym sferą uczuć. Całość stanowi przykład naprawdę dobrej literatury obyczajowej, więc polecam serdecznie.