21 września 2014

W. Cejrowski - Wyspa na prerii

Tytuł: Wyspa na prerii
Autor: Wojciech Cejrowski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2014

Na żadne książki nie czekam tak niecierpliwie, jak na nowe tytuły pióra Wojciecha Cejrowskiego. Mimo, że nie przepadam za jego podróżniczymi programami w telewizji, a do literatury o tej tematyce generalnie podchodzę ostrożnie, to jestem oczarowana prozą polskiego obieżyświata. Już Gringo wśród dzikich plemion, od którego zaczynałam znajomość z autorem, przekonał mnie, że książki podróżnicze mogą być ciekawe, dowcipne i kończyć się zbyt szybko.

Wyspa na prerii to ósmy tytuł w dorobku Cejrowskiego, a jednocześnie piąty opisujący jego podróże. Tym razem autor wspomina lata spędzone w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie - w Arizonie, na własnym ranchu położonym w samym sercu prerii. Mogłoby się wydawać, że to mało egzotyczne miejsce, a ludzie żyjący w małym amerykańskim miasteczku nie mogą się wiele różnić od nas. Ale to nieprawda. Właśnie o tych nieoczywistych różnicach pisze w swojej najnowszej powieści polski podróżnik. Zdradza nam także jak znalazł się na ranchu, jakim cudem stał się jego właścicielem i w jaki sposób próbował odnaleźć się w krainie wiatru, piachu, stali i traw.

W kilku recenzjach, które miałam okazję przeczytać do tej pory, padał zarzut, że ta książka jest dużo gorsza od poprzednich pozycji w dorobku Cejrowskiego. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Wyspa na prerii jest po prostu inna. Autor nie opowiada nam o egzotycznych zakamarkach świata, zapomnianych przez człowieka, ale wciąż przybliża nam nieznane. No bo ilu z nas było osobiście na południu Stanów i doświadczyło na własnej skórze życia na prerii? No właśnie. Dla mnie lektura tej książki była tak samo pełna wrażeń, jak lektura Rio Anaconda czy wspomnianego już Gringo... Cejrowski po raz kolejny odmalował obraz kompletnie obcego mi miejsca, sprawił, że dowiedziałam się czegoś nowego o ciekawych ludziach, których codzienność jest zupełnie niepodobna do mojej. Co więcej, całą tą wiedzę zaserwował w atrakcyjny sposób. Książka jest zbiorem krótkich anegdot z życia codziennego, obserwacji autora oraz opisów przyrody. A wszystko to okraszone dużą dawką poczucia humoru oraz autoironii. Powieść czyta się bardzo przyjemnie, a strony uciekają w zastraszającym tempie. Musiałam dawkować sobie lekturę po trochu, bo inaczej po jednym dniu czytania musiałabym się z prerią Cejrowskiego pożegnać.

Tytuł dostarcza też czytelnikowi nieprzeciętnych wrażeń wizualnych. Może to zaskakujące, ale zaliczam do nich przede wszystkim plastyczny język, jakim napisana jest książka, bo to dzięki niemu jesteśmy w stanie wyobrazić sobie okoliczności przyrody. Autor bardzo swobodnie konstruuje opisy otaczającej go surowej prerii oraz żyjącej na niej fauny i flory. Ja wielokrotnie miałam wrażenie, że siedzę razem z nim na jego porczu i patrzę na to, co on. Uważam, że w przypadku książki podróżniczej taki efekt jest nieoceniony. Dodatkowym plusem tej pozycji jest przepiękne wydanie wzbogacone kilkunastoma fotografiami, które pozwalają nam zweryfikować, czy to co sobie wyobraziliśmy, rzeczywiście tak wygląda. Tak przedstawiona historia, zapisana na pięknym papierze, pachnąca dobrym tuszem drukarskim ;) i ciesząca oczy barwnymi ilustracjami to prawdziwa gratka dla miłośników literatury podróżniczej!

Nie muszę chyba dodawać, że Wyspa na prerii trafia na półkę z moimi ulubionymi tytułami. Wojciech Cejrowski znów stanął na wysokości zadania i zafundował mi prawdziwą radość z czytania. Starałam się dawkować sobie tą przyjemność, ale ile bym nie przeciągała, i tak było mi mało. Mam nadzieję, że na kolejną powieść autor nie każe czekać długo. Ja tymczasem gorąco polecam tą książkę.