Kochanek dziewicy to piąta i przedostatnia część cyklu tzw. Powieści Tudorowskich. Tym razem Philippa Gregory opowiada swoim czytelnikom historię córki Henryka VIII i straconej królowej Anny Boleyn, Elżbiety I. Kobieta wstępuje na angielski tron po swojej siostrze Marii, znanej w historii pod przydomkiem "Krwawa Mary". Choć młoda księżniczka przez lata była uznawana za bękarta, a jej prawa do tronu były zawsze kwestionowane, to jednak w końcu otrzymuje koronę i władzę nad królestwem... I nie tylko. Przy jej boku pojawia się bowiem lord Dudley, a wraz z nim wielka, ale burzliwa miłość.
Kilkakrotnie wspominałam już o brytyjskiej pisarce, która zachwyciła mnie swoimi powieściami. To nie tylko kwestia tematu, który Gregory sobie upodobała i który mnie akurat interesuje. To także sposób, w jaki historia zostaje opowiedziana. Bo Powieści Tudorowskie, choć ubarwione elementami fantastycznymi, w dużej mierze przedstawiają rzeczywiste wydarzenia z przeszłości. W Kochanku dziewicy poznajemy mały wycinek z dziejów tej wielkiej, angielskiej dynastii, bo zaledwie około trzy lata z okresu panowania Elżbiety. Fabuła powieści składa się z dwóch głównych wątków. Pierwszy z nich opowiada o trudnym, ale żarliwym romansie pomiędzy młodą królową, a jej koniuszym, lordem Robertem Dudleyem. Już samo obcowanie monarchini z poddanym wzbudza oburzenie dworu i ludu. Ale to nie wszystko, bo jak się dowiadujemy, za sir Robertem wlecze się niezbyt chlubna przeszłość zdrajcy. Nietrudno się domyślić, że uczucie, które połączyło tych dwoje, musi stawić czoła wielu zawirowaniom i poddać się dworskim intrygom. Drugi wątek ukazuje nam zupełnie inne oblicze Elżbiety. Poznajemy ją jako kobietę zasiadającą na tronie jednego z potężniejszych krajów Europy, jako przywódczynię, która musi walczyć o swoje ziemie i potęgę królestwa, jako spadkobierczynię reformacyjnego wyznania, które w kontrowersyjny sposób ustanowił jej ojciec. Okazuje się, że bycie królową nie oznacza wcale życia usłanego różami, ale jest pasmem niekończących się wyrzeczeń. Jedyne, co mogę zarzucić fabule, to fakt, że dosyć powoli się rozkręca, a na końcu urywa się w nieoczekiwanym momencie. Ale co do tego drugiego, podobne odczucia miałam po lekturze Wiecznej księżniczki, więc może to specyfika powieści Gregory.
Tego historyczno-miłosnego obrazu dopełniają oryginalni bohaterowie. Są barwni, mają złożone osobowości i nie brakuje im talentu do zawiązywania intryg. Miałam jednak wrażenie, że sama Elżbieta została w książce trochę zmarginalizowana, a jej przewrotny charakter pokazany czytelnikom tylko pobieżnie. Nie mogłam też znieść Amy - żony Dudleya. Nie wiem, czy był to umyślny zabieg autorki, czy przypadek, ale ta postać była wyjątkowo irytująca, "rozmemłana" i pozbawiona charakteru. A szkoda, bo gdyby było inaczej, moglibyśmy obserwować swoiste starcie dwóch silnych bohaterek.
Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Prosty, obrazowy język i duża ilość dialogów pozwalają bezboleśnie przebrnąć nawet przez fragmenty dotyczące strategii i działań wojennych, które w moim odczuciu były najsłabszym elementem lektury. Również opisy miłosnych uniesień Elżbiety i Roberta są stonowane i delikatne, zdecydowanie nie wzbudzają negatywnych emocji. Nawet nie zauważyłam, kiedy uciekło mi niemal 600 stron.
Kochanek dziewicy to swego rodzaju połączenie przyjemnego z pożytecznym. Burzliwy romans i wartka akcja sprawiają, że opowieść jest naprawdę przyjemna i wciągająca, zwłaszcza dla czytelników lubiących ten gatunek. Tło historyczne dodaje element edukacyjny. Powiedzmy sobie szczerze - w dzisiejszych czasach niechętnie sięgamy po książki dotyczące przeszłości, więc nawet takie drobne spotkanie z historią w formie rozrywki jest dla nas pouczające i dostarcza nam cennych wiadomości. Dlatego też podziwiam Philippę Gregory za to, że potrafiła znaleźć sposób, aby swoją miłością do historii zarazić rzesze czytelników. Ja na pewno zaliczam się do tych zarażonych i z niecierpliwością czekam na kolejną okazję do przeczytania którejś pozycji należącej do cyklu Powieści Tudorowskich.
Kilkakrotnie wspominałam już o brytyjskiej pisarce, która zachwyciła mnie swoimi powieściami. To nie tylko kwestia tematu, który Gregory sobie upodobała i który mnie akurat interesuje. To także sposób, w jaki historia zostaje opowiedziana. Bo Powieści Tudorowskie, choć ubarwione elementami fantastycznymi, w dużej mierze przedstawiają rzeczywiste wydarzenia z przeszłości. W Kochanku dziewicy poznajemy mały wycinek z dziejów tej wielkiej, angielskiej dynastii, bo zaledwie około trzy lata z okresu panowania Elżbiety. Fabuła powieści składa się z dwóch głównych wątków. Pierwszy z nich opowiada o trudnym, ale żarliwym romansie pomiędzy młodą królową, a jej koniuszym, lordem Robertem Dudleyem. Już samo obcowanie monarchini z poddanym wzbudza oburzenie dworu i ludu. Ale to nie wszystko, bo jak się dowiadujemy, za sir Robertem wlecze się niezbyt chlubna przeszłość zdrajcy. Nietrudno się domyślić, że uczucie, które połączyło tych dwoje, musi stawić czoła wielu zawirowaniom i poddać się dworskim intrygom. Drugi wątek ukazuje nam zupełnie inne oblicze Elżbiety. Poznajemy ją jako kobietę zasiadającą na tronie jednego z potężniejszych krajów Europy, jako przywódczynię, która musi walczyć o swoje ziemie i potęgę królestwa, jako spadkobierczynię reformacyjnego wyznania, które w kontrowersyjny sposób ustanowił jej ojciec. Okazuje się, że bycie królową nie oznacza wcale życia usłanego różami, ale jest pasmem niekończących się wyrzeczeń. Jedyne, co mogę zarzucić fabule, to fakt, że dosyć powoli się rozkręca, a na końcu urywa się w nieoczekiwanym momencie. Ale co do tego drugiego, podobne odczucia miałam po lekturze Wiecznej księżniczki, więc może to specyfika powieści Gregory.
Tego historyczno-miłosnego obrazu dopełniają oryginalni bohaterowie. Są barwni, mają złożone osobowości i nie brakuje im talentu do zawiązywania intryg. Miałam jednak wrażenie, że sama Elżbieta została w książce trochę zmarginalizowana, a jej przewrotny charakter pokazany czytelnikom tylko pobieżnie. Nie mogłam też znieść Amy - żony Dudleya. Nie wiem, czy był to umyślny zabieg autorki, czy przypadek, ale ta postać była wyjątkowo irytująca, "rozmemłana" i pozbawiona charakteru. A szkoda, bo gdyby było inaczej, moglibyśmy obserwować swoiste starcie dwóch silnych bohaterek.
Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Prosty, obrazowy język i duża ilość dialogów pozwalają bezboleśnie przebrnąć nawet przez fragmenty dotyczące strategii i działań wojennych, które w moim odczuciu były najsłabszym elementem lektury. Również opisy miłosnych uniesień Elżbiety i Roberta są stonowane i delikatne, zdecydowanie nie wzbudzają negatywnych emocji. Nawet nie zauważyłam, kiedy uciekło mi niemal 600 stron.
Kochanek dziewicy to swego rodzaju połączenie przyjemnego z pożytecznym. Burzliwy romans i wartka akcja sprawiają, że opowieść jest naprawdę przyjemna i wciągająca, zwłaszcza dla czytelników lubiących ten gatunek. Tło historyczne dodaje element edukacyjny. Powiedzmy sobie szczerze - w dzisiejszych czasach niechętnie sięgamy po książki dotyczące przeszłości, więc nawet takie drobne spotkanie z historią w formie rozrywki jest dla nas pouczające i dostarcza nam cennych wiadomości. Dlatego też podziwiam Philippę Gregory za to, że potrafiła znaleźć sposób, aby swoją miłością do historii zarazić rzesze czytelników. Ja na pewno zaliczam się do tych zarażonych i z niecierpliwością czekam na kolejną okazję do przeczytania którejś pozycji należącej do cyklu Powieści Tudorowskich.