Pamiętacie, jak pisałam o Defekcie pamięci? Książka była oryginalna, zupełnie inna od tych pozycji, które czytam na co dzień. Mimo to, odebrałam ją bardzo pozytywnie. Dlatego też, bardzo się ucieszyłam, kiedy pojawiła się okazja zapoznania się z kolejną pozycją z dorobku Krzysztofa Bieleckiego, czyli Rekonstrukcją. Okazuje się, że pisarz poszedł o krok dalej i tym razem przedstawił nam krótką powieść, opartą na koncepcji testów projekcyjnych. Jak sam pisze:
Dlatego też, ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, o czym opowiada ta książka. Każdy czytelnik zobaczy w niej zupełnie inną historię. I tu, moim zdaniem, tkwi cała magia.
Powieść składa się z siedmiu krótkich opowiadań. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nie są one ze sobą powiązane. Z czasem okaże się jednak, że możemy wyodrębnić elementy, które w mniej lub bardziej oczywisty sposób spajają poszczególne części, tworząc przewrotną, niekompletną fabułę. Fabułę, która zmusza nas, czytelników, do czynnego w niej udziału. W jaki sposób? Otóż, bardzo prosty. Musimy użyć wyobraźni. A właściwie, można by powiedzieć, że w tej książce więcej jest używania wyobraźni, niż czytania. Bo każde opowiadanie tak naprawdę tylko sygnalizuje nam pewien problem. To, jak go zinterpretujemy oraz jakie zakończenie mu dopowiemy, zależy tylko od nas. W pewnym sensie to my tworzymy tą historię w naszych głowach. Fajne? Fajne. Osobiście, lubię taką umysłową gimnastykę. Na dodatek, Rekonstrukcja ma nam służyć jako już wspominany test projekcyjny. W psychologii tego rodzaju badanie pozwala na dotarcie do głębokich warstw podświadomości człowieka i poznanie tych myśli, o które nigdy w życiu by się nie podejrzewał. Z czytaniem tej książki jest podobnie. Po skończonej lekturze każdy czytelnik może się zastanowić nad tym, dlaczego w akurat taki, a nie inny sposób zrozumiał dane opowiadanie i co może z tego wynikać... Tak więc, ta powieść może się okazać lekturą, o której nie będziecie mogli zapomnieć jeszcze długo po zakończeniu czytania.
Muszę też przyznać, że jestem zadziwiona tym, jak różnorodne treści, tematy, problemy udało się autorowi zasugerować w tak krótkiej, bo zaledwie 200-stronicowej, książce. Choć o żadnej nie pisze wprost, poddaje pod nasze rozważania najważniejsze bolączki współczesnego świata. To sprawia, że powieść nabiera świeżości i jest na czasie, dlatego sądzę, że każdy, kto interesuje się choć trochę tym, jaka jest otaczająca go rzeczywistość, uzna tą pozycję za wartościową. Na plus zaliczam także język użyty w książce. Jest on lekki, łatwy w odbiorze i przyjemny do czytania. To czyni fabułę bardziej przystępną - w mojej ocenie, dużo bardziej przyjazną czytelnikowi, niż w Defekcie pamięci. Nie ma przydługich ani zbyt zakręconych zdań, którymi można by się zmęczyć. Jednym słowem, bogata treść została podana we właściwy sposób.
Podsumowując, uważam, że Rekonstrukcja to porcja prawdziwie inteligentnej lektury, nie będącej dla czytelnika jedynie przyjemnością, ale wymagająca od niego też nieco pracy umysłowej, pobudzająca wyobraźnię i skłaniająca do refleksji nad własnym spojrzeniem na świat. Nietuzinkowa, ale intrygująca forma już od pierwszej chwili przykuwa naszą uwagę i zaostrza ciekawość, przez co ciężko jest się oderwać od lektury. Myślę, że po raz kolejny Krzysztofowi Bieleckiemu należą się brawa. Oby kolejne jego książki trzymały poziom. :)
Psychologowie mawiają o testach projekcyjnych, niejednoznacznych obrazach i zdaniach, w których każdy może dostrzec coś innego, to, co sam chce zobaczyć. Na pewno kojarzysz plamy atramentowe i pytanie, co pan tu widzi. Jeśli chcesz zrozumieć istotę tej opowieści, spójrz na »Rekonstrukcję« jak na literacki test projekcyjny.
Dlatego też, ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, o czym opowiada ta książka. Każdy czytelnik zobaczy w niej zupełnie inną historię. I tu, moim zdaniem, tkwi cała magia.
Powieść składa się z siedmiu krótkich opowiadań. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nie są one ze sobą powiązane. Z czasem okaże się jednak, że możemy wyodrębnić elementy, które w mniej lub bardziej oczywisty sposób spajają poszczególne części, tworząc przewrotną, niekompletną fabułę. Fabułę, która zmusza nas, czytelników, do czynnego w niej udziału. W jaki sposób? Otóż, bardzo prosty. Musimy użyć wyobraźni. A właściwie, można by powiedzieć, że w tej książce więcej jest używania wyobraźni, niż czytania. Bo każde opowiadanie tak naprawdę tylko sygnalizuje nam pewien problem. To, jak go zinterpretujemy oraz jakie zakończenie mu dopowiemy, zależy tylko od nas. W pewnym sensie to my tworzymy tą historię w naszych głowach. Fajne? Fajne. Osobiście, lubię taką umysłową gimnastykę. Na dodatek, Rekonstrukcja ma nam służyć jako już wspominany test projekcyjny. W psychologii tego rodzaju badanie pozwala na dotarcie do głębokich warstw podświadomości człowieka i poznanie tych myśli, o które nigdy w życiu by się nie podejrzewał. Z czytaniem tej książki jest podobnie. Po skończonej lekturze każdy czytelnik może się zastanowić nad tym, dlaczego w akurat taki, a nie inny sposób zrozumiał dane opowiadanie i co może z tego wynikać... Tak więc, ta powieść może się okazać lekturą, o której nie będziecie mogli zapomnieć jeszcze długo po zakończeniu czytania.
Muszę też przyznać, że jestem zadziwiona tym, jak różnorodne treści, tematy, problemy udało się autorowi zasugerować w tak krótkiej, bo zaledwie 200-stronicowej, książce. Choć o żadnej nie pisze wprost, poddaje pod nasze rozważania najważniejsze bolączki współczesnego świata. To sprawia, że powieść nabiera świeżości i jest na czasie, dlatego sądzę, że każdy, kto interesuje się choć trochę tym, jaka jest otaczająca go rzeczywistość, uzna tą pozycję za wartościową. Na plus zaliczam także język użyty w książce. Jest on lekki, łatwy w odbiorze i przyjemny do czytania. To czyni fabułę bardziej przystępną - w mojej ocenie, dużo bardziej przyjazną czytelnikowi, niż w Defekcie pamięci. Nie ma przydługich ani zbyt zakręconych zdań, którymi można by się zmęczyć. Jednym słowem, bogata treść została podana we właściwy sposób.
Podsumowując, uważam, że Rekonstrukcja to porcja prawdziwie inteligentnej lektury, nie będącej dla czytelnika jedynie przyjemnością, ale wymagająca od niego też nieco pracy umysłowej, pobudzająca wyobraźnię i skłaniająca do refleksji nad własnym spojrzeniem na świat. Nietuzinkowa, ale intrygująca forma już od pierwszej chwili przykuwa naszą uwagę i zaostrza ciekawość, przez co ciężko jest się oderwać od lektury. Myślę, że po raz kolejny Krzysztofowi Bieleckiemu należą się brawa. Oby kolejne jego książki trzymały poziom. :)