8 czerwca 2012

H. Mankell - O krok

Sesja, sesja... Ale mi udało się złapać oddech i dokończyć lekturę powieści Mankella O krok. O autorze książki nie muszę chyba wiele pisać - osoby, które śledzą mojego bloga, na pewno znają go nie gorzej niż ja, a nowych czytelników odsyłam do poprzednich notek. Dodam jedynie, że według mnie, Mankell mimo tylu pozycji w swoim dorobku, ciągle zaskakuje pomysłowością. I to się chwali!

O krok opowiada o kolejnej sprawie, nad którą pracuje ystadzka policja, na czele z Kurtem Wallanderem. Tym razem jednak, wśród ofiar znajduje się ktoś z najbliższego otoczenia komisarza, przez co śledztwo nabiera zupełnie nowego znaczenia. W dodatku, policjanci zupełnie nie wiedzą, jak rozpocząć poszukiwania bezwzględnego mordercy, a Kurt musi zmagać się z problemami natury zdrowotnej...

Po raz kolejny będę chwalić pozycję, która wyszła spod pióra jednego z najpopularniejszych ostatnio, szwedzkich pisarzy. Bo, jak napisałam we wstępie, każda kolejna część perypetii Wallandera, to idealnie skomponowana dawka tego, co miłośnicy kryminałów lubią najbardziej. A przede wszystkim, pełna niespodzianek i innowacji, które zaskakują czytelników. Po pierwsze - należy pochwalić fabułę. Oparta na tajemniczym morderstwie, prowadzi nas po meandrach trudnego śledztwa aż do zaskakującego zakończenia. Na plus liczą się coraz bardziej wciągające sceny akcji, które autor wplata historię. Dzięki nim możemy poznać mniej znane, ale zdecydowanie bardziej dynamiczne oblicze ystadzkiej policji. Warto także zwrócić uwagę na wątek obyczajowy, dotyczący samego Wallandera - trzeba przyznać, że Mankell dba o swojego głównego bohatera i nie zaniedbuje jego życia osobistego. Mimo, że życie policjanta-rozwodnika mogłoby się wydawać mało interesujące, to jednak czytelnicy, którzy zdążyli się już zżyć z tą postacią, będą z ciekawością chłonąć informacje o tym, jak toczą się losy tego charakterystycznego bohatera.

Po drugie - nie sposób nie wspomnieć o mistrzowsko naszkicowanych postaciach. Wiele razy zachwycałam się sylwetkami Wallandera oraz jego najbliższych współpracowników. Że są bardzo realistyczne, że łatwo się z nimi zaprzyjaźnić i trudno rozstać, że kibicujemy ich poczynaniom. Tym razem jednak, najbardziej spodobał mi się portret psychologiczny mordercy. Nie zdradzając zbyt wiele, powiem tylko, że w O krok autor uchyla przed nami drzwi do umysłu mordercy. Mimo, że zagadki oraz tajemnice mnożą się z każdą stroną i szansa na odgadnięcie zakończenia jest znikoma, to jednak wiemy odrobinę więcej, niż policjanci. Możemy częściowo przewidzieć poczynania złoczyńcy i przez to lektura staje się jeszcze bardziej emocjonująca.

Na sukces siódmej powieści z cyklu o Wallanderze składają się także drobniejsze elementy. Moją uwagę zwrócił ciekawy zabieg, jaki Mankell zastosował wobec tła opowieści. Zazwyczaj, policjanci z Ystadu zmagają się nie tylko z trudnym dochodzeniem, ale także z mroczną, nieprzyjazną szwedzką jesienią lub zimą. Tym razem autor rozpoczął swoją opowieść u schyłku wybitnie długiego i gorącego lata i poprowadził ją aż do pierwszego śnieżnego dnia. Osobiście, odniosłam wrażenie, że jest to podkreślenie wagi upływającego czasu. W kontekście wątku obyczajowego, ale też całego cyklu, może to wzbudzić w nas, czytelnikach, sentyment.

Podsumowując, jak zwykle, gorąco polecam. O krok to kolejna odsłona porządnej, kryminalnej literatury. Wątpię, żeby którykolwiek ze stałych czytelników serii mógł się oprzeć poznaniu dalszych losów Wallandera oraz kolejnej kryminalnej sprawy, której musi stawić czoła. Ja na pewno się nie oprę, zwłaszcza, że dwie ostatnie części przygód szwedzkiego policjanta spoglądają na mnie z półki.