12 stycznia 2015

J. Cohen - Drogie maleństwo

Źródło
Tytuł: Drogie maleństwo
Tytuł oryginału: Dear Thing
Autor: Julie Cohen
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2014

Claire i Ben, z pozoru idealne małżeństwo, od wielu lat bezskutecznie starają się o dziecko. Kolejne porażki kładą się cieniem na ich związku. Claire jest gotowa zrezygnować z marzenia o założeniu rodziny i żyć dalej, Ben nie chce dać za wygraną. I wtedy jego najlepsza przyjaciółka proponuje, że podda się sztucznemu zapłodnieniu i urodzi im dziecko.
Romily jest przekonana, że poradzi sobie w roli matki zastępczej, skoro samotnie wychowuje córkę i nie chce mieć więcej dzieci. Jednak ciąża z Benem wyzwala w niej burzę emocji, tym większą, że jest on jedynym mężczyzną, na którym kiedykolwiek jej zależało. Romily i Claire stają przed dylematem: która z nich powinna zatrzymać przy sobie ukochane maleństwo… i ukochanego mężczyznę. (źródło)

Kiedy przeczytałam opis tej książki, od razu nasunęło mi się skojarzenie z twórczością Jodie Picoult. Konstrukcja fabuły jest bardzo podobna jak u tej autorki - mamy konflikt, dwie strony zwracające się przeciwko sobie, a po środku stoi jakieś wyższe dobro. W przypadku Drogiego maleństwa wszystko rozbija się o instytucję macierzyństwa zastępczego. Claire i Ben marzą o dziecku, ale nie mogą go mieć. Romily może mieć dziecko, ale marzy o... Benie, którego nie może mieć. Postanawia więc dać swojemu najlepszemu przyjacielowi to, czego on tak bardzo pragnie. Mimo, że zdaje sobie sprawę, iż to nie będzie łatwe. Taka sytuacja wyjściowa nie mogła nie prowadzić do ciekawej, emocjonującej lektury. Julie Cohen w sposób naturalny i wiarygodny przedstawiła ekstramalnie trudną kwestię i potrafiła dobrze wyważyć swoją opowieść - każdy z bohaterów był człowiekiem z krwi i kości, miał swoje słabostki. Do tego stopnia uwierzyłam w wykreowane postaci, że ciężko było mi zdecydować się po czyjej stronie jestem. Sama historia nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji, ale pojawia się kilka wątków pobocznych, które nadają jej dodatkowych kolorów.

Losy bohaterów tej powieści naprawdę wciągają i podczas lektury ciężko było mi zdystansować się od tematu. Dopiero potem naszła mnie refleksja dotycząca meritum sprawy. Myślę, że niewielu z nas na co dzień rozmyśla o matkach-surogatkach. Dopiero kiedy człowiek jest dotknięty tematem bezpłodności, zaczyna się zastanawiać nad różnymi możliwościami. Drogie maleństwo nie zmusza jednak czytelnika do obierania konkretnego stanowiska. Historię poprowadzono w taki sposób, że jedynie sygnalizuje problem, zwraca na niego uwagę. Pozwala nam wczuć się w sytuację obu stron i spróbować zrozumieć ich punkt widzenia. Jak nietrudno się domyślić, takim odczuciom towarzyszą niemałe emocje. Przyznaję, że na początku wydawało mi się, że mam do czynienia ze zwykłą obyczajówką. Dopiero po kilkudziesięciu stronach doceniłam głębię tej historii.

Słowem podsumowania: Drogie maleństwo to ciekawa, absorbująca i pełna emocji powieść. Julie Cohen zaliczyła naprawdę dobry debiut w moim czytelniczym świecie i jeśli nadal będzie tak pisać, to z chęcią zaproszę ją na stałe na moją półkę. Współczesna problematyka i dobrze naszkicowani bohaterowie nadają książce realizmu, dzięki czemu naprawdę łatwo jest wczuć się w tą trudną sytuację. Myślę, że wielbiciele Picoult będą usatysfakcjonowani. Ja jestem i polecam.