Moje wakacje w tym roku są mało wakacyjne. Słońca jak na lekarstwo, czasu wolnego też nie za dużo... Na szczęście, przynajmniej wakacyjne lektury przynoszą mi powiew gorącego, leniwego lata. Taką właśnie książką jest Szafranowe niebo Lesley Lokko, które (tradycyjnie już ;) ) podsunęła mi Mama. Może to niektórych dziwić, ale z racji tego, że nie mieszkam chwilowo w domu, rzadko przyglądam się nowościom pojawiającym się na półkach. Dlatego Mama na bieżąco zaznajamia mnie z tym, co ciekawego czytała.
O Lesley Lokko słyszałam wcześniej sporadycznie. Wiedziałam, że pisze typowo kobiecą literaturę. Zaskoczeniem był jednak fakt, że... autorka jest Afroamerykanką, której ojciec pochodził z Ghany, a ona sama doskonale orientuje się w zawiłościach różnic społecznych i kulturowych występujących między Europejczykami i Afrykanami. Ten biograficzny element możemy właśnie odnaleźć w przeczytanej przeze mnie książce.
Akcja powieści toczy się w wielu miejscach jednocześnie, w Europie, Afryce, Stanach Zjednoczonych, na przełomie XX i XXI wieku. Max Sall to opływający w bogactwo przedsiębiorca, który dorobił się wszystkiego ciężką pracą. W Anglii ma żonę i dwójkę dzieci - Kierana i Amber. Jednak, kiedy opuszcza dom rodzinny, najczęściej wybiera się do Rzymu, gdzie czekają na niego... kochanka i nieślubna córka, Paola. Co ciekawsze, obie rodziny doskonale wiedzą o swoim istnieniu i prowadzą nieustającą grę, w której stawką jest uwaga, miłość... i oczywiście pieniądze Maxa. Głównym wątkiem powieści są jednak perypetie dzieci Maxa - Amber i jej przyjaciółek; Kierana, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w życiu oraz Paoli - opływającej w bogactwa, samolubnej skandalistki.
Słyszałam o Szafranowym niebie wiele opinii, jakoby to była trochę zmieniona wersja Mody na sukces. Rzeczywiście - bogata rodzina, w której kochanki ojca można liczyć na pęczki, przyrodnie siostry i bracia nienawidzą się za wszystko, a do tego co chwilę wybuchają skandale. Jednak, coś w tej historii przyciąga i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Mimo, że już od pierwszej strony wkraczamy w świat bogatych i wpływowych, często zepsutych tym ludzi, autorka zwraca nam uwagę, że niczym nie różnią się oni od zwyczajnych "szarych obywateli". Mają swoje problemy, nie omijają ich życiowe trudności. Wbrew pozorom, nie dla każdego z nich pieniądze są powodem szczęścia. Wręcz przeciwnie, często bohaterowie muszą tego szczęścia poszukiwać na własną rękę, jak chociażby Amber, starsza córka Maxa.
Wydarzenia, które składają się na akcję, są realistyczne i łatwo czytelnikowi uwierzyć w ich autentyczność. Choć wydawałoby się, że świat ludzi dobrze sytuowanych jest hermetyczny, że nie zdarzają się w nim problemy, a wszystko można łatwo rozwiązać, to Lokko z premedytacją uświadamia nam, że tragedie nie omijają nikogo. Dzięki takiemu podejściu do tematu, książka staje się niejako żywą opowieścią. Jak w prawdziwym życiu, sympatie czytelnika wobec konkretnych bohaterów zmieniają się wraz z rozwojem wydarzeń.
Po raz kolejny, bardzo spodobały mi się postacie występujące w historii. Żadna z nich nie okazała się być sztuczna. Wszyscy, to prawdziwi ludzie, z krwi i kości, targani emocjami, walczący ze swoimi sekretami i problemami. Najbardziej polubiłam Amber - jest ona główną bohaterką całej powieści i tak naprawdę, na większość zdarzeń patrzymy z jej perspektywy. Podobały mi się także sylwetki jej przyjaciółek - Madeleine i Becky, chociaż ta druga stała się irytująca pod koniec lektury.
Atutem książki jest też zasygnalizowany wątek społeczny i kulturowy, o którym wspominałam wcześniej. Jako, że część akcji rozgrywa się w Afryce, poznajemy stosunki, jakie pod koniec XXw. panowały między Europejczykami, a Afrykanami. Zdziwiłam się, czytając o tym, że część rdzennych mieszkańców Czarnego Kontynentu jeszcze kilkadziesiąt lat temu była przez białych post-kolonialistów wykorzystywana w charakterze służby! Ciekawe są także doświadczenia, z jakimi stykają się bohaterowie, obcując z ludźmi o odmiennej, niż ich własna, kulturze.
Ogólnie, Szafranowe niebo zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Afrykańskie upały, intrygi, ale i życiowe perypetie bohaterów uczyniły z książki miłą, lekką i niezobowiązującą lekturę na leniwe letnie popołudnia. Z chęcią rozejrzę się za innymi pozycjami pióra Lesley Lokko, zwłaszcza, że przede mną wyjazd na urlop. :)
O Lesley Lokko słyszałam wcześniej sporadycznie. Wiedziałam, że pisze typowo kobiecą literaturę. Zaskoczeniem był jednak fakt, że... autorka jest Afroamerykanką, której ojciec pochodził z Ghany, a ona sama doskonale orientuje się w zawiłościach różnic społecznych i kulturowych występujących między Europejczykami i Afrykanami. Ten biograficzny element możemy właśnie odnaleźć w przeczytanej przeze mnie książce.
Akcja powieści toczy się w wielu miejscach jednocześnie, w Europie, Afryce, Stanach Zjednoczonych, na przełomie XX i XXI wieku. Max Sall to opływający w bogactwo przedsiębiorca, który dorobił się wszystkiego ciężką pracą. W Anglii ma żonę i dwójkę dzieci - Kierana i Amber. Jednak, kiedy opuszcza dom rodzinny, najczęściej wybiera się do Rzymu, gdzie czekają na niego... kochanka i nieślubna córka, Paola. Co ciekawsze, obie rodziny doskonale wiedzą o swoim istnieniu i prowadzą nieustającą grę, w której stawką jest uwaga, miłość... i oczywiście pieniądze Maxa. Głównym wątkiem powieści są jednak perypetie dzieci Maxa - Amber i jej przyjaciółek; Kierana, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w życiu oraz Paoli - opływającej w bogactwa, samolubnej skandalistki.
Słyszałam o Szafranowym niebie wiele opinii, jakoby to była trochę zmieniona wersja Mody na sukces. Rzeczywiście - bogata rodzina, w której kochanki ojca można liczyć na pęczki, przyrodnie siostry i bracia nienawidzą się za wszystko, a do tego co chwilę wybuchają skandale. Jednak, coś w tej historii przyciąga i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Mimo, że już od pierwszej strony wkraczamy w świat bogatych i wpływowych, często zepsutych tym ludzi, autorka zwraca nam uwagę, że niczym nie różnią się oni od zwyczajnych "szarych obywateli". Mają swoje problemy, nie omijają ich życiowe trudności. Wbrew pozorom, nie dla każdego z nich pieniądze są powodem szczęścia. Wręcz przeciwnie, często bohaterowie muszą tego szczęścia poszukiwać na własną rękę, jak chociażby Amber, starsza córka Maxa.
Wydarzenia, które składają się na akcję, są realistyczne i łatwo czytelnikowi uwierzyć w ich autentyczność. Choć wydawałoby się, że świat ludzi dobrze sytuowanych jest hermetyczny, że nie zdarzają się w nim problemy, a wszystko można łatwo rozwiązać, to Lokko z premedytacją uświadamia nam, że tragedie nie omijają nikogo. Dzięki takiemu podejściu do tematu, książka staje się niejako żywą opowieścią. Jak w prawdziwym życiu, sympatie czytelnika wobec konkretnych bohaterów zmieniają się wraz z rozwojem wydarzeń.
Po raz kolejny, bardzo spodobały mi się postacie występujące w historii. Żadna z nich nie okazała się być sztuczna. Wszyscy, to prawdziwi ludzie, z krwi i kości, targani emocjami, walczący ze swoimi sekretami i problemami. Najbardziej polubiłam Amber - jest ona główną bohaterką całej powieści i tak naprawdę, na większość zdarzeń patrzymy z jej perspektywy. Podobały mi się także sylwetki jej przyjaciółek - Madeleine i Becky, chociaż ta druga stała się irytująca pod koniec lektury.
Atutem książki jest też zasygnalizowany wątek społeczny i kulturowy, o którym wspominałam wcześniej. Jako, że część akcji rozgrywa się w Afryce, poznajemy stosunki, jakie pod koniec XXw. panowały między Europejczykami, a Afrykanami. Zdziwiłam się, czytając o tym, że część rdzennych mieszkańców Czarnego Kontynentu jeszcze kilkadziesiąt lat temu była przez białych post-kolonialistów wykorzystywana w charakterze służby! Ciekawe są także doświadczenia, z jakimi stykają się bohaterowie, obcując z ludźmi o odmiennej, niż ich własna, kulturze.
Ogólnie, Szafranowe niebo zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Afrykańskie upały, intrygi, ale i życiowe perypetie bohaterów uczyniły z książki miłą, lekką i niezobowiązującą lekturę na leniwe letnie popołudnia. Z chęcią rozejrzę się za innymi pozycjami pióra Lesley Lokko, zwłaszcza, że przede mną wyjazd na urlop. :)