27 kwietnia 2011

Stosik majówkowy (3)

W końcu udało mi się wybrać do biblioteki, więc zbieram do kupy wszystkie łowy i prezentuję Wam mój plan na maj! :)


A więc po kolei:
  • A. Christie Morderstwo na plebanii - przyniesione dziś z biblioteki, z braku innych pozycji z mojej chcę-listy;
  • trzy książki S. Fleszarowej-Muskat - Pozwólcie nam krzyczeć, Przerwa na życie i Wizyta - polecone mi przez moją Mamę i od niej pożyczone;
  • A. Condie Dobrani - zakupiona w ramach nagrody w konkursie portalu nakanapie.pl :) ;
  • C. Ahern P.S. Kocham Cię! - słyszałam o filmie, słyszałam pochwały o książce, więc chwyciłam dziś w bibliotece;
  • J. Steinbeck Na wschód od Edenu - również przyniesiona z biblioteki, w ramach mojego prywatnego wyzwania dotyczącego klasyki, o którym napiszę wkrótce. :)
Stosik, jak zwykle, nie za duży. Choć muszę przyznać, że powinnam do niego dołożyć jeszcze dwie książki, z którymi nie rozstanę się aż do weekendu i które mają mi zapewnić powodzenie na zbliżającym się egzaminie.

Tak więc, z powodu nauki, najbliższa recenzja pewnie pojawi się dopiero po majówce.

H. Coben - Bez śladu

O książkach Cobena słyszałam dość sporo. Ale nic konkretnego. A to, że ciekawe, a to, że dobre, ale w sumie, nie miałam nawet pojęcia, o czym ten amerykański autor pisze. Na Bez śladu trafiłam przypadkowo - na wyprzedaży. Książka była w stanie idealnym i miała dobrą cenę, więc wzięłam. I muszę przyznać, że była to całkiem przyjemna lektura.
Jeśli chodzi o samego autora, to specjalizuje się on w powieściach kryminalnych. W swoim dorobku ma już 21 pozycji, z czego 10 stanowią tytuły tworzące cykl o śledztwach prowadzonych przez Myrona Bolitara. Bez śladu to trzecia w kolejności książka z tej serii. Harlan Coben jest laureatem prestiżowej nagrody im. Edgara Allena Poe, przyznawanej m.in. w kategorii literatury kryminalnej, a na dodatek, oprócz niej, otrzymał jeszcze dwie inne, co uczyniło go jedynym, tak docenionym w swojej dziedzinie, pisarzem współczesnym.

Akcja Bez śladu rozgrywa się we współczesnych Stanach Zjednoczonych. Myron Bolitar jakiś czas temu musiał zrezygnować z koszykówki z powodu kontuzji kolana. Jednak teraz, zupełnie niespodziewanie, właściciel znanej drużyny powołuje go do składu na miejsce jego największego rywala, który zniknął w nieznanych okolicznościach. Okazuje się, że Myron, mający doświadczenie z FBI, ma odszukać zaginionego. W trakcie swojej misji, bohater przenika do świata gwiazd koszykówki, odkrywa wiele mrocznych tajemnic i natrafia na paskudne morderstwo...

Przyznam się bez bicia, że po książkę sięgałam bez przekonania. Lubię kryminały, ale do nowych autorów muszę się najpierw przekonać, co przychodzi mi niełatwo. Ale już przy pierwszych stronach, zanotowałam ogromy plus dla Cobena - potrafił mnie zainteresować i wciągnąć. Mimo, że początkowe wydarzenia mogą się zdawać nudne, to jednak tworzą swoistą otoczkę dla całej akcji powieści, wprowadzają czytelnika. Trzeba też przyznać, że historia nie jest rozwleczona - zdarzenia następują po sobie dynamicznie, bohaterowie co chwilę dokonują jakiegoś odkrycia. Dobre tempo akcji to clue cenionego kryminału!
Tym, co rzuciło mi się w oczy w trakcie czytania, jest specyficzny język, jakim posługuje się autor. Dużo mowy potocznej i znaczna przewaga dialogów nad opisami dają wrażenie, że książka jest typowo "męska". Na szczęście obyło się bez wulgaryzmów, ale bez trudu można się domyśleć, że całą historię wykreował mężczyzna. Osobiście, wcale nie odebrałam tego negatywnie - ot, miła odmiana po typowo kobiecej literaturze, która ostatnio mnie pochłonęła. :)
Trzecim argumentem za Cobenem jest dla mnie postać głównego bohatera w Bez śladu. Myron zaintrygował mnie. Tak bardzo różni się od "zawodowych" detektywów, z jakimi dane mi było się spotkać. I trzeba przyznać, że wcale nie wypada przy nich źle. Jak na, powiedzmy, amatora, jest całkiem bystry, a na dodatek otacza się odpowiednimi i charakterystycznymi osobami, które spieszą mu z pomocą. Przy tym, ma też własne rozterki, co nadaje mu wizerunek człowieka z krwi i kości, a nie tylko maszyny do rozwiązywania zagadek kryminalnych.

Podsumowując, moje pierwsze spotkanie z amerykańskim autorem uważam za udane. Lektura Bez śladu była zdecydowanie miłą odmianą, nie tylko od powieści obyczajowych, ale nawet od moich ulubionych kryminałów Christie. Na pewno sporą rolę odegrał fakt, iż cała akcja ma miejsce w czasach współczesnych - to było dla mnie swoistą nowością, jako, że do tej pory chwytałam raczej za tego typu powieści o zbrodniach z przeszłości. Sądzę, że jeszcze nie raz będę na wyprzedażach i w bibliotekach będę wypatrywać pozycji z dorobku Harlana Cobena, zwłaszcza tych, w których Myron Bolitar gra pierwsze skrzypce. ;)  

20 kwietnia 2011

J. Picoult - W naszym domu

Ta książka już od dłuższego czasu kusiła mnie z półki, aż w końcu nie wytrzymałam. Jestem nieodwołalną fanką Jodi Picoult, a co za tym idzie, połykam każdą możliwą pozycję, która wychodzi spod jej pióra. Dlatego też niewiele mi ich już zostało... Zabierając się do czytania, wiem, że mogę się spodziewać superwciągającej lektury, dlatego staram się znaleźć odpowiedni do tego czas - bez nauki, zajęć i obowiązków. Bo inaczej, wszystko inne odeszłoby w niepamięć, a ja i tak tylko bym czytała. ;)

Autorka jest dobrze znana czytelnikom na całym świecie. Debiutowała w 1992 roku, od tamtego czasu zdążyła już sprzedać 14 milionów egzemplarzy swoich książek. Najbardziej znaną powieścią, dzięki której stała się naprawdę sławna, jest Bez mojej zgody - później sfilmowane (w jednej z ról głównych możemy zobaczyć Cameron Diaz). W naszym domu to, jak na razie, ostatnia pozycja na liście jej dorobku, wydana w 2010 roku.

Sama historia przedstawiona w książce jest bardzo podobna do tych z poprzednich utworów. Poznajemy Emmę - samotną matkę wychowującą dwóch synów, Jacoba i Theo. Wydawałoby się, że to zwyczajna (choć niekompletna) rodzina, gdyby nie fakt, że osiemnastoletni Jacob ma zespół Aspergera, upośledzenie ze spektrum autyzmu. Życie Hunt'ów nie przypomina więc zwyczajnej egzystencji, bo każdy jego najdrobniejszy element jest podporządkowany chorobie. Prawdziwy huragan wydarzeń następuje jednak dopiero wtedy, kiedy Jacob zostaje oskarżony o morderstwo swojej znajomej. A na dodatek, jego asperger utrudnia przeprowadzenie śledztwa i poznanie prawdy...

Na początku muszę przyznać, że tym razem nie udało się autorce zaskoczyć mnie. Rozwiązanie zagadki przewidziałam już w połowie książki. Może to wina mojego "obeznania" ze stylem Picoult i jej sposobem prowadzenia akcji, a może tym razem po prostu chciała, żeby czytelnik sam się domyślił...? Nie wiem, ale w żaden sposób nie umniejsza to wartości książki. Mimo, że wiedziałam, czego się spodziewać, siedziałam przykuta do opasłego tomu (prawie 700 stron! :) ) aż do ostatniej linijki tekstu. Dynamiczna akcja, dialogi przyprawione humorem sprawiają, że opowieść wciąga. Bohaterowie są prawdziwi, mające swoje wady i zalety. Nietrudno ich polubić. Nietrudno też przywiązać się do nich na tyle, żeby z zapartym tchem śledzić ich poczynania. Co więcej, mamy w powieści całą feerię uczuć. Od miłości i determinacji matki względem jej niepełnosprawnego dziecka, przez braterską miłość i nienawiść, po obojętność ojcowską i zauroczenie w starszej kobiecie. Picoult postarała się, aby sytuacje, jakie przydarzają się naszym bohaterom, były jak najbardziej realne, ale zarazem nieprzewidywalne - tak, jak w prawdziwym życiu.
Ważnym aspektem książki jest sposób, w jaki pisarka przekazała nam wiedzę o zespole Aspergera, na który cierpi główny bohater. Po przeczytaniu byłam szczerze zainteresowana, skąd u niej tak szczegółowe wiadomości na ten temat. Zagłębiłam się więc w podziękowania, gdzie Picoult wymienia osoby, które pomogły jej w zrozumieniu choroby. Są pośród nich zarówno lekarze, jak i chorzy wraz ze swoimi rodzinami. Można więc przyjąć, że obraz aspergera, jaki przedstawiła nam autorka, odpowiada rzeczywistości, uczy nas, jak należy z takim człowiekiem postępować. I, o ile przypadłości opisywane w innych książkach dawały nam tylko ogólne pojęcie o tym, co czuje chory, tym razem czytelnicy dostają fachową wiedzę o życiu autystycznego chłopaka i o tym, jak należy się wobec niego zachowywać. Uważam, że akurat ten aspekt w W naszym domu ma wydźwięk edukacyjny, pięknie ze strony autorki, że pomaga na swój sposób takim ludziom.  

Moje ogólne wrażenie po przeczytaniu książki jest, jak zawsze, bardzo pozytywne. Lubię taki sposób pisania, ciekawią mnie poruszane tematy. Mam wrażenie, że choć historie kreowane przez Jodi Picoult są pełne fachowych informacji z zakresu medycyny, prawa, czy kultury, to jednocześnie odznaczają się swoistą lekkością. Przyjemnie jest je czytać. Przyjemnie jest się w nie wciągnąć. Polecam serdecznie! :)

12 kwietnia 2011

D. Sumińska - Świat według psa

Nie wierzę w ludzkie wymysły pokroju zwierzęcej psychologii. I zwykle nie sięgam po książki, które w jakikolwiek sposób zdawałyby się o tym właśnie traktować. Jednak tym razem zwyciężyła we mnie ciekawość. Sama mam psa i wiele razy zdarzało mi się zastanawiać, co kłębi się w jego włochatej główce... Dlatego też, odrzuciłam uprzedzenia i dałam szansę opowieści jamnika Bolka.

Świat według psa wyszedł spod pióra Doroty Sumińskiej - pisarki, dziennikarki i pani weterynarz znanej z wielu programów telewizyjnych i radiowych dotyczących zwierząt. Autorka uwielbia faunę pod wszelaką postacią, zajmuje się behawioryzmem i prowadzi własną praktykę lekarsko-weterynaryjną. Można więc o niej powiedzieć, że o domowych pupilach wie wszystko. I rzeczywiście, już wcześniej publikowała nie tylko powieści, ale też poradniki dla zrozpaczonych właścicieli czworonogów.

Tym razem postanowiła opowiedzieć nam historię życia pewnego psa. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że narratorem jest sam Bolek - mały jamniczek. Poznajemy go w chwili, gdy zabrany od swojej mamy i rodzeństwa, trafia do nowego domu. Nie na długo, gdyż, jak to zwykle bywa, staje się zbędny, kiedy na świat przychodzi dziecko jego właścicieli. Łaskawy los sprawia jednak, że Bolek trafia do domu Irmy - kobiety, która zwierzęta szczerze i prawdziwie kocha.

Niewątpliwą zaletą powieści jest wgląd, jaki daje nam w świat psich myśli. Oprócz cennych i jakże prawdziwych spostrzeżeń na temat ludzkiej natury, tutaj pokazanej czytelnikom, niczym w krzywym zwierciadle, autorka stara się przekazać nam prawdę - te małe istoty rozumują i odczuwają. Dla każdego miłośnika zwierząt jest to oczywiste, ale ciągle są na świecie osoby, które o tym zapominają. Sumińska udowadnia nam, że pies może nie jest w stanie pojąć wszystkiego, ale doskonale wie, co się wokół niego dzieje. I czuje - nie tylko głód i parcie na pęcherz. Potrafi kochać i nienawidzić tak, jak człowiek. Czasem się boi i cierpi z bólu. Jest szczęśliwy lub samotny... Uważam, że warto do Świata według psa zajrzeć chociażby po to, żeby sobie tą prawdę uświadomić. A jeśli się ją zna, to żeby sobie ją dobrze zapamiętać.
Mogłoby się wydawać, że książka, o takim tytule i z taką okładką nie będzie skupiać się na ludziach i ich problemach. Otóż, nic bardziej mylnego. Okazuje się, że choć Bolek to typowy przedstawiciel swojego gatunku - kochający kiełbaskę, spacery i spanie - rozumie ludzkie rozterki i ich znaczenie. Całą historię poznajemy właśnie dzięki jego przemyśleniom, ukazanym jako strumień psiej świadomości. A sama historia wciąga czytelnika bez reszty. Sympatyczni bohaterowie, na czele z panią Irminką oraz ciepła, domowa atmosfera sprawia, że czytając czujemy się, jakbyśmy przyszli na herbatę i plotki do starych, dobrych znajomych. Znajomych, którzy kochają i rozumieją zwierzęta, dają piękny przykład, jak należy je traktować. Ale jednocześnie przeżywają swoje, "ludzkie" wzloty i upadki, dni radości lub smutku. Trzeba przyznać, że choć głównym celem autorki było opisanie historii Bolka, to wykreowane przez nią losy innych bohaterów okazały się równie ciekawe, a co najważniejsze - rzeczywiste.

Nie spodziewałam się wiele po tej książce i potraktowałam ją jak przyjemną, lekką lekturę. Nie zachwyciła mnie jakoś specjalnie, ale okazała się wciągająca i zmusiła mnie do przemyśleń dotyczących dobrego i złego traktowania zwierząt, który to temat, niestety, jest jak najbardziej na czasie. Dlatego polecam ją - jako piękny przykład przyjaźni między psem, a człowiekiem.

10 kwietnia 2011

C. R. Zafon - Książę Mgły

Książki Zafona ciągną mnie, jak magnes. Moja pierwsza przygoda z jego twórczością - Cień wiatru - zaowocowała tym, że w domu pojawia się każda kolejna, wydana po polsku, powieść. Tak też było z Księciem Mgły. I nie odstraszały mnie opinie, jakoby to była literatura młodzieżowa, infantylna i na dodatek debiut pisarza, niekoniecznie udany... I tak kupiłam, pochłonęłam praktycznie w jeden dzień i jestem zadowolona. :)

Dwa słowa o autorze. Carlos Ruiz Zafon uwiódł mnie przede wszystkim Hiszpanią. A konkretnie - Barceloną, w której się urodził i którą z zamiłowaniem opisuje w większości swoich książek. Swoją karierę w literackim świecie rozpoczął dzięki powieściom dla nastolatków, dopiero w 2005 roku postanowił zwrócić się do starszego pokolenia czytelników. W jego dorobku znajdują się jeszcze dwie pozycje, z powodu braku tłumaczenia, nieznane polskim czytelnikom.

Historia opowiedziana w Księciu Mgły rozgrywa się w w małym nadmorskim miasteczku, naznaczonym przed laty tragedią. Max, jego rodzice i siostry przeprowadzają się tam, uciekając przed wojenną rzeczywistością. Piękny dom przy plaży, który kupują, okazuje się kryć wiele tajemnic. Wkrótce najmłodszej Irinie przydarza się przykry wypadek, a Max, najstarsza z rodzeństwa Alicja oraz ich nowy przyjaciel Roland, pod nieobecność rodziców, stają się uczestnikami dziwnych wydarzeń...

Książę Mgły to powieść, od której ciężko się oderwać. Już od pierwszej strony akcja nabiera tempa, a czytelnik, pochłonięty przez zagmatwaną historię, marzy tylko o tym, by dotrzeć do prawdy. A ta sączy się po trochu z każdej strony, nieuchronnie zmierzając do punktu kulminacyjnego. Co więcej, Zafon otwiera przed nami drzwi do stworzonego przez siebie świata, gdzie rzeczywistość często i gęsto przeplata się z fantazją. W powietrzu czuć magię, a bohaterowie nie tylko doświadczają mrożących krew w żyłach przygód, ale też poznają to, co na zdrowy rozum nie ma prawa istnieć. Czytając, łapiemy się na tym, że i nas oblatuje blady strach, kiedy Max przechadza się po mrocznym ogrodzie pełnym groteskowych posągów albo zagląda do podejrzanej szafy.
Czytając można zauważyć pewne cechy, które, w mojej opinii, dodają książce uroku. Prosty, niewyszukany, ale niezwykle lekki język. Jeden, główny wątek, na który składa się każde słowo, każda wypowiedź w dialogu i opis przyrody. Niezwykła wyobraźnia autora - historia jest i prosta, ale w swojej prostocie zaskakująca, momentami wzruszająca i jeżąca włos na karku. Nietrudno domyślić się, że to pierwsze kroki pisarza, stawiane w świecie literatury. Jednak nie można opowieści odmówić świeżości oraz faktu, iż w dość krótkiej formie zostały zawarte wszystkie elementy sprawiające, że lektura to prawdziwa przyjemność.

Po raz kolejny autor nie zawiódł mnie. Jasne, Książę Mgły to nie powieść, która zmusi nas do myślenia, ukaże życiowe prawdy. Ale to wciąż wspaniała historia, która niejednemu miłośnikowi literatury przyniesie dobrą rozrywkę. Ja z utęsknieniem będę czekać na kolejne polskie tłumaczenia dzieł Zafona.

6 kwietnia 2011

C. Lopez Barrio - Ogród wiecznej wiosny

O tej książce mogę bez wątpienia powiedzieć, że to ona znalazła mnie, a nie ja ją. Któregoś listopadowego, zimnego popołudnia ujrzałam jej okładkę na billboardzie w mieście i nieświadomie zakodowałam w pamięci. Przez zimowe miesiące krążyłam w poszukiwaniu, niestety nie pamiętałam tytułu, więc lustrowałam tylko wystawy księgarń. Aż w końcu, pewnego pięknego dnia na jednej z półek dojrzałam czerwony kwiat i tym razem zapisałam i tytuł, i nazwisko autorki. Zeszło mi się z tym aż do wiosny, brakowało mi tylko ogrodu, aby w spokoju delektować opowieścią. ;-)

Ogród wiecznej wiosny to nie debiut Cristiny Lopez Barrio, która już rok wcześniej wydała pierwszą, młodzieżową, książkę. Trzeba jednak przyznać, że dopiero teraz pisarka została przez czytelników postawiona przed sporym wyzwaniem, bo jej drugi utwór jest porównywany do jej (i mojej) ulubionej pozycji - Sto lat samotności - która dla swojego twórcy zarobiła literackiego Nobla.

Skąd to porównanie? Ano stąd, że Barrio otwiera nam drzwi do domu zamieszkanego przez kolejny  hiszpański ród, który skrywa tajemnice. Tym razem mamy do czynienia z kobietami, które pod ciężarem klątwy cierpią z miłości i rodzą tylko córki jedynaczki. Na dodatek, ogród, przylegający do ich Czerwonego Domu, nie podlega prawom natury i przez cały rok tętni życiem, kwitnie i jest dla swoich właścicielek swego rodzaju świątynią. Clara Laguna, którą opuszcza ukochany, zostawiając jedynie gorzkie wspomnienia w postaci gospodarstwa i małej istotki rozwijającej się w jej łonie, poprzysięga zemstę. Jej losy toczą się w tak pokrętny sposób, że chcąc, nie chcąc, przekleństwo spełnia się po raz kolejny. A wszystkiemu przygląda się małe kastylijskie miasteczko, przekonane, że w życiu kobiet Laguna na pewno maczało palce zło.

Ciężko oprzeć się tej historii, opowiedzianej z niesamowitą lekkością, subtelnością, przybierającej postać bajki. Jak mówi oryginalny tytuł - La casa de los amores imposibles (Dom niemożliwych miłości) - opowieść skupia się na uczuciach, które skrywają w sercu kobiety z rodziny Laguna. Każda z nich na swój sposób walczy z fatum kładącym się cieniem na jej życiu, stąd też mamy całą feerię gorących emocji, od miłości, po nienawiść, samotność, strach i pragnienie zemsty. Ciężko oderwać się od czytania, bo każda bohaterka ma w sobie coś wyjątkowego, co nas do niej przywiązuje. Złożone osobowości, ponadczasowa uroda, to wszystko sprawia, że koniecznie chcemy się dowiedzieć, jak dalej potoczą się ich losy... Czy będą szczęśliwie kochać? Czy urodzą kolejne córki?  
Ogród wiecznej wiosny to przede wszystkim książka o ludziach i ich życiu. O tym, jak przewrotny potrafi być los, pomimo tego, że chcą z nim walczyć. O tym, że narodziny i śmierć nie są tylko klamrą dla egzystencji, lecz bramą do kolejnego etapu; nie początkiem lub końcem, ale kontynuacją.
Nie sposób książce odmówić swoistej magii. Autorka stworzyła nie tylko Czerwony Dom i swoje bohaterki, ale także niezwykły klimat, pachnący tym, co dziwne, nadprzyrodzone, ale i piękne. Tą właśnie atmosferą przesiąka czytelnik, zagłębiając się w powieść. Nie sposób się z niej otrząsnąć. Dzięki opisom cudownego ogrodu, kastylijskich lasów i kapryśnej pogody, Barrio stworzyła świat, w którym zanurzamy się w pogoni za rozwiązaniem klątwy rodu Laguna.

Zamykając książkę, byłam rozczarowana, że muszę się rozstać z tymi wspaniałymi kobietami, które zdążyłam polubić. Żal było opuszczać mury Czerwonego Domu, w którym oddycha się magią i wieczną wiosną, chętnie śledziłabym dalej dzieje kolejnego pokolenia przeklętej rodziny...
I choć Sto lat samotności nadal pozostaje dla mnie ideałem, Ogród wiecznej wiosny na długo zostanie w mojej pamięci, jako piękna książka o nieszczęśliwej miłości.


Ta recenzja została nagrodzona w szóstej edycji konkursu na recenzję tygodnia, organizowanego przez portal nakanapie.pl oraz księgarnię internetową Kumiko. Bardzo dziękuję! :)

4 kwietnia 2011

Malutki stosik kwietniowy (2)


Malutki, bo na razie powstrzymuję się od wizyty w bibliotece. Niestety, wielkimi krokami zbliżają się pierwsze zaliczenia oraz deadline'y dla prac, więc muszę poświęcić się przez chwilę studiom. Co nie znaczy, że książki pójdą w kąt. ;)

  • Jodi Picoult i jej W moim domu - zabrane kochanej Mamusi, która nie ma czasu czytać;
  • Książę Mgły C. R. Zafona, na którą czaiłam się od dnia premiery, udało się ustrzelić okazję!
  • Świat według psa D. Sumińskiej, na którą bon rabatowy otrzymałam w konkursie portalu nakanapie.pl
Mam nadzieję, że wkrótce stosik zaowocuje kolejnymi recenzjami. ;)

2 kwietnia 2011

K. Hosseini - Chłopiec z latawcem

O Chłopcu z latawcem przeczytałam wiele pozytywnych słów na niejednym blogu czytelniczym. Wcześniej nie znałam utworów Hosseiniego, dlatego sięgałam po książkę z dużą dozą niepewności, ale też z wysokimi oczekiwaniami... I o ile niepewność ulotniła się już po kilku stronach, o tyle nadal nie jestem pewna, czy oczekiwania się spełniły.

O samym autorze warto powiedzieć kilka słów. Khaled Hosseini urodził się w Afganistanie - stąd jego świetna znajomość historii tego kraju. Co więcej, miał styczność z ojczyzną nawet po tym, jak się z niej wyprowadził, gdyż jego ojciec pracował w Ambasadzie Afganistanu. Mimo tego, w tej chwili mieszka w USA i jego dzieła są zaliczane do literatury amerykańskiej. Chłopiec z latawcem to jego debiutancka powieść, na całym świecie uznana za bestseller.

Historia, jaką autor przedstawia czytelnikom, opowiada o trudnych realiach życia w Afganistanie. Głównym bohaterem jest Amir, chłopiec, który wraz z ojcem - szanowanym i bogatym biznesmenem - mieszka w Kabulu. Jego najbliższym przyjacielem jest Hassan, syn służącego z domu Amira. Chłopcy dorastają ze sobą, psocą, bawią się i uczą. Jednak ich przyjaźń nie jest wolna od społecznego potępienia - nie dość, że syn poważanego człowieka spoufala się ze służbą, to na dodatek Hassan jest Hazarą, przedstawicielem plemienia uważanego za "gorsze". Pewnego dnia w życiu obu chłopców wydarza się coś, co diametralnie zmienia ich wzajemne relacje, na zawsze rzucając cień na ich dalsze losy. Co więcej, w Afganistanie wybucha wojna...

Od początku domyślałam się, że Chłopiec z latawcem to opowieść o czymś ważnym. W tej kwestii nie pomyliłam się. Autor, poprzez przedstawienie kolei życiowych bohaterów, zmusza czytelników do refleksji. Przede wszystkim, nad prawdziwą przyjaźnią i tym, co ona oznacza. Amir i Hassan budują silną więź, jednak każdy z nich rozumie ją w inny sposób. Widzimy, jak dwoje bliskich sobie ludzi może różnić się w kwestiach wierności i lojalności, jak, mimo pozornej równości, jeden czuje się lepszy od drugiego. Zastanawiamy się, do jakich poświęceń zdolny jest najlepszy przyjaciel. I jakim kosztem... Z tym łączy się kwestia moralnych wyborów. Wyborów, które w jednej krótkiej sekundzie mogą odmienić wszystko i pozostawić w sercu piętno na długie lata. Chociaż umotywowane wyższymi wartościami i finalnie budujące dobro, stają się osobistą torturą, na którą człowiek sam siebie skazał. Hosseini pokazuje nam życie obu chłopców przez pryzmat takich właśnie, brzemiennych w skutkach, decyzji, ich dojrzewanie i dorosłe życie naznaczone przeszłością.
W dodatku, autor umiejętnie wplótł w fabułę powieści wątek wojny w Afganistanie. Nie oczekujmy jednak wytłumaczenia politycznych zawiłości tego konfliktu - nie doczekamy się. Poznajemy jednak realia życia w kraju ogarniętym reżimem. Ludzie, którzy handlują własnymi protezami, aby zarobić na chleb. Przepełnione sierocińce, opuszczone domy, głodne i okaleczone dzieci... To wszystko składa się na obraz tragedii, która dotknęła społeczeństwo afgańskie pod rządami talibów.
Jedyną wadą książki okazało się... zakończenie. Słysząc wcześniej tak wiele pochwał i zachwytów nad Chłopcem z latawcem, liczyłam na zaskoczenie, większe wzruszenie... Cokolwiek. Tak naprawdę, mniej więcej w połowie lektury domyśliłam się, jaki będzie finał opowieści. I owszem, krok po kroku, z niewielkimi zawirowaniami, wszystko się sprawdziło.
Jasne, zgadzam się, że nie każda książka musi kończyć się fajerwerkami, że czasem jej wartością jest tylko przekaz etyczny lub emocjonalny. W przypadku mojej lektury - oba. Ale po bestsellerze spodziewałam się niebanalnego zakończenia. Nie tylko niebanalnej historii.