27 stycznia 2012

:)

Jak widać, na blogu powiało technicznymi nowościami. Postanowiłam wypróbować nowe dynamiczne szablony. Jako, że sesja w toku, to zapewne obecny wygląd powisi do lutego. Czy przypadnie mi do gustu - czas pokaże. Na razie brakuje mi pasków bocznych...

AKTUALIZACJA:

No, i nowy szablon przegrał z moją cierpliwością. Tak więc powrót do tego, co dobrze znane - sklecony naprędce szablon na razie zostaje. Może na urodziny bloga uda mi się wreszcie zdecydować na coś na dłużej. ;)

22 stycznia 2012

L. Lokko - Świat u stóp

Krótka przerwa w sesji pozwoliła mi doczytać ostatnie 100 stron Świata u stóp. Już myślałam, że będę musiała czekać aż do lutego, żeby dowiedzieć się, jak potoczą się losy bohaterek, ale nie wytrzymałam... To dowód na to, że ta książka naprawdę wciąga! :)

O Lesley Lokko pisałam już przy okazji recenzowania jej poprzednich książek. Autorka w zgrabny sposób łączy współczesną powieść obyczajową z kulturą oraz historią Afryki - kontynentu z którego pochodzi. Jej powieści cieszą się ogromną popularnością. Jak dotąd, autorka ma ich w dorobku cztery. Najnowsza, zatytułowana One Secret Summer i nie mająca jeszcze polskiego tłumaczenia, ukazała się w 2010 roku. To dobra wiadomość dla polskich fanów pisarki, bo być może lada chwila znajdziemy ją w księgarniach.

Świat u stóp opowiada o losach czterech przyjaciółek - Rianne, Gabby, Nathalie i Charmaine. Dziewczyny, mimo, że pochodziły z zupełnie różnych środowisk, poznały się w angielskiej szkole i dosyć szybko zapałały do siebie sympatią. Książka opowiada o przeróżnych perypetiach, jakie spotykały je w życiu na przestrzeni około 20 lat. Tym, co łączyło ich zupełnie odmienne losy, była silna przyjaźń, dla której były w stanie zrobić praktycznie wszystko.

Rozpoczynając lekturę, wiedziałam czego się spodziewać i moje oczekiwania nie zostały zawiedzione. Lesley Lokko pisze książki bardzo specyficzne, podobne do siebie, ale mimo tego podobieństwa, zawsze zaskakujące, wzruszające i optymistyczne. Tak samo było w przypadku Świata u stóp. Cztery wątki obyczajowe, splecione w fabułę, mają dwojaki wydźwięk. Z jednej strony, stanowią piękną opowieść o przyjaźni na całe życie, która przykuwa uwagę czytelnika i budzi w nim jak najbardziej pozytywne emocje. Losy wszystkich bohaterek są od siebie zupełnie różne. Obfitują w niespodziewane zwroty akcji, zarówno te pozytywne, jak i dramatyczne, wzruszają i bawią, ale uczą też o tym, że prawdziwy przyjaciel to skarb. Wręcz nie sposób oderwać się od lektury. Z drugiej strony, niektórym czytelnikom historia może się wydać mało realistyczna. Głównie dlatego, że autorka wyposażyła swoje postacie w wygodne, bogate życie, o którym większość z nas może tylko pomarzyć. Także nastawienie dziewczyn do codzienności i "normalnej" egzystencji nacechowane jest dużą dozą naiwności i niedojrzałości, ich wybory czasem sprawiają wrażenie zupełnie nieprawdopodobnych. Z tego powodu powieść uznałam raczej za lekką i przyjemną, niewymagającą lekturę, niż za ambitne dzieło. Mnie to jednak nie przeszkadzało - przecież fajnie jest czasem poczytać o czymś mniej poważnym.

Lokko nie przedstawia nam jednak zupełnie płytkiej historii, która szybko zostanie zapomniana. Wątki obyczajowe ubarwione są kwestiami związanymi z rasizmem oraz sytuacją czarnoskórych mieszkańców Republiki Południowej Afryki w latach 70., 80. i 90. XX wieku, czyli faktami historycznymi. Autorka zgrabnie wplotła je w fabułę. Dzięki temu, że dotyczą głównych bohaterów, czytelnikom łatwiej wyrobić sobie opinię na temat przedstawionego w książce problemu. Co więcej, czytając, przekonujemy się, że różnice kulturowe nie zawsze muszą stać na przeszkodzie kontaktom międzyludzkim, czasami są wręcz zupełnie nieistotne. Sposób przedstawienia tematu, jaki wybrała pisarka, nie tylko burzy stereotypy, ale także pozostawia czytelnika bardziej wrażliwym i tolerancyjnym wobec pewnych zjawisk.

Podsumowując, po raz kolejny lektura utworu Lesley Lokko zapewniła mi wspaniałą rozrywkę. Prosty, realistyczny język sprawia, że Świat u stóp czyta się naprawdę szybko, a fabuła pochłania bez reszty. Wraz z sympatycznymi bohaterami doświadczamy kalejdoskopu uczuć, uczymy się na ich błędach i po pewnym czasie, czujemy się z nimi, jak z dobrymi przyjaciółmi. Aż smutno się robi, kiedy trzeba ich opuścić po odwróceniu ostatniej strony... Każdemu, kto ma chęć na garść pozytywnych emocji i naprawdę wciągającą historię, serdecznie tą pozycję polecam. :)

13 stycznia 2012

Znak, że żyję...

... daję. :) 

Bo żyję, mam się dobrze, nie mam na nic czasu, a najbliższe 3 tygodnie to będzie maraton naukowy bez końca. W czytaniu ciągle Świat u stóp, zostało mi niewiele do finału, ale... nie mam kiedy czytać. Jak już kiedyś przeczytam, to recenzja raczej na pewno będzie pozytywna.

Na umilenie dnia wrzucam kilka fotek, które mnie ostatnio oczarowały:

na początek mały do-it-yourself, który na pewno wykorzystam :)
po drugie, piękny stosik, szkoda, że nie mój :(

 a po trzecie, moje marzenie, żeby kiedyś tak wyglądała moja biblioteczka :)
Ciepło Was pozdrawiam i zmykam do nauki. :)

3 stycznia 2012

H. Mankell - Mężczyzna, który się uśmiechał

Kolejne książki Mankella z cyklu o Kurcie Wallanderze pojawiają się na moich stosikach w miarę regularnie, a jest to zasługą mojego Mężczyzny, który z upodobaniem kompletuje całą serię. Po lekturze każdego tomu jest coraz bardziej zachwycony, więc trudno mi powstrzymać się od sięgania po kolejne części powieści, jedna po drugiej. Mężczyzna, który się uśmiechał to czwarta z kolei książka opowiadająca o pracy szwedzkiego policjanta. Powieść ukazała się po raz pierwszy w roku 1994, ale polscy czytelnicy mogli się nią cieszyć dopiero 13 lat później.

Tym razem zastajemy Kurta Wallandera w niewesołej sytuacji. Po dramatycznych wydarzeniach opisanych w Białej lwicy, policjant wciąż jest przygnębiony. Od roku przebywa na urlopie i coraz poważniej myśli o porzuceniu niebezpiecznej pracy. Pewnego dnia następuje jednak coś nieoczekiwanego - przyjaciel, Sten Torstensson, prosi go o pomoc w rozwikłaniu tajemniczej śmierci jego ojca. Wallander odmawia. Kiedy kilka dni później okazuje się, że Sten został zamordowany, Kurt zmienia zdanie i po raz kolejny wkracza do akcji.

I znów mogę wystawić Mankellowi najwyższą ocenę. Czwarty tom serii jest jeszcze lepszy niż poprzednie. Jak zwykle, otrzymujemy zawikłaną kryminalną tajemnicę po mistrzowsku oprawioną w ramy opowieści o pracy przenikliwego policjanta. Sama intryga nie zawodzi - trzyma w napięciu do ostatniej strony, jest realistyczna, choć nieprzewidywalna i zaskakuje na końcu. Nie chciałabym zdradzać zbyt wiele szczegółów, ale przyznam, że dawno nie czytałam kryminału, w którym jest opisany taki rodzaj zbrodni, jak tutaj. I, na dodatek, w tak wciągający sposób, bez nudnych przestojów, czy niepotrzebnych detali. Poza tym, w tym tomie wątek obyczajowy przeplatający śledztwo jest wyjątkowo ciekawy. Zwłaszcza, że tym razem obserwujemy nie tylko pracę Wallandera, ale także jego osobiste zmagania z traumatycznymi przeżyciami z przeszłości oraz niełatwą teraźniejszością. Dla mnie bardzo interesujące okazały się także relacje pomiędzy poszczególnymi pracownikami komendy w Ystad. Kiedy opuszczaliśmy to miejsce wraz z Kurtem prawie rok wcześniej, sytuacja była zgoła inna niż ta, którą zastajemy rozpoczynając lekturę Mężczyzny, który się uśmiechał. Autor w pewien sposób ukazuje nam mikroświat społeczności policjantów, bez upiększania, ale za to bardzo realistycznie. Wszystkie te zalety potęguje prosty, ale plastyczny i sugestywny język, z którego szwedzki pisarz słynie oraz inteligentny, ironiczny humor, widoczny zwłaszcza w dialogach i monologach z udziałem głównego bohatera.

Mimo, że już kiedyś o tym wspominałam, jeszcze raz zachwycę się tym, w jaki sposób Mankell konstruuje postacie ze swoich powieści. Przede wszystkim, nie sposób odmówić im realizmu. Czytając, mamy wrażenie, że w rękach trzymamy raczej relację, reportaż o pracy prawdziwych policjantów, a nie fikcyjną historię, wymyśloną przez szwedzkiego pisarza. Nie każda osoba ma kryształowy charakter, w stu procentach oddaje się pracy i nie ma życia poza murami komendy. Bohaterowie są wielowymiarowi, skomplikowani psychologicznie i dzięki temu intrygujący, łatwo wzbudzający w czytelniku emocje. Moim zdaniem, taki sposób konstruowania postaci jest jedną z najważniejszych zalet, jaką może mieć kryminał. Bo przecież najważniejsze jest to, żebyśmy czytając, mogli się wczuć w historię, uwierzyć w nią i przeżywać ją. Im więcej z rzeczywistości autor jest w stanie przemycić do swojej fikcji literackiej, tym łatwiej nam to przychodzi.

Za każdym razem lektura utworów Mankella przynosi mi coraz więcej radości. Powieści są dopracowane, intrygi wciągają, a wątek osobistego życia Wallandera wprowadza wrażenie kontynuacji. Czego więcej chcieć od dobrego kryminału? Chyba tylko tego, żeby nie kończył się tak szybko... Mężczyznę, który się uśmiechał polecam gorąco. No i nie muszę chyba pisać, że z coraz większą niecierpliwością spoglądam na półkę, na której stoi kolejna część cyklu - Fałszywy trop. ;)

PS. Jeżeli w przeciągu najbliższych 2-3 tygodni nie dam znaku życia, nie martwcie się. System Eliminacji Studentów Jest Aktywny właściwie od już. Jak przeżyję - na pewno dam znać. Jak nie... to też dam znać. ;)

1 stycznia 2012

Stosik noworoczny (11)

Sylwester za nami, rok 2011 pożegnany - czas na nowy początek. A cóż może być lepszego dla mola książkowego, jak nie stosik otwierający kolejny rok? Dlatego przedstawiam Wam dziś skromne zdobycze z ostatnich tygodni. Stosik celowo nie jest zbyt duży, bo jednym z moich noworocznych postanowień jest częstsze odwiedzanie bibliotek, a to, co widzicie, to książki moje lub najbliższych.


  • T. Valko - Arabska żona - wygrana w konkursie wydawnictwa Prószyński i S-ka
  • T. Valko - Arabska córka - gwiazdkowy prezent od Brata. To mój jedyny prezent książkowy w tym roku :(
  • J. Picoult - Linia życia - pożyczona od Mamy
  • L. Lokko - Świat u stóp - j.w.
  • H. Mankell - Fałszywy trop - pozostałości stosiku grudniowego, pożyczona od Ukochanego :)
Wspominałam w poprzedniej notce o książce The Sacred Vault A. McDermotta. Chętnie zrobiłabym blogowy konkurs, ale mam wątpliwości, ponieważ powieść jest w języku angielskim... Czy bylibyście zainteresowani taką nagrodą? Dajcie znać. :)

Pozdrawiam ciepło!